Chodziłem w tę i we w tę po jaskini. Co chwila pomrukiwałem groźnie.
- Co oni sobie myślą?! - wykrzyknąłem w końcu - wchodzą na nasze tereny z uśmiechem na ustach i wesoło ogłaszają, że od dziś jesteśmy pod ich zaborami... zamykają nas w jaskini na NASZYCH terenach... są bezczelni! Chcą, wchodzą i biorą!
Zupełnie zapomniałem, że kiedyś i mój ojciec wszedł na tereny WSC jak na swoje... za błogosławieństwem Mundusa, oczywiście *.
Kasai westchnęła smutno, kręcąc głową.
- Nie możemy tylko siedzieć tutaj, i się denerwować - powiedziała - mam pomysł - dodała ciszej.
- Jaki? - zapytałem z niewielką nadzieją.
- Może... postaralibyśmy się ich skłócić?
- Tak myślisz? Nie wiem, czy to dobry pomysł. Podobno są bardzo solidarni, a jeśli się zorientują, może się to dla nas źle skończyć.
- To, że są jednościowi, powiedział Mundus, nieprawdaż? Zanim jeszcze okazało się, że z nimi współpracuje...? - Kasai uśmiechnęła się lekko.
- Tak... masz rację.
Do jaskini wszedł właśnie jeden z wilków. Nie zwracał na nas uwagi. stanął pod ścianą i zaczł grzebać pazurami w ziemi. Podszedłem do niego.
- Przyjacielu... - zacząłem, nieświadomie powtarzając słowa Mundusa, które wypowiadał zawsze, gdy mnie spotykał.
- Tak? - wilk spojrzał na mnie spode łba, nie podnosząc głowy i dalej kopiąc w ziemi.
- Czy wiesz może... jak długo będziemy tu... przebywać?
- Nie mi to wiedzieć. Może miesiąc, może dwa.
Drgnąłem. Obcy wilk nie zdawał się być przejęty rozmową. Usiadł na ziemi spoglądając mi w oczy.
- Ach... mogę znać imię pana?
- Wasyl - wilk ziewnął, machając ogonem.
Bezradnie popatrzyłem na Kasai. Cóż dalej robić? Co powiedzieć?
< Kasai? >
* Patrz: Od Beryla CD Eclipse, i dalsze opowiadania z tej serii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz