sobota, 13 października 2018

Od Palette - "Nareszcie", cz. 4 (CD "... A może?")

Palette zamknęła oczy, przywołując obrazy bliskich, przyjaciół i całego stowarzyszenia watahy. Na wspomnienie ich wyrazów pyska, uśmiechnęła się łagodnie. Odetchnęła i otworzyła oczy, tym razem spoglądając spokojnie na odległy horyzont, nie na te byty.
-Nie miałabym serca zostawić ich. Zresztą trzeba się nimi zaopiekować. Taki Wrotuś musi być trzymany z dala od trunków- zaśmiałam się na to.- Rodzicom dałam już dość zmartwień, chcę to naprawić. Chciałabym odpokutować to, co się stało z moim niejakim udziałem.
Goth i Hope wymienili się spojrzeniami, co dawało przypuszczenie, że czekali na takie słowa. Uśmiechnęli się ku trójogoniastej. Podeszli oboje do niej i uścisnęli ją przyjaźnie, gdzie Hope dodatkowo ucałowała ją w czoło a Goth we włosy. W tej chwili kolejno każda z ofiar demona zaczęła świecić własnym blaskiem, odpowiadającym kolorom ciała i wolno znikać, machały w podzięce za zrealizowanie celu, które je połączył. Po może pięciu minutach, Goth z Hope i Palette także zaczęli znikać.
-Pamiętaj, moja droga- odezwała sie Hope, jakby z większej odległości.- Będziemy ci wsparciem duchowym, nawet jak zapomnisz tego, co tu się stało.
-Demona nie lekceważ, miej to na uwadze- rzekł Goth jakby szepcząc.
-Nie odpowiedzieliście mi na wszystkie pytania!- Krzyknęła wadera. Nagle usłyszała coś jakby przemieszczający się chichot kogoś młodego. Brzmiało to jak rozchichotany szczeniak.
-Z czasem rodzi się więcej pytań niż odpowiedzi, co poradzić? Spotkamy się już wkrótce!- Zawołał radośnie szczeniak, którego nie dało się określić płci.
-Co...?- Nie dokończyła pytania, bowiem od ostatniego położenia głosiku wydobyło się oślepiające światło.

*

-Uh- mruknęła obolała Palette otwierając oczy. Obraz miała tak nieostry, że dopiero po dłuższej chwili mrugając, mogła dostrzec sytuację. Leżała. Leżała na ziemi, na terenie watahy. Zgramoliła się do pozycji siedzącej rozglądając się. O rany, ale pobojowisko. Zaraz...
Natychmiast spojrzała po sobie, doszukując się poważnych obrażeń. Nic z tego. Może i była cała umorusana pyłem, krwią i nie tylko ale nie znalazła nawet najmniejszej rysy. Ale jak to? Przecież umarła z powodu zadanych jej obrażeń a teraz jakimś cudem siedziała sobie otumaniona z powrotem na ziemiach watahy! Ale... Gdzie była wcześniej? Próbując sobie przypomnieć napotkała gęstą mgłę we wspomnieniach. Czemu nagle ma pustkę w głowie? Nie mogła skupić się na tym, bowiem usłyszała okrzyki nawołujące jej imię, coraz z bliższej odległości. Ledwie się odwróciła a zaraz została pochwycona w objęcia matki.
-Co się stało?- Spytał ją ojciec. Mimo solidnego otumanienia, wiedziała co powiedzieć.
-Goth został zapieczętowany sporą siłą. Znikł- powiedziała ze słabą energią. Astelle ja przytuliła do siebie, gdy inni wznieśli okrzyk radości.

*

Mimo bycia dość towarzyską postacią, Palette wyjątkowo wymknęła się z szybko zrobionej biesiady z okazji pozbycia się tego problemu. Odeszła z dala od wesołych pieśni i śmiejących się wilków, sama usiadła pod gołym niebem na brzegu rzeczki. Wpatrując się w nocne niebo, usłyszała znajomy chód.
-Jak się trzymasz?- Spytał Kuraha siadając obok.
-Dziwnie- powiedziała niezbyt głośno, cały czas patrząc w nieboskłon.- To, że przeważającą część mocy poświęciłam nieświadomie na nałożenie pieczęci na niego, o mocach których nie wiedziałam to jeszcze przeboleje bo wróciłam do punktu wyjścia. Ale... Mam wrażenie, że nagle znikła spora część życia. Nie umiem tego nazwać inaczej- dodała.- To jakby poświęcić mnóstwo czasu nad obrazem, nagle on znika i zostaje pusta stronica. Nie wiem co zrobić.
-Może czas żyć jak naprawdę chcesz?-Podpowiedział. Dopiero wtedy spojrzała na niego, siedział obok.
-Chyba nie mam już wymówki, by żyć życiem- westchnęła rozbawiona i spojrzała znowu w niebo.- Piękna dziś noc.

< Kuraś? WRESZCIE KONIEC FINAŁU >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz