czwartek, 4 października 2018

Od Aisu - "Przeszłość, która boli", cz. 1

Delikatne promienie słoneczne oświetlały mój pyszczek. Otworzyłam leniwie swoje oczka. Leżałam wtulona w mojego starszego brata Figo. Ziewnęłam i wstałam na moje cztery łapki. 
- Dokąd idziesz?- spytał mnie mój braciszek. Spojrzałam na niego radośnie. Jego brązowe futerko lśniło oświetlone przez promienie słoneczne. 
- Poszukać Timona i Dei. 
- Tata ich zabrał na naukę polowania. 
- Dlaczego nie zabrał też ciebie?- spytałam zaskoczona. 
- Nie jestem tak zdolny, jak oni. Jestem niepotrzebny.- odparł Figo. Zauważyłam w jego niebieskich oczkach łzy. Natychmiast podbiegłam do niego i przytuliłam z całej siły. 
- Nigdy tak nie mów Figo! Jestem potrzebny. Jeśli nie im i nie tacie to mi.- powiedziałam stanowczo. Figo, uśmiechnął się do mnie i wstał. 
- Może poszukamy mamy?- spytał, a ja radośnie pomerdałam ogonkiem. Radośnie wybiegliśmy z naszej jaskini. 
- Jak myślisz? Gdzie może być mama?
- Pewnie ogląda szkolenie Dei'a i Timona. 
- Wiesz, gdzie to?
- Niestety nie.- powiedział smutno Figo. Rozejrzałam się i zauważyłam znaną mi wilczycę. 
- Pani Florio!- krzyknęłam i podbiegłam do rudej wilczycy. 
- Witaj kochana Aisu. 
- Dzień dobry pani.- odparłam grzecznie.
- Czy coś się stało skarbeńku?
- Wie pani, gdzie mogą być moi bracia oraz rodzice. 
- Ah. Trenują w centrum watahy. Traficie czy mam was zaprowadzić?- spytała Wadera z czułym uśmiechem.
- Gdyby pani mogła nas zaprowadzić bylibyśmy bardzo pani wdzięczni. 
- Więc chodźcie szkraby.- razem z Figo ruszyliśmy, za straszą wilczycą. Po krótkim czasie znaleźliśmy się w centrum. 
- Dei! Skoncentruj się! Timon zmień ustawienie łap!- krzyczał nasz tato. My razem z Figo pobiegliśmy do białej wilczycy, która była naszą mamą. 
- Aisu, Figo. Widzę, że już moje dwa małe śpioszki wstały. Jak wam się spało?
- Bardzo przyjemnie mamo. Co robi tata?- spytałam zaciekawiona, przyglądając się starszym braciom. 
- Trenuje twoich braci na silnych i odważnych samców. 
- Dlaczego Figo nie jest z nimi?
- Wiesz kochanie... Tatuś myśli, że Figo nie nadaje się na wojownika. 
- To nieprawda.- zaprzeczyłam. Podeszłam do Figo i rzuciłam się na niego. Zaczęłam gryźć jego uszy. Figo, zaśmiał się i odwdzięczył mi się tym samym. Bawiliśmy się ze sobą chwilę. Przerwał nam tata, stając naprzeciwko nas. Poczułam ciarki na moich pleckach. 
- Co wy wyprawiacie?- spytał surowo basior. Nasz tata był naprawdę silny i duży. Jego futro było czarne, a oczy wściekle złote. Złożyłam uszy i natychmiast pobiegłam razem z Figo schować się za naszą mamę.
- Beto. Ile razy mam cię prosić byś nie straszył naszych szczeniąt?
- Daj spokój Merido. 
- To tylko dzieci.
- Tak, ale już najwyższa pora by nauczyły się czegoś i życiu. Tylko je rozpieszczasz. To nie wyjdzie im na dobre. 
- Mają jeszcze tyle czasu skarbie. 
- Czasu? Niedługo Dei i Timon skończą 6 miesięcy. 
- Eh. Mówić do ciebie to jak mówić do drzewa.- odparła mama zrezygnowana. Wstała i wzięła mnie razem z Figo w swój pyszczek. Złożyłam uszka. Nie lubię, jak rodzice się kłócą. Wilczyca zaniosła nas do jaskini.
- Czy moje kochane wilczki są głodne?- spytała z troską. Razem z Figo przytaknęliśmy niepewnie. Mama skinęła głową i wyszła z jaskini. Położyłam się na moim małym legowisku. Figo, podszedł do mnie i wtulił się we mnie. 
- Jak myślisz? Dlaczego rodzice się kłócą?- spytałam zatroskana. Zaczęłam lizać brata po czubku głowy.
- Nie jestem pewien. Tata chce by Dei i Timon wyrośli na silnych samców, a mama uważa, że są jeszcze za młodzi. 
- Nie rozumiem, dlaczego tata nie widzi tego, co ja widzę w tobie.
- Czyli?
- Inteligencji, wierności i oddania.- powiedziałam senna. 
- Dziękuję, że tak mówisz.- odparł basior i bardziej wtulił się w mój bok. Gdy Merida wróciła z posiłkiem dla swoich pociech, zobaczyła jak jej najmłodszy synek i jedyna córka tuła się do siebie.

   C. D. N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz