Zabawa w berka nie za bardzo mnie cieszyła, ale skoro on chciał to nie zaszkodzi mi trochę biegu. Zwłaszcza, że dzisiaj sobie odpuściłam poranny bieg. Conquest ruszył, a ja policzyłam do dziesięciu. Gdy tylko skończyłam liczyć, najszybciej jak dałam radę, pobiegłam zza wilkiem.
Poza odgłosami ptaków, roślin oraz kropel deszczu, słyszałam również dźwięki, które wydawały łapy wilka. Był ciężki, a dźwięk mogłam bardzo dobrze usłyszeć. Różnił się na tyle sposobów. Jego pytanie, oraz ten uśmieszek był niepotrzebny. Lubiłam wyzwania, zawsze się ich podejmowałam i dawałam podczas nich z siebie prawie wszystko.
Bieg po pniu z taką małą gracją nie był za dobrym pomysłem ze strony Conquest'a. W momencie gdy prosiłam, aby nie spadł i nic sobie nie zrobił, los chciał, że się przewrócił. Szybko podeszłam do niego.
- Wszystko w porządku? - zapytałam się, będąc odrobinę zmartwiona, że zrobił sobie coś poważnego. Co jak co, ale ten upadek wyglądał na bolesny i zapewne też taki był. - Boli ciebie coś? - dopytałam, a on wybuchnął śmiechem. Nie wiedziałam dlaczego tak zareagował. Przez jego reakcje, kompletnie nie wiedziałam jak mam się zachować.
< Conquest? > ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz