Delikatne promienie słoneczne oświetlały mój pyszczek. Otworzyłam leniwie swoje oczka. Leżałam wtulona w mojego starszego brata Figo. Ziewnęłam i wstałam na moje cztery łapki.
- Dokąd idziesz?- spytał mnie mój braciszek. Spojrzałam na niego radośnie. Jego brązowe futerko lśniło oświetlone przez promienie słoneczne.
- Poszukać Timona i Dei.
- Tata ich zabrał na naukę polowania.
- Dlaczego nie zabrał też ciebie?- spytałam zaskoczona.
- Nie jestem tak zdolny, jak oni. Jestem niepotrzebny.- odparł Figo. Zauważyłam w jego niebieskich oczkach łzy. Natychmiast podbiegłam do niego i przytuliłam z całej siły.
- Nigdy tak nie mów Figo! Jestem potrzebny. Jeśli nie im i nie tacie to mi.- powiedziałam stanowczo. Figo, uśmiechnął się do mnie i wstał.
- Może poszukamy mamy?- spytał, a ja radośnie pomerdałam ogonkiem. Radośnie wybiegliśmy z naszej jaskini.
- Jak myślisz? Gdzie może być mama?
- Pewnie ogląda szkolenie Dei'a i Timona.
- Wiesz, gdzie to?
- Niestety nie.- powiedział smutno Figo. Rozejrzałam się i zauważyłam znaną mi wilczycę.
- Pani Florio!- krzyknęłam i podbiegłam do rudej wilczycy.
- Witaj kochana Aisu.
- Dzień dobry pani.- odparłam grzecznie.
- Czy coś się stało skarbeńku?
- Wie pani, gdzie mogą być moi bracia oraz rodzice.
- Ah. Trenują w centrum watahy. Traficie czy mam was zaprowadzić?- spytała Wadera z czułym uśmiechem.
- Gdyby pani mogła nas zaprowadzić bylibyśmy bardzo pani wdzięczni.
- Więc chodźcie szkraby.- razem z Figo ruszyliśmy, za straszą wilczycą. Po krótkim czasie znaleźliśmy się w centrum.
- Dei! Skoncentruj się! Timon zmień ustawienie łap!- krzyczał nasz tato. My razem z Figo pobiegliśmy do białej wilczycy, która była naszą mamą.
- Aisu, Figo. Widzę, że już moje dwa małe śpioszki wstały. Jak wam się spało?
- Bardzo przyjemnie mamo. Co robi tata?- spytałam zaciekawiona, przyglądając się starszym braciom.
- Trenuje twoich braci na silnych i odważnych samców.
- Dlaczego Figo nie jest z nimi?
- Wiesz kochanie... Tatuś myśli, że Figo nie nadaje się na wojownika.
- To nieprawda.- zaprzeczyłam. Podeszłam do Figo i rzuciłam się na niego. Zaczęłam gryźć jego uszy. Figo, zaśmiał się i odwdzięczył mi się tym samym. Bawiliśmy się ze sobą chwilę. Przerwał nam tata, stając naprzeciwko nas. Poczułam ciarki na moich pleckach.
- Co wy wyprawiacie?- spytał surowo basior. Nasz tata był naprawdę silny i duży. Jego futro było czarne, a oczy wściekle złote. Złożyłam uszy i natychmiast pobiegłam razem z Figo schować się za naszą mamę.
- Beto. Ile razy mam cię prosić byś nie straszył naszych szczeniąt?
- Daj spokój Merido.
- To tylko dzieci.
- Tak, ale już najwyższa pora by nauczyły się czegoś i życiu. Tylko je rozpieszczasz. To nie wyjdzie im na dobre.
- Mają jeszcze tyle czasu skarbie.
- Czasu? Niedługo Dei i Timon skończą 6 miesięcy.
- Eh. Mówić do ciebie to jak mówić do drzewa.- odparła mama zrezygnowana. Wstała i wzięła mnie razem z Figo w swój pyszczek. Złożyłam uszka. Nie lubię, jak rodzice się kłócą. Wilczyca zaniosła nas do jaskini.
- Czy moje kochane wilczki są głodne?- spytała z troską. Razem z Figo przytaknęliśmy niepewnie. Mama skinęła głową i wyszła z jaskini. Położyłam się na moim małym legowisku. Figo, podszedł do mnie i wtulił się we mnie.
- Jak myślisz? Dlaczego rodzice się kłócą?- spytałam zatroskana. Zaczęłam lizać brata po czubku głowy.
- Nie jestem pewien. Tata chce by Dei i Timon wyrośli na silnych samców, a mama uważa, że są jeszcze za młodzi.
- Nie rozumiem, dlaczego tata nie widzi tego, co ja widzę w tobie.
- Czyli?
- Inteligencji, wierności i oddania.- powiedziałam senna.
- Dziękuję, że tak mówisz.- odparł basior i bardziej wtulił się w mój bok. Gdy Merida wróciła z posiłkiem dla swoich pociech, zobaczyła jak jej najmłodszy synek i jedyna córka tuła się do siebie.
C. D. N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz