Wadera wydawała się być zmartwiona, więc zacząłem się śmiać, co wyraźnie zakłopotało Raisę.
- Nic mi nie jest - odrzekłem wstając na równe łapy. - i nic mnie nie boli.
Wbrew tym słowom, chcąc podejść bliżej do wadery, zabolała mnie prawa przednia łapa.
- Kulejesz. - uznała, tonem nie przyjmującym sprzeciwu.
- Zaraz mi przejdzie - zaśmiałem się lekko, odwracając wzrok. Ogromna błyskawica przeszyła niebo. - Proponuję spacerkiem wracać do jaskini
- Ale boli Cię łapa.. - zawahała się.
- Fakt, więc powolnym spacerkiem. Nim dojdziemy to przestanie. - odparłem, jednak wzrok wadery wyraźnie oddalał te słowa. Po chwili milczenia jednak ruszyliśmy w kierunku z którego przybyliśmy. Łapa nie bolała bardzo, ale pomimo prób, nie byłem w stanie powstrzymać kulenia.
Deszcz padał bardzo mocno, a grzmoty dochodzące z nieba stawały się coraz głośniejsze. Raz nawet gwałtowny huk mnie wystraszył. Wadera widząc jak podskoczyłem, lekko się uśmiechnęła. Haha, bardzo śmieszne... przyznam, że czułem sympatię do wilczycy. Znaczy, miło mi się na nią patrzyło, przyjemnie myślało. Mam wręcz wrażenie, że ją polubiłem. Uśmiechnąłem się także, ładnie wygląda z takim wyrazem pyszczka.
< Raisa? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz