Propozycja basiora trochę mnie zaskoczyła. Gdy Conquest odchodził podążałam za nim wzrokiem. Jego propozycja była kusząca. Poznałabym tereny watahy i nie musiałabym się martwić, że się zgubię. Po namyśle spojrzałam w taflę wody. Moje oczy były już mniej zaczerwienione. Wstałam i podeszłam do leżącego basiora. Conquest spojrzał w moją stronę. Wzięłam wdech i wydech by się uspokoić.
- Chciałabym cię prosić o pomoc.- powiedziałam patrząc w ziemię.- Mógłbyś mnie oprowadzić?- spytałam unosząc wzrok na oczy basiora.
- Pewnie.- odparł basior. Po chwili wstał, a ja złożyłam uszy i spojrzałam w bok. Od dawna nie prosiłam o pomoc. Ciężko było mi wymówić te słowa. Zazwyczaj sama dawałam radę. Muszę się przyzwyczaić do tego, że zaczynam życie od nowa. To co stało się kiedyś musi zostać zapomniane. Ciężko mi to przychodzi. Tak po prostu zapomnieć o wspólnie spędzonym czasie z rodziną. Gdyby nie Rose wszystko byłoby takie jak wcześniej czyli idealne.
- Ej?- usłyszałam głos Conquesta. Spojrzałam rozkojarzona na basiora.- Wszystko ok?- spytał. Ja tylko przytaknęłam skinieniem głowy. Trochę było mi głupio, że tak łatwo odpłynęłam w myślach.
- Możemy ruszać?- spytałam. Conquest uśmiechnął się i przytaknął. Ruszyliśmy przed siebie. Conquest oprowadził mnie po terenach watahy. Niektóre z nich były mi już znane inne zaś całkiem nowe. Starałam się zapamiętać jak najwięcej by później nie mieć problemów z dotarciem do jakiegoś miejsca lub powrotem. Conquest zauważył, że cały czas się rozglądam.
- Chcesz zapamiętać jak najwięcej?
- Tak. Ta wiedzą przyda mi się, żebym się nie zgubiła.- powiedziałam pewnie. Gdy wracaliśmy leśną ścieżką poczułam jak kamyk, na którym nieświadomie stanęłam osuwa się. Straciłam równowagę i wylądowałam brzuchem na ziemi. Westchnęłam ciężki. Dlaczego jestem taką niezdarą? Wstałam i otrzepałam się z liści, ziemi i trawy. Czułam się dziwnie wiedząc, że Conquest widział mój „wypadek”. Nie usłyszałam jednak śmiechu z jego strony co bardzo mi pomogło. Poczułam się lepiej. Spojrzałam na Conquesta.
- Nic ci nie jest?- spytał.
- Nie, ale od dziś nie lubię kamieni.- oznajmiłam, a basior zaśmiał się krótko. Dalej szliśmy w ciszy. W głowie miałam parę pomysłów jak mogłabym nawiązać rozmowę, ale był jeden niewielki problem. Mija nieśmiałość. Gdy tylko miałam zamiar coś powiedzieć głos w mojej głowie mówił „ A ci jak źle to zabrzmi? A co jak go urazisz?”. Wolałam siedzieć na razie cicho. Po kwadransie doszliśmy do rzeki.
- Więc to już koniec naszej wycieczki.- oznajmił basior.
- Dziękuję za wszystko.- powiedziałam i odwróciłam się. Stanęłam jak wyryta widząc przed sobą pień drzewa. Dzieliły go od mojego pyska tylko milimetry. Mruknęłam pod nosem i odeszłam od pnia. Poczułam nagłe burczenie w brzuchu. Czyli zgłodniałam.
- Masz może ochotę udać się ze mną na polowanie?- spytałam. W ten sposób poge pokazać mu moją wdzięczność. Spojrzałam na basiora.
< Conquest? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz