Piękne było wrócić do domu, nie zaprzątając sobie niczym głowy i móc w końcu odetchnąć z ulgą. Sprawa załatwiona.
Dzięki Mundusowi, oczywiście. Nie byłem już na niego tak bardzo zły. Co prawda przy każdej możliwej okazji współpracuje z wrogiem co zazwyczaj nie wychodzi nam na korzyść, jednak czasem może się przydać. Kto wie - może właśnie dzięki tej współpracy.
Usiadłem, a następnie położyłem się w jaskini. Przyjemnej, chłodnej i pustej. Po nadmiarze wrażeń dnia dzisiejszego musiałem ochłonąć. Było tak cicho i spokojnie, że przeszedł mnie gorący dreszcz nagłej radości. Każdy z nas chyba zna to uczucie.
Szybko zachciało mi się spać. Zawsze gdy spałem w dzień budziłem się chory, toteż długo walczyłem z sennością. Po chwili jednak uznałem, że sen to najprzyjemniejsza i najciekawsza rzecz jaką mogę w tej chwili zrobić, rozpłaszczyłem się pod ścianą i z błogością zasnąłem.
Obudziłem się niecałą godzinę później jak zawsze przemarznięty i obolały. Westchnąłem. Musiałem poczekać chwilę, aż dostatecznie się rozbudzę.
Na dworze było szarzej niż gdy zasypiałem, jednak dzień się jeszcze nie kończył. Ponieważ miałem jeszcze trochę czasu do zmierzchu, postanowiłem wyjść z jaskini w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego zajęcia.
< Margo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz