sobota, 9 listopada 2019

Od Konwalii Jaskry Jaśminowej CD Agresta - "W Świetle Dnia"

Konwalia zbladła nieco pod sierścią, zaraz jednak na jej pysk przywróciły wcześniejsze kolory.
Nie znała się na polityce. Nie wiedziała, co ma robić. A jeśli coś zawali? Popełni błąd? Przesadzi?
Nie, stop. To Konwalia Jaskra Jaśminowa. Jeden krok do tyłu, dwa do przodu, czyż nie? Poradzi sobie.
— Już się nie mogę doczekać — rzuciła, uśmiechając się kącikiem ust. Radosne oczekiwanie rozgościło się w jej brzuchu.


Nie spodziewała się, że będzie tak tłoczno.
Owszem, z tyłu głowy huczało jej słowo "zebranie", ale nie miała pojęcia, że obejmuje ono grupę większą niż kilka głów. Dotychczas myślała, że polityka jest rzeczą, którą zajmuje się najwyżej dziesięć wilków, dyktujących innym, co mają robić.
Oczywiście, nie żeby narzekała. Tłumy to coś, co kochała najbardziej. Gdzie indziej mogłaby być najbardziej sobą? Uśmiech od razu rozjaśnił jej pysk.
— Rozdzielamy się, Leo — powiedziała do towarzyszącego jej basiora. — Ty zajmij się politycznymi konwenansami, a ja postaram się przeciągnąć na naszą słuszną stronę jak najwięcej.
— Tak jest — odparł na to z godnością Leonardo i od razu wmieszał się w tłum. Konwalia zaczekała jeszcze trochę, po czym również zanurzyła się w odmętach jaskini.
Od razu wypatrzyła basiora, który wyglądał... Ważnie. Miała nosa do takich rzeczy.
Widać było, że był doświadczony, nieco starszy, ale wszyscy spoglądali na niego z respektem. Oto więc jej cel. Podeszła bliżej, chrząkając znacząco.


— I jak wam poszło? — zapytał Agrest, leżąc obok Konwalii.
— Całkiem dobrze. — Wadera wzruszyła ramionami, wtulając ufnie pysk w sierść na jego szyi.
Milczeli chwilę.

< Agrest? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz