środa, 4 kwietnia 2018

Od Oleandra CD Kanaa'y

Kanaa miała wypadek. Potrącona przez samochód, chyba dosyć długo leżała na tej drodze. Kiedy znalazł ją Lenek, stróż naszej watahy, udało mi się powstrzymać emocje i szybko sprowadzić na miejsce naszą medyk. Na szczęście, gdy wilczyca była nieprzytomna, Astelle udało się przywrócić sprawność ponadrywanych mięśni i uleczyć kilka połamanych kości, a nic więcej chyba nie dolegało Kanusi. Trzeba było jeszcze poczekać, aż siły wadery zupełnie się zregenerują i biedaczka prześpi się w spokoju. Gdy moja partnerka obudziła się ze snu, nasza medyk i ja weszliśmy do jaskini, aby przeprowadzić wywiad z poszkodowaną i zaopiekować się nią, jak przystało na pracownika służby medycznej i, oczywiście, małżonka.
- I jak się czujesz? - zapytałem troskliwie, przybierając nieco pogodniejszy wyraz pyska. Kanaa przez krótki moment milczała, nie patrząc mi w oczy. W końcu odrzekła cicho:
- Nic mnie nie boli, ale... - przerwała. Popatrzyłem na nią, zbliżając się o kilka kroków i stając naprzeciwko.
- Ale? - spojrzałem na nią, próbując ukryć cichy niepokój w głosie.
- Bo wiesz, ja... - wilczyca odsunęła się ode mnie, stając pod ścianą. W tej samej chwili zobaczyłem łzy w jej oczach.
- Co się dzieje, kochanie? - nie podchodziłem bliżej widząc, że coś jest bardzo nie w porządku - uspokój się. Już nic się nie dzieje, jesteś zdrowa...
- Nie o to chodzi! - zaprzeczyła - daj mi chwilę odpocząć - usiadła pod ścianą i ukryła pysk w łapach. Odwróciłem się niepewnie, spoglądając na Astelle. Potem, nie dostrzegając w jej oczach niczego, co mogłoby mi pomóc, usiadłem obok, bezsilnie czekając. Nie wiedziałem, co mógłbym zrobić, aby pomóc wilczycy, jednak serce mi się krajało, gdy słyszałem jej płacz.

< Kanaa? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz