Nie znalazłem lisa w swojej jaskini, a co za tym idzie - mogłem zapomnieć o jakiejkolwiek pomocy z jego strony. Co gorsza gdy tylko zatrzymałem się w miejscu, wstrząsnęła mną kolejna fala dreszczy, co zmusiło mnie ponownie do biegu przez las. Pędziłem na oślep, najszybciej jak potrafiłem. W moim umyśle, krążyły tysiące myśli, ale żadnej nie potrafiłem się chwycić. Próbowałem skupić się na rytmie, wybijanym przez własne łapy. Nie rozumiałem co się ze mną dzieje ani dlaczego. Nie miałem nawet czasu się nad tym zastanawiać.
Chwilę po tym, jak znalazłem się na otwartej przestrzeni, poczułem intensywny zapach. Zatrzymałem się gwałtownie, wbijając pazury w ziemie. Rozejrzałem się, szukając źródła niecodziennej woni. Byłem niemal pewien, że to jeszcze nie pora na konwalie, a jednak czułem je wyraźniej niż kiedykolwiek w życiu. Wraz z gwałtownym powiewem wiatru po kręgosłupie przebiegł mi zimny dreszcz. Coś było zdecydowanie nie tak, jak powinno. Coś...
- Szlag by to! - warknąłem, czując rwący ból w niemal każdej części ciała, który po raz kolejny dobitnie przypomniał mi, że nie mogę uciec ani od swojego instynktu, ani od swojego drugiego "ja".
Nie oznaczało to wcale, że miałem zamiar mu ulec, bo nie miałem, ale nie miałem też niestety innego wyboru. Przemieniłem się i nic się nie zmieniło. Czas biegł nadal, nieistniejące konwalie pachniały i tylko mój umysł stał się trochę jaśniejszy, bardziej uporządkowany. Niepokój ustąpił miejsca opanowaniu. Coś nadal było nie tak, ale ten problem stał się może nie mniej istotny, ale na pewno mniej palący. Czułem, że mogłem rozwiązać każdy problem, dokładnie tak, jak zapewniał mnie ojciec podczas jednego z tych dwóch razów, gdy go widziałem. Przed tym samym ostrzegał mnie Shino. Powtarzał, bym nie ufał bezgranicznie swoim demonicznym możliwościom, nie stawiał wszystkiego na jedną kartę tak jak ojciec i ciotka. Shino jednak nie było ze mną, a czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, czyż nie? A więc wszystko albo nic. Niezależnie od tego czy w ogóle przyjdzie mi wybierać, jeśli miałbym dokonać wyboru między złem, a większym złem wolałbym zginąć i nie wybierać wcale.
Z tą myślą ruszyłem przed siebie, tak po prostu, dając prowadzić się przeczuciu. Na nic więcej nie mogłem liczyć.
< Palette? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz