Kasai osunęła się na ziemię.
- Kasai! - wrzasnąłem. Nie odpowiedziała. Wtedy wilki już bez przeszkód zaprowadziły nas na tereny Watahy Szarych Jabłoni. Nie protestowałem, mając nadzieję, że podróż ta minie jak najszybciej i, że to co nas potem spotka, nie będzie bardzo nieprzyjemne.
Po kilkudziesięciu minutach znaleźliśmy się we wielkiej grocie. Czekał w niej na nas samiec alfa WSJ - Kanjiel.
Mundus i Ladyj weszli do jaskini razem z nami.
- Czego od nas chcecie? - zapytałem bezemocjonalnie.
- Witam, Jaskrze, witam Kasai - uśmiechnął się Kanjiel - nie wymagamy od was dużo. Chcemy jedynie... ehrm... gościć was na naszych terenach przez jakiś czas.
- Z tego co wiem, nie są to wasze tereny - syknęła Kasai.
- Jeszcze, teoretycznie nie - mruknął samiec alfa WSJ. Potem zwrócił się do Mundusa - a alfy? I ten drugi stróż?
Ptak wzruszył ramionami, wbijając wzrok w ziemię.
- Paszoł won! - wilk warknął, na co Mundus pośpiesznie opuścił jaskinię.
- A więc ty jesteś młodym samcem alfa? - zapytał Kanjiel, patrząc na mnie.
- Tak - odpowiedziałem cicho, patrząc na niego spode łba.
- Twój ojciec ma się dobrze? - zapytał ze złośliwym uśmiechem - byłby teraz tutaj, jednak mój beznadziejny doradca potrafi wypełnić tylko połowę zadania, które mu powierzyłem.
Za plecami wilka, w wejściu do jamy, ujrzałem Mundusa. Stał oparty o ścianę. Uśmiechał się lekko. Widać po nim było też lekkie zażenowanie. To o nim mówił Kanjiel.
- Ale i ta połowa dobra. Jutro wyślę go po waszych rodziców - kontynuował wilczur - może przynajmniej Beryla mi przyprowadzi, miernota jedna.
Wymieniliśmy z Kasai porozumiewawcze spojrzenia.
Poczułem się trochę lepiej. Chyba nic nam nie grozi, szczególnie, że, jak widzę, Kanjiel jest osobnikiem dość prostym i szczerym.
< Kasai? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz