czwartek, 26 kwietnia 2018

Od Kamy CD Siobhan

Powoli skradałam się w kierunku łani. Nagle usłyszałam za sobą jakiś szelest. Przywarłam do ziemi, a zwierzę odwróciło głowę w moją stronę. Na szczęście nie zauważyło mnie i po chwili znów powróciło do jedzenia. Napięłam mięśnie, przygotowując się do wyskoku i...
- Witaj!
... łania uciekła spłoszona wyciem.
- Oh, przepraszam, nie chciałam, ale nie mogłam się powstrzymać! Czy jest tu może w okolicy jakaś wataha? - usłyszałam za sobą.
Ze smutkiem patrzyłam na zwierzę znikające gdzieś pomiędzy drzewami. Zaburczało mi w brzuchu. Westchnęłam i odwróciłam się, aby zobaczyć, kto mi przerwał polowanie. Była to wadera o dosyć drobnej budowie i złotawym futrze. Jej wesołe oczy lśniły żółcią.
- Jest tu jakaś wataha? - ponowiła pytanie.
- Tak, tak - odpowiedziałam rozmyślając o utraconym soczystym mięsie z łani
- Naprawdę? - Wadera była widocznie tym podekscytowana
Kiwnęłam potakująco głową, starając się wyrzucić obraz jedzenia z myśli.
- Nazywam się Kama - przedstawiłam się po chwili - a ty?
- Siobhan - Uśmiechnęła się wadera i spytała - Mogłabyś zaprowadzić mnie do alfy?
- Oczywiście - stwierdziłam - Chodźmy.
Obrałam odpowiedni kierunek i wspólnie ruszyłyśmy w drogę. Wadera co jakiś czas spoglądała w jakimś bliżej nieokreślonym kierunku, czasem do tyłu, a czasem na bok i nieraz posyłała tam uśmiech, zupełnie jakby ktoś jeszcze z nami szedł. Ja nikogo tam nie widziałam, jednak postanowiłam nie pytać jej o to.
- A jak nazywa się ta wataha? - spytała Siobhan
- Wataha Srebrnego Chabra - odpowiedziałam - Od takich małych roślin, które rosną jedynie na naszych terenach - Dodałam, ponieważ zauważyłam, że wadera chce już zadać kolejne pytanie.

<Siobhan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz