- Sam nie wiem - westchnąłem, po czym powiedziałem pod wpływem jakiejś nagłej fali smutku, która bez powodu wypełniła nagle moje serce - to chyba... może jednak nie jest dobry moment - nie chciałem zranić wadery, choć miałem nieodparte wrażenie, że to się właśnie stało. Posmutniała - oczywiście jeśli i tak masz czas wolny, możemy... - jeśli te słowa miały poprawić sytuację, to byłem zupełnym pomyleńcem. Chociaż na co dzień nie myślałem o sobie w ten sposób. Starałem nie robić niczego, co sprawiałoby przykrość innym, a zazwyczaj przychodziło mi to z łatwością. Dlaczego dziś zachowuję się tak dziwnie?
- P... przepraszam, jeśli coś cię zasmuciło - zrobiłem nieśmiały krok w stronę wilczycy i zajrzałem jej w oczy - chciałem powiedzieć, że robi się... późno.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnęła się delikatnie - jesteś zmęczony, prawda?
- Troszkę - odrzekłem, lekko schylając głowę, chociaż sam nie wiem, czy była to stuprocentowa prawda.
- Możemy przełożyć to na jutro, bo widzę, że niczego się już dzisiaj nie nauczysz - zaśmiała się, aż i ja miałem ochotę się uśmiechnąć. Tylko miałem ochotę.
Być może to nienormalne, tym bardziej zważając na czas liczony w godzinach, przez który się znaliśmy, ale zaczynałem mieć wrażenie, że Hana daje mi pewne poczucie bezpieczeństwa i miło mi się z nią przebywa, nawet w tak niespokojnej sytuacji. Nadawała się na nauczyciela.
< Hanako? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz