poniedziałek, 3 czerwca 2019

Od Sikorki CD Kou

Jeden głęboki wdech. Tyle musiało mi wystarczyć, aby trochę się uspokoić. Kou zrobiła na mnie dobre wrażenie, nie mogłam mieć jednak pewności, że z alfą będzie tak samo. Zawilec jednak pozytywnie mnie zaskoczył. Jego spokojny ton sprawił, że całe związane z tą sytuacją napięcie zniknęło. Nasza rozmowa nie trwała zbyt długo, zakończyła się po zaledwie kilku pytaniach, na które starałam się odpowiadać jak najdokładniej, a jednocześnie zwięźle. Jaskinie alfy opuściłam ze szczerym uśmiechem na pysku.
- Po uśmiechu wnioskuję, że humor dopisuje. - Powiedziała wesoło wadera.
- Mhm. Zawilec zgodził się przyjąć mnie do watahy. No i... zostałam pomocnikiem.
- Naprawdę? No to możemy pracować razem. - Odparła Kou, uderzając rytmicznie ogonem o ziemię. - To co, gotowa poznać okolice?
- Oczywiście. - Zaśmiałam się.
Samica energicznie ruszyła w drogę a ja zaraz za nią. Entuzjazm samicy był na swój sposób zaraźliwy. Nie czułam już tego nieprzyjemnego uczucia zaniepokojenia, które towarzyszyło mi podczas pierwszych kilku minut spotkania. Uczucie to odeszło, a zamiast niego pojawiła się ciekawość otaczających mnie okolic. Nie byłam do końca pewna, dokąd prowadzi mnie Kou, ani jak długo będziemy iść, ale nie przeszkadzało mi to. Samica była żywa i dużo mówiła, co sprawiło, że i ja odzywałąm się trochę częściej niż zwykle. Wadera zapoznałą mnie z najważnieszymi wydarzeniami jakie miały miejsce w ostatnim czasie. Pewnie rozmowa trwałaby w najlepsze, gdyby nie nagła zmiana zachowania mojego towarzysza. Zwierzątko wbiło swoje drobne pazurki w mój kark. Coś musiało go zdenerwować. Uniosłam nos, starając się wychwycić jak najwięcej zapachów. Te jednak były po części maskowane przez silnie wonne kwiaty. Mimo to byłam przekonana, że wyczułam inne zwierzę.
- Kou? - Zaczęłam niepewnie. - Wydaje mi się, że ktoś jest w okolicy.
- Ah, to zapewne Raito. Zaczekaj tutaj. Lepiej, aby twój towarzysz nie skończył w jej żołądku. - Zaśmiała się wadera.
Szczurek jeszcze mocniej wbił pazury. Wyczuwałam, że jest spięty, najwidoczniej nie było to dla niego zabawne.
- Spokojnie. - Powiedziałam, starając się uspokoić przyjaciela. - To był tylko żart. Jestem pewna, że nic ci się nie stanie.
Pomimo moich zapewnień zwierzątko nie się uspokoiło. Cóż, pozostało już tylko liczyć na to, że z czasem przywyknie do towarzystwa innych zwierząt, w tym tych, które potencjalnie mogłyby go zjeść.

< Kou? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz