- Co powiesz, abyśmy poszli na Polanę Życia? - kiedy Raisa odeszła, Hana zadała mi to pytanie i uśmiechając wesoło przez krótką chwilę czekała na odpowiedź, w końcu dodając - Wiesz, tam rośnie kilka roślin leczniczych, które są bardzo ważne, a rosną one tylko przez krótki okres w roku - tu przerwała na chwilę, a na jej pyszczku pojawił się wyraz radosnego oczekiwania - to co ty na to? - zakończyła swoją dosyć długą wypowiedź. Po milisekundach, których potrzebował mój umysł, aby choć przez moment zastanowić się nad odpowiedzią na to pytanie, oraz chociaż sobie samemu dać do zrozumienia, że sprawdziłem, czy jeszcze coś powie, odparłem wreszcie, aby równocześnie zrzucić z siebie odpowiedzialność za z kolei zbyt długie oczekiwanie wadery na moją wiążącą odpowiedź (tak na wszelki wypadek, gdyż już wcześniej postanowiłem być ostrożnym):
- Jeśli chcesz, możemy tam pójść. A możemy nie, jesteś pewnie zmęczona... - delikatnie, aby tylko nie urazić wilczycy zbyt ostrym gestem, wzruszyłem ramionami.
- Co mówisz? Dlaczego miałabym być zmęczona? - zaśmiała się, nie wiem, dlaczego. Wewnętrznie zmusiłem się do położenia uszu po sobie, choć tą czynność wykonałem tylko pobieżnie, przez chwilę. Jednocześnie zorientowałem się, że pchnięcie do tego gestu nie było w pełni wyuczone, pochodził przy tym natomiast gdzieś z głębi z mojego umysłu. Poczułem przypływ radości.
- Po prostu przybyłaś do nas dosyć niedawno, prawda? Najwcześniej dwa dni temu. Powinnaś spokojnie zaaklimatyzować się u nas, a jeśli ja bym ci w tym przeszkadzał...
Nawet nie zauważyłem, jak podczas wypowiadania tych słów zostałem pokierowany przez waderę do przejścia kilku metrów. Wolnym krokiem zaczęliśmy iść przed siebie.
< Hana? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz