Upadek spowodował uszczerbek na zdrowiu Conquesta. Miałam tutaj mianowicie na myśli jego łapę, która to bolała jak tylko na nią stawał. Pomimo sporów i swojego uporu, przebrałam. On nie chciał przyjąć ode mnie pomocy.
Idąc tuż obok niego co jakiś czas spoglądałam na jego łapę. Nie chciałam pozwolić, aby zrobił sobie jeszcze większa krzywdę. Odgłos burzy oraz niebo, które stało się na krótką chwilę jasne, wystarczyło, aby przestraszyć Conquesta. Jego reakcja mnie rozśmieszyła. Powstrzymałam swój wybuch śmiechu, a pod nosem delikatnie się uśmiechnęłam. Na pyszczku wilka również pokazał się delikatny uśmiech. Do naszej jaskini nie pozostała nam długa droga. Doszliśmy tam tuż przed tym jak z delikatnego deszczu zrobiła się ulewa. Jaskinia sama w sobie była ciemna, a na zewnątrz robiło się również coraz to bardziej ciemno. Zobaczyłam, że w jaskini znajduje się kilka patyków oraz trawy. Zapewne zostało to wszystko zgromadzone przez zwierzęta, które mieszkały tutaj.
- Usiądź sobie - powiedziałam, patrząc na jego obolałą łapę, która najwidoczniej trochę opuchła. Zebrałam gałęzie oraz wszystko inne co nadawało się do zrobienia ogniska. Kilka machów kamykiem o kamyk, a drobna iskierka wystarczyła mi, aby powstał ogień.
- Boli ciebie mocno? - zapytałam się będąc pełna obaw.
- Spokojnie, przecież ci już mówiłem, że nic mi nie jest - patrząc na niego, nie wiedziałam co mam myśleć. Przysiadłam się prawie tuż obok niego. Zaczęłam myśleć o tym jakby mu pomóc.
- Za chwilę przyjdę - powiedziałam stawając na równe cztery łapy.
- Pójdę z tobą - powstrzymałam go przed wykonaniem jakiegokolwiek ruchu.
- Ty pilnuj ogniska, a ja wrócę za chwilę - nim coś powiedział czy też wykonał jakiś ruch, ja opuściłam już jaskinię. Deszcz padał mocno i skracał mi widoczność, jednak nie na tyle, abym nie widziałam krzewów z leśnymi owocami. Zerwałam kilka jagód, malin i przy okazji wzięłam roślinę, która z pewnością pomoże Conquest'owi. Nie czekając dłużej, wróciłam do wilka.
- A nie mówiłam, że wrócę za chwilę - powiedziałam jak tylko podałam mu zebrane owoce. - Podaj mi swoją łapę - usiadłam tuż przed nim.
- Po co? - zapytał, podając mi tą łapę co nie trzeba.
- Nie tą zdrową, tylko tą co ciebie boli - wilk zrobił tak jak chciałam. Przyłożyłam mu liście leczniczej rośliny i owinęłam je tak źdźbłami trawy, aby się trzymały. - Opuchlizna jak i ból się zmniejszy - powiedziałam krótko, a jego pytający wzrok zniknął. - A teraz coś zjedz - wskazałam na owoce.
- A ty nie będziesz jadła? - zapytał się, patrząc na mnie swoimi zatroskanymi oczami.
- Nie ja podziękuję - odpowiedziałam.
< Conquest? > Wybacz, że tak długo, ale teraz mam więcej czasu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz