Popatrzyliśmy na siebie ze zdziwieniem. Coś jakby nas tknęło. W tym samym momencie drgnęliśmy, a nasze oczy spotkały się. Zaczęliśmy biec przed siebie. krople cały czas widniały na ziemi. Mniej lub bardziej regularne, mniejsze lub większe. Czasem pod krzakiem, czasem wśród mchu.
- Eclipse, zobacz! - podniosłem głos, wskazując łapą na ciemne plamki na ziemi.
Wadera, wyraźnie wyrwana z zamyślenia, spojrzała na ciemne ślady... krwi.
To stanowczo była krew. Czułem to. Eclipse warknęła cicho.
- Czyja to krew? - zapytała, nie oczekując chyba jednak odpowiedzi.
- Nie wiem - powiedziałem sam z siebie - to może być krew wilka. Albo ptaka. Nie wiem. Jednak nie czuję tutaj zapachu jeleni, czy zajęcy... to nie mogła być ofiara jakiegoś członka WSC.
Nagle, zobaczyliśmy coś dziwnego pod krzakiem. Las nagle wydał mi się złowrogi.
Pod gałęziami leżało duże, szare...
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz