Z trudem przyszło mi podtrzymywanie jakiejkolwiek rozmowy z wadera. Zastanawiałam się przez chwilę czy wadera posiada w ogóle głos. Spojrzałam się na waderę, gdy nagle ona wypowiedziała kilka słów ze swojego pyszczka. Zapytałam się jej o imię, aby nie zwracać się do niej w niegrzeczny sposób. Wuwuzela. Mało kiedy spotykane imię, jednak pasowało niej. Niestety ona oczekiwała, że i ja się przedstawię. Co prawda był mały problem bo nie wiedziałam w jaki sposób mam się przedstawić, ale postanowiłam użyć swojego imienia, które pasowało ostatnio Conquest'owi.
Na szczęście obrażenia wadery nie były poważne. Chociaż odrobinę mi ulżyło. Bałam się, że mogło to być coś poważniejszego jak mi by się mogło wydawać. Pożegnałyśmy się z medykiem. Skierowałam się w stronę pól uprawnych. To właśnie od tamtego miejsca miałam zamiar zacząć oprowadzke po terenach.
- Zacznę oprowadzkę od tutejszych pól. Jako, iż nadchodzi jesień nie będziemy nikomu przeszkadzać, gdyż pracę na roli przybrały wolniejszego tempa - uśmiechnęłam się delikatnie na kilka chwil. Wciąż uśmiechanie sprawiało mi problem. Spojrzałam się na waderę, która szła tuż obok mnie. Zastanawiałam się nad pewna rzeczą już od dłuższego momentu.
- Czy to przeze mnie ograniczasz się z rozmawianiem? - spojrzałam się na nią kątem oka, zadając jej pytanie, gdyż to właśnie to nie dawało mi od dłuższego czasu spokoju. - Nie to, że mi przeszkadzasz czy też mam coś złego na myśl, ale nie chcę, abyś się mnie bała czy coś w tym stylu. Zawsze możesz mi powiedzieć co ci nie odpowiada, a ja się spróbuję dopasować - naprawdę nie wiedziałam dlaczego, ale dzisiaj moja buzia nie chciała się zamknąć.
< Wuwuzela? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz