sobota, 31 października 2015

Od Beryla CD Margo

- No... - Mundus machnął skrzydłami - wyjaśniliśmy sobie wszystko. Teraz daj mi spokój.
Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. Obawiałem się przypomnieć Mundusowi, że zakazałem mu przebywania na terenach WSC. Z resztą myślę, że sam doskonale o tym pamiętał. Przyzwyczaiłem się już, że zawsze ignorował moje polecenia. Liczył się chyba tylko ze zdaniem Murki.
- Margo... - powiedziałem niepewnie, patrząc w dal - chodźmy. Wadera skinęła głową.

- I co? - zapytała, gdy oddaliliśmy się od Mundusa i Nędzy.
- Wiesz co...? - zacząłem - ja właściwie... nic nie pamiętam. Uświadomiłem sobie ten smutny fakt, wlepiając wzrok w swoje nogi, gdy szliśmy wolno przez polanę. Margo westchnęła.
- Nie żartuj! - Wydawała się być zniecierpliwiona.
- Poczekaj - zmarszczyłem brwi, koncentrując się - Mundus mówił mi chyba, że Nędza... jest jego... rodziną?! - drgnąłem, uświadamiając sobie bezsens swoich słów - tak. Tak mi powiedział - tu zrobiłem chwilę przerwy, po czym kontynuowałem - mówił mi jeszcze, że oboje pochodzą z nieznanych nam terenów...  i żebym nie pytał więcej.
Wadera chrząknęła.
- Ale chyba pójdę i zapytam jeszcze kiedyś - kiwnąłem głową w zamyśleniu.

< Margo? >

czwartek, 29 października 2015

Od Margo CD Beryla

Beryl spojrzał na mnie z nadzieją, że JA coś na to poradzę, lecz ja, nie wiedziałam CO... No, ale w końcu ktoś musiał zacząć...
- Słuchaj, możemy porozmawiać? - zapytałam Mundusa, a on uśmiechnął się tajemniczo i spojzał na Beryla.
- Och, nie patyczkujmy się, po prostu chodź, jest sprawa - powiedział basior jakby od niechcenia. Nastała chwila ciszy, aż w końcu Nędza kiwnęła na ptaka znacząco głową, a on podleciał do nas i razem odeszlismy trochę. 
- Zostawię was na chwilę samych. Myślę, że to powinno pozozstać między wami... - odsunęłam się znacząco odd nich i zobaczyłam tylko jak Bery błagającym wzrokiem kiwał głową, ale ja już zdecydowałam, że tak będzie lepiej. Czekałam aż skończą rozmawiać pewnien czas. Przyglądałam się naturze, zwierzętom, a czas strasznie mi się dłużył... W końcu zobaczyłam, jak oboje wyłaniają się zza drzew z dwuznacznymi minami. Mundus skłonił się grzecznie i odleciał. Spojrzałam pytająco na Beryla, a on uśmiechnął się i powiedział...

< Beryl? >

środa, 28 października 2015

Od Beryla CD Eclipse


Popatrzyliśmy na siebie ze zdziwieniem. Coś jakby nas tknęło. W tym samym momencie drgnęliśmy, a nasze oczy spotkały się. Zaczęliśmy biec przed siebie. krople cały czas widniały na ziemi. Mniej lub bardziej regularne, mniejsze lub większe. Czasem pod krzakiem, czasem wśród mchu.

- Eclipse, zobacz! - podniosłem głos, wskazując łapą na ciemne plamki na ziemi.
Wadera, wyraźnie wyrwana z zamyślenia, spojrzała na ciemne ślady... krwi.
To stanowczo była krew. Czułem to. Eclipse warknęła cicho.
- Czyja to krew? - zapytała, nie oczekując chyba jednak odpowiedzi.
- Nie wiem - powiedziałem sam z siebie - to może być krew wilka. Albo ptaka. Nie wiem. Jednak nie czuję tutaj zapachu jeleni, czy zajęcy... to nie mogła być ofiara jakiegoś członka WSC.
Nagle, zobaczyliśmy coś dziwnego pod krzakiem. Las nagle wydał mi się złowrogi.
Pod gałęziami leżało duże, szare...


< Eclipse? >

wtorek, 27 października 2015

Od Eclipse C.D Beryla

-Wszystko w porządku? - Usłyszałam cichy głos Beryla
-Hym? Och, tak - Uśmiechnęłam się niepewnie po czym skierowałam wzrok na towarzyszy -A więc życzę miłych odwiedzin.  Pozdrówcie ją ode mnie...
-Uhh, d-dobrze - Powiedział zmieszany Lenek -A więc chodźmy
Lenek wraz z Mundusem odeszli w swoją stronę. Patrzyłam się jeszcze na ich odchodzace sylwetki po czym wzdychnęłam ociężale
-Na pewno wszystko w porządku?
-Tak.. - Spojrzałam się na Beryla -To co, idziemy do tych Borów?
-Jasne - Uśmiechnął się ruszając z miejsca
Szliśmy powoli. Zza ogołoconych gałęzi drzew wyłaniały się lekkie promienie słoneczne. Te które posiadały jeszcze liście z chwili na chwilę gubiły je. Choć krajobraz wydawał się smutny i ociężały to mnie on cieszył lecz i właśnie przez niego czułam się niepewnie. Zamyślona szłam przy boku Beryla który mówił coś do mnie. Niby nie słuchałam a jednak odpowiadałam na jego pytania. Nagle Beryl szturchnął mnie. Pokręciłam głową aby się otrząsnąć po czym spojrzałam się na niego
-Co ty..?
-Jak to co? Próbuje cię jakoś rozweselić. No dalej, mów co cię tak trapi. Może pomogę?
-Nie, raczej nie - Pokręciłam głową z lekkim uśmieszkiem -To nie na twoje siły
-A więc?
-Nie wiem... może, może to ta pogoda? Zbliżająca się pora roku?
-Tylko tyle?
-A czego oczekiwałeś?! - Zdziwiłam się
-No nie wiem - Wzruszył ramionami -Ale masz rację, to nie na moje siły. Jednakże mogę ci trochę umilić czas - Uśmiechnął się -Kiedy się trochę rozerwiesz na pewno wszystko wróci do normy
-Tak myślisz?
Beryl skinął głową. Poczułam ulgę choć nawet nie wiem dlaczego, w końcu to nic takiego mieć zły humor od czasu do czasu. Nie każdy jest zawsze radosny... Z tych rozmyśleń powtórnie wyrwał mnie mówiący Beryl
<Beryl?>

poniedziałek, 26 października 2015

Od Beryla CD Margo

Myślałem intensywnie, marszcząc brwi. Zerknąłem ukradkiem na Margo. Czy nie miała żadnego pomysłu? Czyli jesteśmy w punkcie wyjścia...
- Tak... - powiedziałem przeciągle - chodźmy do Mundusa i Nędzy.
Doskonale pamiętałem, że jeszcze niedawno wyrzuciłem Mundusa z watahy, zapowiadając, że jeśli kiedyś wróci, "zabiję go jak psa" *. To jednak była sytuacja, wymagająca od nas szczególnych środków.
Niebawem dotarliśmy do jaskini Murki. znaleźliśmy tam Nędzę, i jakiegoś nieznanego mi wilka. Popatrzyłem na niego z ukosa.
- To Zabobon, mój brat - Nędza wskazała mi szarego, drobnego wilka. Spojrzała mi w oczy spokojnie i zimno. Przeszły mnie dreszcze.
wilczektak.png
- Zachęcające imiona - mruknąłem sam do siebie - Nędzo, nie widziałaś może Mundusa? - zapytałem.
- Zapytaj się mojego przyjaciela - tu wilczyca wskazała na ... błękitnego ptaka siedzącego na gałęzi drzew rosnącego nieopodal. A był to żaden inny ptak, jak nasz Mundus. Przyglądał mi się uważnie. Zwróciłem sie w jego stronę.
- Mówiłem ci, żebyś tutaj nie wracał... - warknąłem.
- A jednak mnie szukałeś - ptak odpowiedział jakby w zamyśleniu. Poszybował z drzewa, siadając cicho na ziemi.
Popatrzyłem na Margo. Mamy go. Co teraz? O co się go zapytać? Gdy spojrzałem mu w oczy, wszystko wyleciało mi z głowy.

< Margo? >
* Patrz: opowiadanie Od Beryla CD Eclipse

niedziela, 25 października 2015

Od Margo CD Beryla

Wróciłam do swojej jaskini. Cała ta sytuacja wydawała mi się dziwna. Jakaś tajemnicza wadera pojawia się i... właściwie, to ja nic nie wiem, ale może chyba i lepiej będzie jak się więcej nie dowiem. Położyłam się w kącie mojej jaskini i zasnęłam. Następnego dnia, jak wstałam poszłam na polowanie. Złapałam nawet przyzwoitego zająca, który zaspokoił mój głód. Chciałam pójść się przejść, ale nagle ujrzałam Beryla w oddali. 
- Margo! Margo! - wołał kiedy tylko mnie zobaczył- Co sie stało? Spokojnie... - od razu wiedziałam, że chodzi o tą "Nędzę", ale bałam sie, że coś poważnego się stało...- Słuchaj, nie uwierzysz, mam Ci tyle do opowiedzenia! - powiedział zasapany basior. Gdy się już uspokoił opowiedział mi o wszystkim, o dziwnej pewności siebie wadery i o jeszcze dziwniejszej rozmowie Nędzy z Mundusem. Jak skończył, oboje wpatrywaliśmy się w ziemię.- I co o tym myślisz? - zapytał z nadzieją, że może ja coś poradzę, ale co tu robić? Ja też tego nie wiedziałam...- Hmm... No, myślę, że Nędza i Mundus mają wspólną przeszłość. Pewnie coś jest nie tak z....- Aldeą! - Tak, Aldeą i... Może ona przychodzi o pomoc! - ach, to się popisałam, myślę, że Beryl już to wiedział, ale hodziło o to, co robić? Jak zagać na trn temat do Mundusa?- Może chodźmy do nich. W końcu Nędza, nie może przed Tobą ukrywać swoich zamiarów, nie? A nawet jeśli ona nadal będzie skryta, możemy porozmawiać z Mundusem... - zaczęłam, ale basior był w innym świecie. Moim zdaniem, on ma plan, on coś wie, coś mmu się przypomniało, ale co?

< Beryl? >

czwartek, 22 października 2015

Od Jaskra CD Kasai

Chodziłem w tę i we w tę po jaskini. Co chwila pomrukiwałem groźnie.
- Co oni sobie myślą?! - wykrzyknąłem w końcu - wchodzą na nasze tereny z uśmiechem na ustach i wesoło ogłaszają, że od dziś jesteśmy pod ich zaborami... zamykają nas w jaskini na NASZYCH terenach... są bezczelni! Chcą, wchodzą i biorą!
Zupełnie zapomniałem, że kiedyś i mój ojciec wszedł na tereny WSC jak na swoje... za błogosławieństwem Mundusa, oczywiście *.
Kasai westchnęła smutno, kręcąc głową.
- Nie możemy tylko siedzieć tutaj, i się denerwować - powiedziała - mam pomysł - dodała ciszej.
- Jaki? - zapytałem z niewielką nadzieją.
- Może... postaralibyśmy się ich skłócić?
- Tak myślisz? Nie wiem, czy to dobry pomysł. Podobno są bardzo solidarni, a jeśli się zorientują, może się to dla nas źle skończyć.
- To, że są jednościowi, powiedział Mundus, nieprawdaż? Zanim jeszcze okazało się, że z nimi współpracuje...? - Kasai uśmiechnęła się lekko.
- Tak... masz rację.
Do jaskini wszedł właśnie jeden z wilków. Nie zwracał na nas uwagi. stanął pod ścianą i zaczł grzebać pazurami w ziemi. Podszedłem do niego.
- Przyjacielu... - zacząłem, nieświadomie powtarzając słowa Mundusa, które wypowiadał zawsze, gdy mnie spotykał.
- Tak? - wilk spojrzał na mnie spode łba, nie podnosząc głowy i dalej kopiąc w ziemi.
- Czy wiesz może... jak długo będziemy tu... przebywać?
- Nie mi to wiedzieć. Może miesiąc, może dwa.
Drgnąłem. Obcy wilk nie zdawał się być przejęty rozmową. Usiadł na ziemi spoglądając mi w oczy.
- Ach... mogę znać imię pana?
- Wasyl - wilk ziewnął, machając ogonem.
Bezradnie popatrzyłem na Kasai. Cóż dalej robić? Co powiedzieć?

< Kasai? >
* Patrz: Od Beryla CD Eclipse, i dalsze opowiadania z tej serii

Od Kasai CD Jaskra

Kanijiel wyszedł z jaskini. Letyj został na straży, a Mundus odleciał niespiesznie. Rozmyślałam nad możliwością ucieczki.
- Są gdzieś w okolicy smoki? - zapytałam Jaskra półgłosem.
- Wydaję mi się, że nie...
- Szkoda, to ułatwiłoby sprawę. Pozostaje nam czekać. - westchnęłam. - Myślisz, że reszta poradzi sobie, jeśli stracą alfy?
- Nie wiem. - odpowiedział basior po chwili milczenia.
Ciszę przerywały jedynie głosy członków WSJ krążących wokół jaskini. A gdyby spróbować nastawić ich przeciwko sobie? Pomysł niby dobry, ale nie miałam pojęcia, jak się za to zabrać. Jednego byłam pewna - Mundus jeszcze się przekona, że nie należy igrać z ogniem.

< Jaskrze? >

środa, 21 października 2015

Od Jaskra CD Kasai

Kasai osunęła się na ziemię.
- Kasai! - wrzasnąłem. Nie odpowiedziała. Wtedy wilki już bez przeszkód zaprowadziły nas na tereny Watahy Szarych Jabłoni. Nie protestowałem, mając nadzieję, że podróż ta minie jak najszybciej i, że to co nas potem spotka, nie będzie bardzo nieprzyjemne.
Po kilkudziesięciu minutach znaleźliśmy się we wielkiej grocie. Czekał w niej na nas samiec alfa WSJ - Kanjiel.
Mundus i Ladyj weszli do jaskini razem z nami.
- Czego od nas chcecie? - zapytałem bezemocjonalnie.
- Witam, Jaskrze, witam Kasai - uśmiechnął się Kanjiel - nie wymagamy od was dużo. Chcemy jedynie... ehrm... gościć was na naszych terenach przez jakiś czas.
- Z tego co wiem, nie są to wasze tereny - syknęła Kasai.
- Jeszcze, teoretycznie nie - mruknął samiec alfa WSJ. Potem zwrócił się do Mundusa - a alfy? I ten drugi stróż?
Ptak wzruszył ramionami, wbijając wzrok w ziemię.
- Paszoł won! - wilk warknął, na co Mundus pośpiesznie opuścił jaskinię.
- A więc ty jesteś młodym samcem alfa? - zapytał Kanjiel, patrząc na mnie.
- Tak - odpowiedziałem cicho, patrząc na niego spode łba.
- Twój ojciec ma się dobrze? - zapytał ze złośliwym uśmiechem - byłby teraz tutaj, jednak mój beznadziejny doradca potrafi wypełnić tylko połowę zadania, które mu powierzyłem.
Za plecami wilka, w wejściu do jamy, ujrzałem Mundusa. Stał oparty o ścianę. Uśmiechał się lekko. Widać po nim było też lekkie zażenowanie. To o nim mówił Kanjiel.
- Ale i ta połowa dobra. Jutro wyślę go po waszych rodziców - kontynuował wilczur - może przynajmniej Beryla mi przyprowadzi, miernota jedna.
Wymieniliśmy z Kasai porozumiewawcze spojrzenia.
Poczułem się trochę lepiej. Chyba nic nam nie grozi, szczególnie, że, jak widzę, Kanjiel jest osobnikiem dość prostym i szczerym.

< Kasai? >

Od Jaskra do Alekei'a

Leżałem na grzbiecie, z uśmiechem na pysku. Starałem się nie myśleć o niczym, jednak nie wychodziło mi to zupełnie.
Strzyga poleciła mi kilka razy dziennie przez chwilę "nie myśleć", by zregenerować energię, oraz kąpać się w rzece by nabrać trzeźwości. Rzeczywiście, odkąd zacząłem stosować jej metody, jestem stanowczo bardziej wypoczęty i zadowolony.
Westchnąłem.
Usłyszałem trzepot skrzydeł. Zastrzygłem uszami - takie trzepotanie zawsze zapowiadało nadejście Mundusa. To z kolei oznaczało kłopoty, szczególnie teraz, gdy mój przyjaciel został oficjalnie pożegnany przez Beryla, który nie wątpił, iż Mundus nigdy już tu nie powróci *.
Otworzyłem oczy zaniepokojony.
- Mundek!
Ptak stał na trawie obok mnie. Drgnąłem.
- Czemu przyleciałeś...? - zapytałem wstając z trawy.
- Przyleciałem cię zobaczyć.
- Nie musiałeś... - spuściłem wzrok. Nie chciałem narażać się na kłopoty, tak, jak nie chciałem narażać na nie Mundusa.
- Podlegam teraz innej władzy. Nie masz się o co martwić - uśmiechnął się ptak - a ty, chyba nie podlegasz Berylowi?
- Nie... - zastanowiłem się, nie podnosząc wzroku. Ptak westchnął cicho.
Usłyszałem w oddali głos Alekei'a. Przestraszyłem się. Nadejście Alekei'a w tej sytuacji także może oznaczać niebezpieczeństwo.

< Alekei? >
* Patrz opowiadanie: Od Beryla CD Eclipse

Od Kasai CD Jaskra

Trzy wilki równocześnie skoczyły w naszą strone. Nie mieliśmy szans, na ucieczkę. Mimo, że próbowałam się bronić, Marmałd szybko przygwoździł mnie do ziemi. W akcie desperacji podpaliłam jego futro. Najprawdopodobniej poinstruowany wcześniej przez Mundusa, niemal od razu wskoczył do jeziora. Jaskier ciągle walczył z Kryzysem. Zerwałam się na równe nogi i zawyłam przeciągle. Cień zaatakował mnie z boku. 
- Co ty wyprawiasz?- sapnął.
- Jesteś głuchy czy niedorozwinięty? Alarm podnoszę. - Zauważyłam zbliżającego się ponownie Marmałda. Zrezygnowałam z defensywy i postanowiłam się przemienić, ale gdy tylko moje oczy rozbłysnęły ogniem, poczułam jak grunt dosłownie osuwa się spod moich łap. Drugi już raz w tym tygodniu straciłam przytomność.


< Jaskrze? >

wtorek, 20 października 2015

Od Jaskra CD Kasai

Mundus przez chwilę patrzył na Kasai, ukrywając rozbawienie. W końcu parsknął śmiechem.
- Co ci tak do śmiechu?! - warknąłem. Nie rozumiałem wielu zachowań Mundusa.
- Nic... proszę, panowie - machnął skrzydłem w kierunku trzech wilków, stojących niepewnie wśród krzaków. Jeden z nach skinął lekko głową, wychodząc z krzewów. Pozostałe poszły w jego ślady.
- To Marmałd, Cień i Kryzys. - ptak przedstawił swoich towarzyszy.
Marmałd, największy z wilków, patrzył na nas prawie że przyjaźnie. Cień i Kryzys wyglądali tylko nieśmiało zza jego pleców. Kryzys, chociaż rozmiarem prawie dorównywał Marmałdowi, nie czuł się chyba pewnie w naszym towarzystwie. Cień, którego imię było jak najbardziej uzasadnione, starał się być niewidzialny i unikał naszych spojrzeń. Niemało przyjemność sprawiało mi patrzenie na niego ze skrytym uśmiechem.
- Może sam powiesz, po co tu przyszliście. Obejdzie się bez złośliwych komentarzy - Mundus ziewnął, machnąwszy skrzydłami.
- Jesteśmy szeregowcami. Będziemy patrolować te tereny - powiedział pewnie Ladyj - od dziś macie obowiązek zachować się tu odpowiednio, to jest, wszystkie godne zainteresowania sprawy zgłaszać nam, nie sprzeciwiać się służbom porządkowym...
- Takie małe zabory? - uśmiechnąłem się złośliwie, choć, przyznam szczerze, wcale nie było mi do śmiechu.
- Tak! - stanowczo wtrącił Mundus - jeśli tak to nazwiesz.
- Wybaczcie, każdą niepokojącą rzecz będę zgłaszać naszej władzy... nie sprzeciwiać się WAM? Jestem młodym samcem alfa Watahy Wielkich Nadziei! Nie muszę się wam podporządkowywać.
- Sprzeciw będzie karany - Mundek uśmiechnął się.
Byłem coraz bardziej zdenerwowany.
- Kiedy zakażecie nam mówić w naszym języku?! - krzyknąłem - Mundusie! Czy mi się zdaje, czy Beryl ostatnio zabronił ci... hm...
- W rzeczy samej. Zabronił mi pojawiania się na terenach WSC. Teraz jednak nie podlegam jego władzy. Przychodzę tu za przyzwoleniem WSJ.
- Jesteś tu bezprawnie - Kasai powiedziała to, jakby chcąc się upewnić w tym przekonaniu.
- Ależ skąd - Mundus uśmiechnął się niewinnie.
- Jesteś stróżem? - zapytał Ladyj Kasai. Ta odwróciła wzrok.
- W takim razie... - popatrzył na Mundusa, jakby przepraszająco.
- Tak, pewnie - Machnął skrzydłem ptak- zabierajcie ją. I Jaskra - jest, jak powiedział, samcem alfa WWN.
 - Gdzie nas zabierzecie?! - krzyknęła Kasai - jak śmiecie... z naszych terenów...!

< Kasai? >

Od Kasai CD Jaskra

- Jeszcze jeden krok, a skończysz jako kupka popiołu... - warknęłam do zbliżającego się wilka.
- Z tym popiołem, chyba trochę przesadziłaś. - Ptak nie krył rozbawienia. - Może się przedstawisz, zamiast grozić naszemu gościowi?
Letyj nie wydawał mi się przesadnie bystry, ale o Mundusie nie można było niestety powiedzieć tego samego. W dodatku w taką pogodę, niewywołanie pożaru graniczyło z cudem. Wyprostowałam się i spojrzałam na nowego "sąsiada".
- Bocian musi za ciebie mówić? Jak nisko jeszcze masz zamiar upaść?- Uśmiechnęłam się kpiąco. Jaskier wydał z siebie ostrzegawczy pomruk. Nie zamierzałam jednak odpuścić, a owy "bocian" wyglądał na zbitego z tropu. - Jeśli masz zamiar tak beztrosko panoszyć się po terenach WSC, staraj się mnie unikać.
Odwróciłam się, wymieniając z towarzyszącym mi basiorem porozumiewawcze spojrzenie. Nie zdążyliśmy przejść nawet dwóch metrów, gdy z lasu wyłoniły się jeszcze trzy wilki. Również potężnie zbudowane i o ciemnej sierści. 
- Anguis in herba*, przyjaciele. - zaśmiał się Mundus.
- Dis aliter visum est.* - warknęłam, używając cytatu, którego nauczyłam się jeszcze za lat szczenięcych.


< Jaskrze? >
---------------
Anguis in herba - dosłownie wąż w trawie; oznacza ukryte niebezpieczeństwo.
Dis aliter visum est - inna jest wola bogów

poniedziałek, 19 października 2015

Od Beryla CD Eclipse

- Och, Eclipse - westchnąłem - nie było mnie, bo złożyłem wizytę naszym `przyjaciołom` w WSJ. Byłem na terenach, które zajęli.
- Rozmawiałeś z nimi?
- Nie...
Pokrótce opowiedziałem Eclipse mój pobyt na naszych terenach zajętych przez wilki z Watahy Szarych Jabłoni.
- Długo jeszcze zamierzają tam siedzieć?! - zirytowała się wadera.
- Nie wiem... lato już dawno minęło, zima idzie, cięgle padają deszcze a oni cały czas są tutaj i nie zamierzają chyba odejść. Już nie wytłumaczą się suszą, która zmusiła ich na przeniesienie się an nasze tereny. Czego oni tu chcą?
Eclipse wzruszyła ramionami.
- Pójdziemy do Borów? - zapytała - nigdzie nie mogę znaleźć Moonlight. Miała dowiedzieć się czegoś o WSJ i przepadła bez śladu.
- Pewnie, czemu nie - ziewnąłem.
Szliśmy powolnym krokiem przemierzając stepy. W trakcie naszej podróży napotkaliśmy Lenka i Mundusa, którzy podążali w tym samym kierunku, co my.
- Witajcie! - krzyknąłem z daleka, machnąwszy łapą.
- Witaj Eclipe. Witaj Berylu - powiedział z cieniem znudzenia ptak.
- Też idziecie do Borów Dworkowych? - zapytałem z zaangażowaniem.
- Po co? To teraz tereny WSJ. Nie mamy potrzeby tam chodzić.
Mundek całe moje zaangażowanie potrafił łatwo zamienić na niechęć. Jedyne, co zdołałem z siebie wydobyć to stłumione, pełne goryczy "Ach...".
- Mundek! -  powiedziałem stanowczo - to jeszcze nie tereny WSJ! To nasze ziemie. Prędzej czy później się stąd wyniosą.
Ujrzałem, że oczy ptaka uśmiechnęły się. Czym prędzej przymknął je i powiedział tylko - Jeszcze się zdziwisz - po czym odwrócił wzrok.
Tylko nieszczerzy odwracają wzrok! Mundus jednak potrafił zawsze ukryć swoją nieszczerość. Śmiał się ze mnie w żywe oczy!
Eclipse chrząknęła znacząco. Popatrzyła w chmury, mówiąc:
- Gdzie zatem zmierzacie?
- Odwiedzić Nędzę. Pamiętacie ją, prawda? - zapytał ptak - Lenek jeszcze jej nie zna, więc idę mu ją pokazać.
Teraz chrząknąłem ja. Pamiętałem Nędzę. Nie wzbudziła mojej sympatii. Czarna wilczyca przepełniona chyba dumą i pewnością siebie. Przy tym odległa i jakby pochodząca z trochę innego świata. Wzbudzała smutek i niepewność.
Tylko Mundus czuł się w jej towarzystwie dobrze, spędzając coraz więcej czasu na wspólnych spacerach po lesie, smutnych rozmowach, (przy których widziałem go często ze łzami w oczach) lub chociażby wspólnym milczeniu. Wyglądał trochę, jakby był w niej zakochany... sprawiał też wrażenie bycia pod jej silnym wpływem.
Popatrzyłem na Eclipse: wadera odwzajemniła spojrzenie. Było coś smutnego w jej wzroku.

< Eclipse? >

sobota, 17 października 2015

Od Eclipse Do Beryla

Ciemność. Widzę wszechogarniającą... ciemność. Nagle jednak słyszę... słyszę śpiew ptaków. Chwilę później czuję ciepło które otacza mnie całą. Otwieram oczy a przed sobą widzę wyblakłe już liście. Chwilę tak trwałam po czym uniosłam wzrok a zaraz potem głowę. Rozejrzałam się ospale
- A co to.. nikogo nie ma? - Po wykrztuszeniu z siebie kilku słów wstałam od niechcenia - Oni synów, ani męża - Zaśmiałam się cicho - No cóż... może później któregoś z nich zobaczę
Otrząsnęłam się, wyprostowałam po czym chwiejnym krokiem wyszłam z jaskini. Przez pierwsze chwile nic nie widziałam przez promienie słoneczne lecz niedługo po tym ustatkowało się to. Powolnym krokiem szłam przez las. Na ścieżce po której szłam walały się różnokolorowe liście. Idąc tak w milczeniu nagle usłyszałam jakieś odgłosy. Poruszyłam uszami a następnie skierowałam się w kierunku wydawanych odgłosów. Po wejściu w krzaki wystawiłam lekko głowę i zaczęłam rozglądać się za tym co emituje te odgłosy. Niedługo po tym ujrzałam małe stadko saren przez co przeraźliwie zaburczało mi w brzuchu. Wzdychnęłam głęboko po czym powtórnie skryłam się w głębi krzewów
- Musze wyszukać lepszej pozycji - Mówiąc to ruszyłam bezszelestnie przed siebie
Niedługo po tym byłam dosłownie za stadem. Przyczaiłam się po czym ruszyłam jak strzała w kierunku młodej sarny. Skoczyłam na jej grzbiet a następnie przegryzłam jej szyję. Długo się nie wierciła zaś stado odbiegło w popłochu. Puściłam ją jeszcze goniąc wzrokiem za stadem lecz kiedy w końcu straciłam je z oczu wzdychnęłam przeciągle wgryzając się w ciało ofiary. Minęło kilkanaście minut a ja zjadłam już sporą część zwierzyny.- Cicho, zbyt cicho... - /pomyślałam. W końcu, w naszej watasze tyle się dzieje przez ostatnie tygodnie... Z rozmyśleń wyrwał mnie szelest liści. Zastrzygłam uszami. Definitywnie wyczułam czyjąś obecność. Zacisnęłam zęby po czym zerknęłam za siebie. Kiedy jednak zwróciłam swój wzrok w kierunku postaci, ona rzuciła się na mnie. Przeturlaliśmy się niecałe dwa metry od mojej zdobyczy a nasza końcowa poza była taka, że mój przeciwnik znajdował się nade mną. Otworzyłam powoli oczy lecz przez niefortunne promienie słonecznie nie mogłam określić kto to był. Kiedy jednak chciałam się ruszyć wilk przygniótł moje ramię do ziemi a następnie... pocałował mnie. Położyłam uszy po sobie po czym odepchnęłam wilka od siebie
- Co, co ty robisz?!
- Eclipse.. co, nie poznajesz mnie?
Wtedy kontrast w moich oczach wyostrzył się dzięki czemu mogłam zobaczyć kim była postać
- B-beryl!? - Pisnęłam wstając na równe nogi
- Oczywiście - Uśmiechnął się szeroko
- G-gdzieś ty był, hy? I co to za pomysł aby mnie tak straszyć?! - Powiedziałam lekko podirytowana
W odpowiedzi usłyszałam śmiech
- Och już przestań się tak złościć - Machnął łapą
Przewróciłam oczami
<Beryl?>

Od Lenka CD Loov'a

Czyżbym słyszał Mundusa?! Tak, chyba tak. Jakże dawno go nie widziałem! I myślałem, że nigdy go nie zobaczę.
Jak miło było odetchnąć w końcu swojskim powietrzem!
Już dawno zniknąłem z terenów watahy, sam nie wiem po co. Wracam, a tam cisza, pustka jakaś niewypowiedziana. Miejsce to tchnęło jakimś niepokojem, zupełnie inaczej niż zwykle. Wyobraziłem sobie właśnie, jak wchodzę do pustego, cichego lasu, a zewsząd otaczają mnie jakieś zmory.
Jednak nie potrafiłem się bać w tak cudowny dzień. Co prawda słońce nie świeciło zbyt mocno i nie było zbyt ciepło, jednak to nadal był mój dom. Kochany i drogi.
Rozejrzałem się. Ptak stał kilkanaście metrów ode mnie, wystając dumnie z nieskoszonego jeszcze zboża. Nie zauważyłem nikogo obok niego. Nagle usłyszałem jakiś niewyraźny głosik. Zmarszczyłem brwi i długo nasłuchiwałem :
-  Masz szczęście, że nie... - przez chwilę mówił niewyraźnie - jestem w nastroju na gonitwy...
Zbliżyłem się. Ku mojemu zdziwieniu, przed Mundusem stał pokaźnych rozmiarów wilczur, o którym wiedziałem tylko tyle, iż nazywa się Loov.
Pieklił się niemiłosiernie i warknął:
- Ale lepiej nie wchodź mi w drogę bom przed śniadaniem i może na tym ucierpieć twój egzaltowany tyłek!
Ptak tylko zmrużył oczy i uśmiechnął się drwiąco.
- Wulgaryzmami będziesz mi rzucać? Odszczekaj to, bo nie jestem teraz zobowiązany się powstrzymywać...
- Mundeek... - uśmiechnąłem się głupawo, wychylając się z żyta - jak dawno cię nie widziałem...
- Witaj Lenku. Uświadom mnie proszę, kto mi wchodzi w drogę.
- Loov - popatrzyłem na zdziwionego wilka - nie możliwe, żebyście się nie znali.
W duchu ucieszyłem się, że spotkałem dwie znajome dusze. Postanowiłem jakoś przerwać ich kłótnię, więc zapytałem.
- Mundusie... gdzie się wszyscy podziali? Jesteście pierwszymi osobami, na których się natknąłem.
Ptak spojrzał na mnie tak, że przez chwilę miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
- A ty gdzie się podziałeś przez ostatnie dwa miesiące? Szukałeś szczęścia w szerokim świecie? Jedynymi wilkami, które są teraz na terenie watahy są: Strzyga, Loov, Andrei, Jaskier i... ty.
- Co?! - podskoczyłem z wrażenia - gdzie reszta?
- Beryl, Eclipse, Alekei i Oleander niedługo wrócą z delegacji, Murka i Lerka zabierając ze sobą Izayę pod ich nieobecność przeniosły się do  Watahy Wielkich Nadziei by odpocząć od trudów codzienności, Kasai jako stróż została wysłana na tereny WWN. A Margo i Marmadiuck? Nie wiem, gdzie ich wywiało.
- Jak widzę, po dawnemu zawsze dobrze poinformowany... - mruknąłem.

< Loov? >

piątek, 16 października 2015

Od Loov'a

Konie, pasące się dotychczas spokojnie na skraju łąki, stanęły dęba a ich przeraźliwe rżenie rozniosło się echem po lesie i rozpalonej słońcem polanie. Zające tylko na chwilę powystawiały uszy po czym czmychnęły zostawiając za sobą w bujnej trawie ślady, mknące niczym oczko puszczone w rajstopach.
To Loov – stary, groźny wilk wkroczył na polanę. Szedł majestatycznym krokiem wdychając zapach wiosennych kwiatów i przerażonej zwierzyny. To wszystko zwiastowało niechybnie zbliżajacą się porę obiadu. Wtem stanął jak wryty a siwa szczęka opadła mu aż po łokcie bo tuż przed nim, zupełnie niewzruszony stał niebieski ptak wielkości bociana i zupełnie nie uciekał w popłochu.
- A Tchy... kchy... Ty kto? - Wychrypiał Loov
- Mundus - rublia. Nie widać? A kto Ty!?-
Wilkowi ciśnienie uderzyło do głowy a oczyska zrobiły się koloru dojrzałych truskawek.
I już nabrał w chrapy powietrza, żeby ryknąć, kłapnąć i zacisnąć szczęki na szyi ptaszyska ale mundus z gracją frumknął kroczek w tył. A zrobił to tak szybko i lekko, że wilk zrobił tylko bezradne pffff! Wypuszczając powietrze jak pęknięty ponton.
- Masz szczęście, że nie jestem w nastroju na gonitwy za ptaszyskami. Ale lepiej nie wchodź mi w drogę bom przed śniadaniem i może na tym ucierpieć twój egzaltowany tyłek!
Nieopodal pojawił się Lenek.

< Lenek? >

czwartek, 15 października 2015

WSC odwieszona!

Aby umilić czytanie... (KONIECZNE!)









Drodzy Członkowie WSC!
Wataha Srebrnego Chabra zaczyna dziś oficjalnie funkcjonować!
Witamy z powrotem, po bardzo długiej nieobecności.
Wataha Srebrnego Chabra wygrzebała się już ze zgliszczy swej dawnej egzystencji i rozpoczyna nowy rozdział!

Poznajcie Watahę Szarych Jabłoni!
Dowiedzcie się, kim są tajemnicze wilki, które niebawem przybędą na nasze tereny!

                                                                              Wasz samiec alfa,
                                                                                  Beryl