środa, 26 czerwca 2019

Od Etain CD Zawilca

- Wystarczy, bo się jeszcze spocisz - uśmiechnęłam się, widząc wysiłki niedoszłego śpiewaka, który usilnie starał przypomnieć sobie tekst utworu, rzekomo jedynego, jaki przychodził mu do głowy na trzeźwo - Rzeczywiście nie wyglądacie na zbyt muzykalną społeczność.
Ptak rozłożył skrzydła w geście przypominającym troszeczkę wzruszenie ramionami, a mnie uderzyła nagła myśl, że w przeciwieństwie do wielu watach, które odwiedzałam, ta konkretna nie posiadała żadnych stanowisk odpowiedzialnych za rozrywkę, nawet głupiego śpiewaka.
- Chyba naprawdę będę musiała poczekać ze swoim życzeniem do następnej popijawy - zakończyłam przemyślenia - Zawilec, kiedy masz urodziny?
- W grudniu - odrzekł krótko zestresowany jak zazwyczaj basior.
Skrzywiłam pysk.
- Kawał czasu. A ty, Mundus?
- Jesienią - ptak sprawiał wrażenie w jakiś sposób zadowolonego z faktu, że w najbliższym czasie nie pojawię się jednak na jego przyjęciu.
- Beznadzieja - skwitowałam - Chyba trzeba będzie częściej robić sobie nocne wypady do sąsiadów i szukać tam płonących ognisk.
W ten sposób moje nadzieje na poszerzenie repertuaru znanych mi utworów umarły i przez kolejny odcinek drogi skazana byłam na machanie ogonem w takt przewijających się co jakiś czas w mojej głowie naprawdę starych piosenek, które zresztą szybko się urywały, kiedy akurat uderzyła mnie jakaś inna myśl, albo gdy odezwałam się do któregoś z towarzyszy.
Po jakimś czasie dotarliśmy do wąwozu. Zgodnie z tym, co widziałam wcześniej, był niewielki i właściwie nie było powodu, dla którego nie moglibyśmy obejść go dookoła, zwłaszcza że zaczęło się już ściemniać, więc zbyt wysoka temperatura i nadmiar promieni słonecznych nie stanowiły żadnego problemu. Może to jakaś namiastka tej rozrywki, na którą miałam wcześniej nadzieję?
Poruszaliśmy się między piaskowymi ścianami. Rzeczywiście dało się odczuć całkiem przyjemny spadek temperatury, lecz zmiana perspektywy wzbudzała we mnie jednak jakiś niechciany niepokój. Odwracałam łeb na dźwięk szelestów wydawanych przez ptaki buszujące w roślinności nad naszymi głowami. Raz dojrzałam kątem oka jakiś cień mknący nad nami. Nie powiem, żebym się wystraszyła, aczkolwiek przyjęłam wtedy pełną gotowość do obrony. Zawilec skomentował raz osobliwość tego miejsca.
Opuszczając korytarz, wyszliśmy na rozległą polanę. Kępy trawy i kwiaty przykryte były narzutą mroku, lecz to sylwetka czarnowłosego zwierzęcia stojącego po środku idealnie mieszała się z nocą.

<Zawilec?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz