sobota, 29 czerwca 2019

Od Etain CD Zawilca

Choć wszystkie zdarzenia, które miały miejsce mniej więcej od czasu zapadnięcia zmroku, były nadzwyczaj nieprawdopodobne i osobliwe, to jednak widok walczącego Zawilca przebił wszystko, sprawiając, że na chwilę zapomniałam o minionych momentach naszego pobytu na terenach,  wszystko na to wskazywało, wroga. Wiedziałam, że powinnam się przejąć, może jakoś zmartwić, ale jednocześnie nie mogłam odwrócić wzroku, tak mnie to zdarzenie zaabsorbowało. Uświadomiłam sobie, że choć byliśmy w trasie już dobre parę dni, chyba nigdy nawet nie widziałam, jak biały samiec poluje. Przeczesałam umysł, by się co do tego upewnić. Nie przypomniałam sobie żadnych takich zdarzeń.
Egoistycznie byłoby użyć zwrotu ,,niestety’’, powiem więc zwyczajnie,  że nie zdążyłam się napatrzeć na niezwykły widok, bo, jak powinnam przewidzieć, zaraz na ratunek koledze ruszył Mundus. Omal się nie cofnęłam, patrząc, jak szybkimi ruchami wbija dziób w kolejne fragmenty ciała przeciwnika. Tak czułam, że od tej jego trąby należało trzymać się z daleka.
Mogło wydawać się, że wysiłki ptaka okazały się bezskuteczne, a jednak, gdy starcie się skończyło, Zawilec nadal stał prosto, względnie nienaruszony. Z tego szarego był oddany przyjaciel, chyba naprawdę lubił białego wilka. Cóż, ciężko było mi zrozumieć taką decyzję, ale jednak należała w całości do niego. Następna była jeszcze dziwniejsza, bo kiedy okazało się, że banda przechodzi teraz do mnie, przypominający mokrą plamę samiec próbował jeszcze rzucać groźbami.
Dwa wilki znalazły się bliżej, a ja zaczęłam warczeć. Odsunęłam się, kiedy jeden z nich skoczył do ataku. Ujrzałam jego kły zbliżające się do mojej szyi i w pierwszym odruchu zniżyłam łeb, by dopaść karku napastnika, bolesne ugryzienie jednak nie nadeszło, a zamiast tego samiec brutalnie zerwał spoczywający nad moją łapą skórzany pakunek. Spojrzałam na niego z wściekłością i urazą, walcząc z chęcią rozmasowania draśniętych mięśni.
- Spokojnie, trzymaj ją. Najpierw przejrzymy bagaże.
Wysypał zawartość na trawę, rozrzucił niedbale zioła i resztki opatrunków, lecz należało się spodziewać, że jego uwagę szybko przykuje piękny  nóż. Podniósł go i zaprezentował wszystkim.
- O, a to co? – obrócił ostrze w łapie – Ciężko zgadnąć, na co ci taka zabawka, ale nie sposób zaprzeczyć, że to broń, a to nie świadczy dobrze o waszej trójce. Coś do powiedzenia w tej sprawie?
Przegryzłam wargę. Cała ta banda wyglądała na agresywnych prymitywów, nie oczekiwałam więc, że zrozumieją, gdy powiem, że używam noża do oprawiania zwierzyny, dzielenia mięsa, zdejmowania skór i oczyszczania kości. Nawet wśród bardziej pokojowo nastawionych istot usłyszenie o takim zajęciu budziło najczęściej zdziwienie i mnóstwo pytań. Jaką więc mogłam dać odpowiedź? Że jestem medykiem i używam narzędzi do przeprowadzania operacji? Spojrzałam na Zawilca, którego wyraz twarzy mówił bardzo niewiele. Nie wiedziałam, kogo decydujemy się grać, przeczuwałam jednak, że takie słowa wzbudzą tylko lawinę pytań o watahę, z jakieś przybyliśmy. Mogą nas wtedy trzymać tu w nieskończoność. Już chyba wolałabym, żeby mnie zmasakrowali.
- Dobra, ktoś to chce? – nie doczekawszy się mojej odpowiedzi, samiec rozejrzał się po twarzach zebranych.
Daj Grekowi, pomyślałam. Będzie mógł przestać grozić ofiarom za pomocą kamienia. Oczywiście cieszyłam się jednak, kiedy z braku chętnych na przygarnięcie sztyletu, został on rzucony gdzieś w krzaki. Pomyślałam, że jeśli z tego wyjdziemy, łatwiej będzie go odzyskać.
- Dobra, coś jeszcze? – przejrzał torbę w poszukiwaniu dodatkowych kieszeni.
Kiedy to nie przyniosło rezultatu, wrócił jeszcze do ziół. Powąchał je, a potem zapytał:
- Trujące?
- Lecznicze – odpowiedziałam ostrożnie.
- O, a skąd taka wiedza?
- Kiedy jest się samemu na świecie, trzeba umieć sobie poradzić – rzekłam obojętnie.
Poniekąd było to prawdą. Miałam taki moment w życiu i właśnie stąd pochodziła część mojej wiedzy.
- W porządku, coś jeszcze do wyznania? – tym razem odezwał się Grek, antypatyczna postać przypominająca starego generała w jakimś okrutnym reżimie.
Pokręciłam głową:
- Nie wydaje mi się.
- A więc do roboty, chłopaki.
Tym razem atak nadchodzący z boku był jak najbardziej prawdziwy. Instynktownie chciałam odskoczyć, jednak powstrzymało mnie uderzenie z drugiej strony. Zachwiałam się, ledwo powstrzymując  się od upadku. Rzuciłam się do szyi samca atakującego z lewej strony, lecz podobny manewr przeprowadził na mnie drugi przeciwnik, przenosząc kły wyżej. Zadrżałam z bólu, szarpiąc mocniej gardło wilka, na którym trzymałam zęby, podczas gdy jego kompana odepchnęłam tylnymi łapami. Wyczarowałam pnącza, które owinęły się wokół jego kończyn, a w odpowiedzi dojrzałam kątem oka podmuch ognia. Moment później czarny basior był już wolny. Płomienie uderzyły tuż przy mojej twarzy. Czując ich żar, odchyliłam głowę, niestety chyba zbyt mocno, bowiem straciłam równowagę i padłam na plecy. Próbowałam się podnieść, jednak zasypał się grad ugryzień. Odwołując się jeszcze do mocy, chciałam rozsunąć nieco ziemię pod naszymi łapami, jednak w całym tym chaosie nic nawet dobrze nie widziałam, więc jedyne, co udało mi się zrobić, to trochę bałaganu, kiedy kilka garści czarnej ziemi podleciało do góry. Zbierałam się jeszcze na wiele ataków i czasem udało mi się zranić stojące nade mną wilki, lecz to nie zmniejszało w znaczący sposób ich przewagi. W dodatku, choć nie chciałam tego przyznać, zaczęłam opadać z sił. Ból utrudniał mi myślenie.
- Zaczniesz w końcu gadać? – jeden z napastników kopnął mnie, na co zareagowałam cichym jękiem – Zaczniesz? A może ty? – spojrzał na Zawilca, ponawiając atak.


<Zawilec?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz