czwartek, 6 lipca 2017

Od Oleandra CD Maxa


Słońce powoli zachodziło.   → 

- Co to jest? - Mundus szybko znalazł się obok Ami.
- Nowa karteczka - odpowiedziała cicho kotka, przyglądając się znalezisku.
- Przeczytaj, proszę - ptak odwrócił się i wolnym krokiem zbliżył się do wyjścia, marszcząc brwi i wbijając wzrok w dal, jakby rozglądając się za czymś, co chwilę wcześniej uciekło nam sprzed nosa.
- Nie mogę... - Ami obróciła pismo o dziewięćdziesiąt stopni najpierw w jedną, potem w drugą stronę. Pokręciła głową - nie mogę tego rozczytać - powtórzyła - zamazane.
Max i ja podeszliśmy bliżej, by przyjrzeć się kratce. Rzeczywiście, nic nie było na niej widać. Wyraźnie były tam jakieś słowa, które jednak sprawiały wrażenie rozmytych wodą.
Mundus odwrócił się na pięcie i patrzył na nas przez chwilę.
- Co? - zapytałem nieco zaniepokojony panującą ciszą i wpatrującymi się we mnie bordowymi oczyma przyjaciela. Ten zwlekał jeszcze chwilę z odpowiedzią, po czym wyrzekł:
- To nie idzie w dobrą stronę. Na terenach naszej watahy znalazł się obcy element, którego musimy wykryć i zniszczyć. Zniszczyć czym prędzej, zanim rozwinie się i przerodzi w wojnę domową.
- Jak mamy go znaleźć? - mruknąłem z powagą.
- Ktoś cały czas będzie w jaskini. Przejrzyjcie jeszcze raz wszystkie dokumenty i sprawdźcie, czy nic nie zniknęło... albo się nie pojawiło. Ja zobaczę, czy gdzieś w pobliżu nie ma tego stworzenia, które tak zmyślnie zabawia się kosztem spokoju naszej watahy. Ktokolwiek by to nie był, musimy zakończyć jego komedianckie działania.
- Uważaj na siebie - spojrzałem na niego poważnie.
- Postarajcie się skończyć do tego czasu. Jeśli Ami będzie tek miła, by wam pomóc, z pewnością dacie radę. Wrócę za jakąś godzinę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Poszedł.

Zrobiło się już zupełnie ciemno, a sytuacja przybrała lekko mrożący krew w żyłach charakter. Mundus dosyć długo już nie wracał. Ami, Max i ja siedzieliśmy w milczeniu przeglądając dokumenty, a jedynym, co było słychać na zewnątrz, było ciche, niepokojące cykanie świerszczy brzmiące jak zapowiedź jakiegoś strasznego dźwięku, który miał wyrwać nas z oczekiwania.

Cały czas spoglądałem niespokojnie na wejście jaskini, jakby lada chwila miał pojawić się w nim ktoś obcy, kto być może stanowi dla nas zagrożenie. Napięcie rosło z każdą chwilą. Miałem nieodparte wrażenie, że ktoś jest na zewnątrz.
Dało się słyszeć trzask. Zamarliśmy na ułamek sekundy. Emocje opadły dopiero, gdy Mundus stanął przed nami, w jaskini.
Z jakiegoś powodu, gdy ptak znalazł się wśród nas, zrobiło się weselej. A przynajmniej nie tak strasznie.
- Nikogo nie spotkałem - powiedział spokojnie, siadając naprzeciwko nas.

< Max? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz