Zaczaiłem się na stado jeleni. Było tam kilka młodych, te jednak trzymały się blisko silnych dorosłych łań. Sam mogłem nie dać im rady. Westchnąłem ciężko.
Zaczynałem być głodny, jednak obawiałem się atakować tego stada samodzielnie. Zawsze towarzyszył mi Loov lub Beryl. Dziś nie było ani jednego. Niepewnie odwróciłem się w stronę Moon i Mundusa. Wadera z zamkniętymi oczami leżała pod drzewem a ptak skubał trawę rosnącą na polanie.
Powoli zawróciłem. Dziś najwyżej nie zjem obiadu. Może później uda mi się upolować jakiegoś zająca.
Gdy zbliżyłem się do moich towarzyszy, Moon drgnęła i otworzyła oczy.
- Nie upolowałeś nic? - zapytała. Milcząc, pokręciłem głową.
- Jest ich za dużo. Mogę nie dać rady.
- Możesz też dać - mruknął Mundus nadal skubiąc trawę.
- Możesz nie obżerać się przy mnie tym zielskiem? - warknąłem, zirytowany brakiem możliwości najedzenia się czymkolwiek.
- Przecież się nie obżeram! - Mundus wyprostował się i spojrzał na mnie z wyrzutem.
Usłyszałem ciche westchnienie wadery. Popatrzyłem na nią.
< Moon? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz