Strażnicy wyszli, a Kanijel rzucił Mundusowi pełne niechęci spojrzenie. Ptak rozumiejąc aluzję, odleciał.
- O co chcesz nas zapytać? - odezwał się Jaskier po chwili milczenia.
- Mam... Pewną propozycję. Wysłuchacie mnie?
- A mamy inny wybór? - Westchnęłam.
- Dobra, miejmy to już za sobą.
Wilk skinął głową i przeniósł wzrok na Jaskra.
- Nie wiem, czy mogę ufać Mundusowi. Zdaję sobie sprawę, że w każdej chwili może nas zdradzić, tym bardziej, że w jakimś stopniu pozostaje wierny WSC...
- Do rzeczy. - Warknęłam zniecierpliwiona. Nie miałam ochoty rozmawiać o ptaku.
- Chcę w razie czego mieć za linią wroga kogoś, kto nie wypowie mi posłuszeństwa, dlatego wypuszczę jedno z was. - Uśmiechnął się chytrze. Przez chwilę nie mogłam zrozumieć znaczenia jego słów.
- Chyba sobie ze mnie kpisz! - krzyknął Jaskier.Nagle dotarło do mnie, że lepsza okazja na wydostanie się stąd może się już nie nadarzyć. Ucieczka w pojedynkę, mogłaby okazać się lepszą opcją... Wtedy nie musiałabym się hamować. Podjęłam decyzję.
- Zostaję. - oświadczyłam. Kanijel zawahał się przez moment, po czym wezwał strażników.- Odprowadźcie go do granicy... - polecił.
- Nigdzie nie pójdę!
- Pójdziesz i będziesz wykonywać rozkazy. W przeciwnym razie twojej... przyjaciółce może stać się krzywda.
- Gadaj zdrów. - Uśmiechnęłam się lekceważąco. - Nie jestem jakimś tam zwykłym wilkiem.
Wilczur prychnął kpiąco wyszedł z jaskini, a Jaskier zdecydował się wreszcie na opuszczenie terenu WSJ. Pozostało mi jedynie czekać na zmrok. Zawsze byłam zdania, że ogień wygląda nocą efektywniej.
< Jaskrze? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz