Laponia zastrzygła przyjaźnie uszami. Obie wadery wydawały się być naprawdę miłe, co odprężyło ognistej barwy samicę. Szum wodospadu w tle powoli zaczynał działać coraz bardziej kojąco, a Laponia z każdą chwilą zaczynała czuć się bezpieczniej. Umysł samicy powoli wyzbywał się myślenia o samej sobie jako o intruzie, a członku tejże watahy.
Po chwili rozmów o wszystkim, jak i o niczym zarazem, wszystkie trzy samice ruszyły dalej, w stronę Plaży Wschodniej, jak to nazwała cel podróży Joena. Po drodze biała jak śnieg samica ogłosiła, że musi iść dalej. Pozostałe wędrowniczki pożegnały przyjaźnie towarzyszkę i ruszyły przed siebie. Wdzięczność do Joeany, jaką odczuwała Laponia, była czymś ciężkim do opisania. Pozwoliła jej zostać na terenach watahy, poznać nowych towarzyszy i odnaleźć się w terenach sfory, na których póki co, Laponia czuła się jak okruch piasku na całej, wielkiej plaży.
Czarna i ruda wadera były już niemalże na plaży, gdy do ich uszu doszedł czyjś bieg. Zatrzymały się, nasłuchując uważnie. Tajemnicza postać była bliżej, niż Laponia myślała, przez co spięła się niewidocznie. Wilk zwolnił, by spokojniejszym, pewnym siebie krokiem, wyjść na spotkanie obu waderom.
Tajemniczy ktosiu? Joeno? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz