Patrzyłem ze złością na ptaka. W końcu wycedziłem przez zęby:
- Ponad trzydzieści wilków należy do WSJ... większość zaciągnięta do wojska... zaczynam rozumieć. Zbyt dużo szczegółów.
- Berylu, proszę... - Mundus jęknął żałośnie
- Cicho! Nam donosiłeś na WSJ... a WSJ na nas?
Ptak wbił wzrok w ziemię.
- Przeklęty szpieg! Dlaczego ciągle to robisz?! Czy przy każdej okazji musisz być przeciwko nam?! - krzyknąłem.
- Berylu! - zawołał bezrdanie ptak - nie mogłem inaczej...!
- Nie mogłeś? - zmrużyłem oczy - z kim zatem jesteś? Z nami, czy z nimi?
- Ja... - Mundus mówił złamanym głosem ze łzami w oczach - jestem z wami, ale nie mogę być przeciwko nim...
- Dlaczego?! - krzyknąłem bez namysłu.
- Bo we mnie płynie ta sama krew, co w nich - odpowiedział ze spokojem.
Zamilkłem.
- Co masz na myśli? - zapytała Eclipse.
- Pochodzę... z ich terenów, oni pochodzą z moich... tłumacz to sobie jak chcesz. To moja... rodzina.
- Przecież urodziłeś się w Rosji! - zaprzeczyła wadera. Ptak nerwowo pokręcił głową, zaciskając powieki.
- Na północnym wschodzie... bardzo dalekim... - Mundus mówił chaotycznie, wbijając wzrok w dal - stamtąd pochodzi cały mój gatunek... ja, moja matka... moja siostra i wiele innych, których nawet nie znam.
Nie znacie nazwy tego kraju. Jest zbyt daleko.
Przez chwilę zbierałem myśli.
- Precz, szpiegu! Powiedz im, że nie będzie żadnej ugody! Nigdy! Nie poddamy się! Niech walczą, jeśli ich na to stać! A jeśli jeszcze raz cię tu zobaczę, zabiję jak psa! - wrzasnąłem, kładąc uszy po sobie. Sam po sobie nie spodziewałem się takiego wybuchu gniewu.
Mundus jakby na to czekając, wstał i mrużąc oczy syknął:
- Ja tu jeszcze wrócę... - to mówiąc, zanim zdążyłem zareagować, odleciał.
W tamtej chwili, przypomniałem sobie dziwnie akcentowane słowa Kanjiela. Już wiem, skąd znałem ten akcent. Przecież Mundus mówił tak samo... nie kłamał. Rzeczywiście był jego rodakiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz