środa, 21 października 2015

Od Jaskra do Alekei'a

Leżałem na grzbiecie, z uśmiechem na pysku. Starałem się nie myśleć o niczym, jednak nie wychodziło mi to zupełnie.
Strzyga poleciła mi kilka razy dziennie przez chwilę "nie myśleć", by zregenerować energię, oraz kąpać się w rzece by nabrać trzeźwości. Rzeczywiście, odkąd zacząłem stosować jej metody, jestem stanowczo bardziej wypoczęty i zadowolony.
Westchnąłem.
Usłyszałem trzepot skrzydeł. Zastrzygłem uszami - takie trzepotanie zawsze zapowiadało nadejście Mundusa. To z kolei oznaczało kłopoty, szczególnie teraz, gdy mój przyjaciel został oficjalnie pożegnany przez Beryla, który nie wątpił, iż Mundus nigdy już tu nie powróci *.
Otworzyłem oczy zaniepokojony.
- Mundek!
Ptak stał na trawie obok mnie. Drgnąłem.
- Czemu przyleciałeś...? - zapytałem wstając z trawy.
- Przyleciałem cię zobaczyć.
- Nie musiałeś... - spuściłem wzrok. Nie chciałem narażać się na kłopoty, tak, jak nie chciałem narażać na nie Mundusa.
- Podlegam teraz innej władzy. Nie masz się o co martwić - uśmiechnął się ptak - a ty, chyba nie podlegasz Berylowi?
- Nie... - zastanowiłem się, nie podnosząc wzroku. Ptak westchnął cicho.
Usłyszałem w oddali głos Alekei'a. Przestraszyłem się. Nadejście Alekei'a w tej sytuacji także może oznaczać niebezpieczeństwo.

< Alekei? >
* Patrz opowiadanie: Od Beryla CD Eclipse

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz