Kanaa mnie nie pamiętała. Nie pamiętała niczego, co wydarzyło się w Watasze Srebrnego Chabra, ani co przeszliśmy razem, zapomniała o naszych przyjaciołach i... dzieciach?
- A co jeśli sobie nie przypomnę? Jeśli nie odzyskam pamięci? Co wtedy? - zapytała drżącym głosem, w którym niemal namacalny był ogromny niepokój.
Myślałem przez chwilę. Popatrzyłem waderze w oczy i westchnąłem bezgłośnie, nie byłem jednak w stanie nawet uśmiechnąć się łagodząco.
- Nie wiem, nie mam pojęcia... - w końcu odrzekłem szeptem, równocześnie zniżając głowę i kręcąc nią w bezsilnie. Potem podniosłem głowę i popatrzyłem na waderę, próbując ukryć żal w oczach - ale spokojnie - przerwałem ciszę - będzie dobrze. Cokolwiek by się nie działo, jesteśmy razem. Pokażę ci wszystko tutaj i opowiem o życiu.
Wadera spuściła wzrok.
- Nic... niczego... - szeptała - nie mogę sobie przypomnieć...
- Kanuś, spędziliśmy razem naprawdę piękne lata - wziąłem jej łapę do swojej i podniosłem - i, gwarantuję, znów będziemy żyć jak dawniej. Mamy dwójkę wspaniałych dzieci, są już niemal dorosłe. Już wiesz, że jestem samcem alfa Watahy Srebrnego Chabra, a ty... jesteś samicą alfa.
Przerwałem, słysząc kroki zbliżające się do jaskini. Odwróciłem wzrok, przez moment czekając na nadejście wilka. To Astelle, wróciła, trzymając tobołek z ziołami, który położyła na ziemi pod ścianą jaskini i w ciszy zaczęła segregować. Znów przeniosłem wzrok na moją partnerkę.
< Kanuś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz