- Witaj! - zamachałem ogonem ciesząc się, że wadera już się obudziła.
- Wi... - Moon otworzyła oczy szerzej.
- Znalazłem cię. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam... - wypaliłem bez namysłu.
- Ależ skąd - mruknęła wadera. Widziałem, że nie była zachwycona.
- Liczyłem na to, że udasz się ze mną do alf. Beryl zawsze chce lepiej poznać wszystkich nowych członków. Także ciebie.
- Aha - Moon wstała, otrzepała się z piasku i bez przejęcia machnęła ogonem.
- Idziemy? - zapytałem wesoło.
- Tak - wadera westchnęła - to daleko? Może moglibyśmy jutro?
- Jeśli chcesz. Jutro pewnie pogoda będzie gorsza. Szkoda.
Wilczyca zrobiła kilka kroków przed siebie i spojrzała w niebo. Było szare, ale nie było bardzo zimno.
- Jeśli chcesz, mogę pokazać ci wszystkie nasze tereny - zacząłem - znam tu wszystko, bo jestem stróżem. A mi samemu już znudziło się codziennie okrążać je i patrzeć na te same drzewa, na te same kamienie... razem zawsze przyjemniej. Co powiesz?
- No nie wiem... mówiłam ci już, że wszystko zobaczę w swoim czasie.
- A może mógłbym cię z kimś zapoznać? wszystkich tu znam. Mieszkam tu od urodzenia.
- Nie czuję potrzeby znać wszystkich - westchnęła Moon - przynajmniej w pierwszych dniach pobytu tutaj. Znam ciebie, Beryla, Eclipse, Mundusa... tyle chyba na razie wystarczy! Mam się do kogo zwrócić po pomoc w razie potrzeby.
- Jak wolisz - spuściłem wzrok.
Weszliśmy do jaskini Eclispe i Beryla. Panowało w niej zamieszanie. Beryl biegał po całej jaskini przeszukując każdy kąt i co chwila wyglądał z jaskini jakby się kogoś spodziewał, Eclipse krążyła pod ścianami jakby szukając jakiejś szczeliny a Alekei - jeden z dwóch synów alf - siedział w kącie, grzebiąc w jakichś pożółkłych papierach.
< Moon? >
poniedziałek, 29 lutego 2016
Od Kasai CD Jaskra
Nie mogłam usiedzieć w miejscu. Krążyłam po jaskini, co jakiś czas spoglądając w stronę wyjścia. Próbowałam zaplanować ucieczkę, ale nie mogłam się na niczym skupić. Położyłam się w końcu przy wyjściu i czekałam na zachód słońca. Niemal natychmiast obok pojawił się Mundus. Zignorowałam jego komentarze i spojrzałam w niebo. Chmur nie było dużo i z pewnością nie były burzowe. Zapowiadało się naprawdę nieźle. Położyłam głowę na łapach i zamknęłam oczy. Ptak nie dawał jednak za wygraną i szturchnął mnie nogą. Spojrzałam na niego.
- Mogłabyś w końcu posłuchać co mam do powiedzenia? - zapytał wyraźnie zdenerwowany.
- Przemyśle to. Zapytaj jutro...
- Nie mam czasu na żarty! - Upewniwszy się, że strażnicy są zajęci sobą, dodał szeptem: - Chcę ci pomóc w ucieczce. Mam szanse pozbyć się ciebie zanim narobisz mi większych kłopotów.
- Dzięki, ale chyba sobie poradzę... - zapewniłam.
-Tak, i puścisz z dymem pół lasu? Jak to dobrze rozegramy zorientują się dopiero rano.
Nie byłam pewna czy chce korzystać z jego pomocy, ale postanowiłam zaryzykować. Miałam nadzieję, że nie wpadnę z deszczu pod rynnę.
- Dobra, jaki jest plan? - zapytałam. Ptak uśmiechnął się złośliwie.
- Znajdę strażnikom jakieś zajęcie zaraz po zachodzie słońca, a ty się wymkniesz. Proste, co nie?
- Na pewno nie zgadną, że zrobiłeś to specjalnie. - powiedziałam z nutą sarkazmu w głosie.
- Będę udawał, że o niczym nie wiem. - zapewnił Mundus.
Czyli jak zawsze, pomyślałam. Ptak zniknął równie szybko jak się pojawił. Czekanie na zmrok strasznie mi się dłużyło, ale byłam już nieco spokojniejsza.
***
Ostatnie promienie słońca zniknęły za przysłaniającymi horyzont drzewami. Chwilę później odprowadzałam już wzrokiem odchodzących gdzieś z "bocianem" strażników. Wyjrzałam z jaskini. Reszta WSJ była zajęta własnymi sprawami. Z duszą na ramieniu wymknęłam się z jaskini i zaczęłam skradać się powoli w stronę lasu. Starałam się poruszać jak najciszej. Mijając linię drzew, przyspieszyłam, a po paru metrach puściłam się biegiem przed siebie. Będąc już w głębi terenów WSC, zatrzymałam się na chwilę, by odpocząć. Miałam wrażenie, że poszło zbyt łatwo. Zmieniłam kierunek wędrówki. Przede wszystkim chciałam powiadomić Jaskra, że udało mi się uciec i jestem już bezpieczna. Nie bardzo jednak wiedziałam, w którą stronę mam iść. Nigdy nie mogłam spamiętać, które tereny są koło których. Westchnęłam. Nie przypadła mi do gustu myśl o chodzeniu nocą w kółko po lesie, ale kto nie ma w głowie, ten ma w nogach...
< Jaskrze? >
- Mogłabyś w końcu posłuchać co mam do powiedzenia? - zapytał wyraźnie zdenerwowany.
- Przemyśle to. Zapytaj jutro...
- Nie mam czasu na żarty! - Upewniwszy się, że strażnicy są zajęci sobą, dodał szeptem: - Chcę ci pomóc w ucieczce. Mam szanse pozbyć się ciebie zanim narobisz mi większych kłopotów.
- Dzięki, ale chyba sobie poradzę... - zapewniłam.
-Tak, i puścisz z dymem pół lasu? Jak to dobrze rozegramy zorientują się dopiero rano.
Nie byłam pewna czy chce korzystać z jego pomocy, ale postanowiłam zaryzykować. Miałam nadzieję, że nie wpadnę z deszczu pod rynnę.
- Dobra, jaki jest plan? - zapytałam. Ptak uśmiechnął się złośliwie.
- Znajdę strażnikom jakieś zajęcie zaraz po zachodzie słońca, a ty się wymkniesz. Proste, co nie?
- Na pewno nie zgadną, że zrobiłeś to specjalnie. - powiedziałam z nutą sarkazmu w głosie.
- Będę udawał, że o niczym nie wiem. - zapewnił Mundus.
Czyli jak zawsze, pomyślałam. Ptak zniknął równie szybko jak się pojawił. Czekanie na zmrok strasznie mi się dłużyło, ale byłam już nieco spokojniejsza.
***
Ostatnie promienie słońca zniknęły za przysłaniającymi horyzont drzewami. Chwilę później odprowadzałam już wzrokiem odchodzących gdzieś z "bocianem" strażników. Wyjrzałam z jaskini. Reszta WSJ była zajęta własnymi sprawami. Z duszą na ramieniu wymknęłam się z jaskini i zaczęłam skradać się powoli w stronę lasu. Starałam się poruszać jak najciszej. Mijając linię drzew, przyspieszyłam, a po paru metrach puściłam się biegiem przed siebie. Będąc już w głębi terenów WSC, zatrzymałam się na chwilę, by odpocząć. Miałam wrażenie, że poszło zbyt łatwo. Zmieniłam kierunek wędrówki. Przede wszystkim chciałam powiadomić Jaskra, że udało mi się uciec i jestem już bezpieczna. Nie bardzo jednak wiedziałam, w którą stronę mam iść. Nigdy nie mogłam spamiętać, które tereny są koło których. Westchnęłam. Nie przypadła mi do gustu myśl o chodzeniu nocą w kółko po lesie, ale kto nie ma w głowie, ten ma w nogach...
< Jaskrze? >
sobota, 27 lutego 2016
Od Moon CD Lenka
-To ja was zostawię.. -wstałam i rozciągnęłam się.
-Nie czemu? -spytał basior.
-A jakoś tak przede się..
Ruszyłam przed siebie. Przeszłam cały las i szłam dalej, zatrzymałam się przy strumieniu i wzięłam kilka łyków chłodnej wody. Potem ruszyłam w stronę Gór. PO kliku godzinach wędrówki doszłam do pierwszych dolin górskich. Byłam padnięta wędrówką położyłam się w jednej w jaskiń. NIestety mi się przysnęło. Kiedy się obudziłam nade mną stał znany mi już basior. "Ale wpadłam" pomyślałam i spaliłam się ze wstydu.
( Lenek? wybacz brak weny... :c )
-Nie czemu? -spytał basior.
-A jakoś tak przede się..
Ruszyłam przed siebie. Przeszłam cały las i szłam dalej, zatrzymałam się przy strumieniu i wzięłam kilka łyków chłodnej wody. Potem ruszyłam w stronę Gór. PO kliku godzinach wędrówki doszłam do pierwszych dolin górskich. Byłam padnięta wędrówką położyłam się w jednej w jaskiń. NIestety mi się przysnęło. Kiedy się obudziłam nade mną stał znany mi już basior. "Ale wpadłam" pomyślałam i spaliłam się ze wstydu.
( Lenek? wybacz brak weny... :c )
czwartek, 25 lutego 2016
wtorek, 23 lutego 2016
Urodziny WSC!
Drodzy Członkowie!
24 lutego, Wataha Srebrnego Chabra obchodzi swoje kolejne urodziny! Dziś minął jej trzeci rok. Z tej okazji dziękujemy wszystkim członkom za lojalność i pisanie opowiadań urozmaicających naszej watahę i ożywiającej jej. To dzięki Wam jest jeszcze aktywna!
Szczególne podziękowania pragnę złożyć graczowi bziobzio, którego właściciel jest z nami praktycznie od początku - najpierw jako Teler, teraz jako Lenek.
Wasz samiec alfa,
Beryl
24 lutego, Wataha Srebrnego Chabra obchodzi swoje kolejne urodziny! Dziś minął jej trzeci rok. Z tej okazji dziękujemy wszystkim członkom za lojalność i pisanie opowiadań urozmaicających naszej watahę i ożywiającej jej. To dzięki Wam jest jeszcze aktywna!
Szczególne podziękowania pragnę złożyć graczowi bziobzio, którego właściciel jest z nami praktycznie od początku - najpierw jako Teler, teraz jako Lenek.
Wasz samiec alfa,
Beryl
Od Beryla CD Margo
Piękne było wrócić do domu, nie zaprzątając sobie niczym głowy i móc w końcu odetchnąć z ulgą. Sprawa załatwiona.
Dzięki Mundusowi, oczywiście. Nie byłem już na niego tak bardzo zły. Co prawda przy każdej możliwej okazji współpracuje z wrogiem co zazwyczaj nie wychodzi nam na korzyść, jednak czasem może się przydać. Kto wie - może właśnie dzięki tej współpracy.
Usiadłem, a następnie położyłem się w jaskini. Przyjemnej, chłodnej i pustej. Po nadmiarze wrażeń dnia dzisiejszego musiałem ochłonąć. Było tak cicho i spokojnie, że przeszedł mnie gorący dreszcz nagłej radości. Każdy z nas chyba zna to uczucie.
Szybko zachciało mi się spać. Zawsze gdy spałem w dzień budziłem się chory, toteż długo walczyłem z sennością. Po chwili jednak uznałem, że sen to najprzyjemniejsza i najciekawsza rzecz jaką mogę w tej chwili zrobić, rozpłaszczyłem się pod ścianą i z błogością zasnąłem.
Obudziłem się niecałą godzinę później jak zawsze przemarznięty i obolały. Westchnąłem. Musiałem poczekać chwilę, aż dostatecznie się rozbudzę.
Na dworze było szarzej niż gdy zasypiałem, jednak dzień się jeszcze nie kończył. Ponieważ miałem jeszcze trochę czasu do zmierzchu, postanowiłem wyjść z jaskini w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego zajęcia.
< Margo? >
Dzięki Mundusowi, oczywiście. Nie byłem już na niego tak bardzo zły. Co prawda przy każdej możliwej okazji współpracuje z wrogiem co zazwyczaj nie wychodzi nam na korzyść, jednak czasem może się przydać. Kto wie - może właśnie dzięki tej współpracy.
Usiadłem, a następnie położyłem się w jaskini. Przyjemnej, chłodnej i pustej. Po nadmiarze wrażeń dnia dzisiejszego musiałem ochłonąć. Było tak cicho i spokojnie, że przeszedł mnie gorący dreszcz nagłej radości. Każdy z nas chyba zna to uczucie.
Szybko zachciało mi się spać. Zawsze gdy spałem w dzień budziłem się chory, toteż długo walczyłem z sennością. Po chwili jednak uznałem, że sen to najprzyjemniejsza i najciekawsza rzecz jaką mogę w tej chwili zrobić, rozpłaszczyłem się pod ścianą i z błogością zasnąłem.
Obudziłem się niecałą godzinę później jak zawsze przemarznięty i obolały. Westchnąłem. Musiałem poczekać chwilę, aż dostatecznie się rozbudzę.
Na dworze było szarzej niż gdy zasypiałem, jednak dzień się jeszcze nie kończył. Ponieważ miałem jeszcze trochę czasu do zmierzchu, postanowiłem wyjść z jaskini w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego zajęcia.
< Margo? >
sobota, 20 lutego 2016
Od Margo CD Beryla
Byłam przeszczęśliwa, ale też zdziwiona. Teraz, już nie miałam wątpliwości. Wiedziałam, że ptak na pewno ma coś za uszami, a ten jego tajemniczy charakter i to, jak trzymał nas w napięciu... miałam tego już dosyć!
- Powiesz nam coś więcej? - zapytałam
- Nie widzę takiej potrzeby... - odpowiedział zaskoczony
- Jak to? Tylko, że my musimy wiedzieć! Ta sprawa dotyczy nas! - powiedział Beryl.
- Hmm... Może, ale do gadania mnie nie zmusicie. Nie mam obowiązku mówienia wam wszystkiego - stwierdził Mundus.
- Ale czy nie mamy prawa wiedzieć? - spytał basior
- Oczywiście, że macie, ale ja nie mam obowiązku was o tym informować - odparł, po czym polecił dwóm wilkom, aby nas wyprosili. Wyszliśmy z jaskini i wpatrywaliśmy się chwilę w niebo.
- No cóż, jakiś pomysł? No, chyba, że masz zamiar to tak zostawić... W sumie, to nie ważne jak, a ważne że w ogóle już po wszystkim! Jednak moim zdaniem... Nieważne, co Ty o tym myślisz?
- Myślę, że... Chodźmy do domu. Zajmiemy się tym na spokojnie, później. Nie ma potrzeby teraz się nad tym głowić. Masz rację, ważne, że już po wszystkim. Wróćmy do siebie i odpocznijmy - powiedział. Szliśmy spokojnym spacerkiem. Po powrocie położyłam się w kącie swojej jaskini. Obok mnie położył się Elver. Dobrze było być już u siebie, nie martwiąc się już niczym...
< Beryl? >
- Powiesz nam coś więcej? - zapytałam
- Nie widzę takiej potrzeby... - odpowiedział zaskoczony
- Jak to? Tylko, że my musimy wiedzieć! Ta sprawa dotyczy nas! - powiedział Beryl.
- Hmm... Może, ale do gadania mnie nie zmusicie. Nie mam obowiązku mówienia wam wszystkiego - stwierdził Mundus.
- Ale czy nie mamy prawa wiedzieć? - spytał basior
- Oczywiście, że macie, ale ja nie mam obowiązku was o tym informować - odparł, po czym polecił dwóm wilkom, aby nas wyprosili. Wyszliśmy z jaskini i wpatrywaliśmy się chwilę w niebo.
- No cóż, jakiś pomysł? No, chyba, że masz zamiar to tak zostawić... W sumie, to nie ważne jak, a ważne że w ogóle już po wszystkim! Jednak moim zdaniem... Nieważne, co Ty o tym myślisz?
- Myślę, że... Chodźmy do domu. Zajmiemy się tym na spokojnie, później. Nie ma potrzeby teraz się nad tym głowić. Masz rację, ważne, że już po wszystkim. Wróćmy do siebie i odpocznijmy - powiedział. Szliśmy spokojnym spacerkiem. Po powrocie położyłam się w kącie swojej jaskini. Obok mnie położył się Elver. Dobrze było być już u siebie, nie martwiąc się już niczym...
< Beryl? >
poniedziałek, 15 lutego 2016
Od Lenka CD Moon
Zaczaiłem się na stado jeleni. Było tam kilka młodych, te jednak trzymały się blisko silnych dorosłych łań. Sam mogłem nie dać im rady. Westchnąłem ciężko.
Zaczynałem być głodny, jednak obawiałem się atakować tego stada samodzielnie. Zawsze towarzyszył mi Loov lub Beryl. Dziś nie było ani jednego. Niepewnie odwróciłem się w stronę Moon i Mundusa. Wadera z zamkniętymi oczami leżała pod drzewem a ptak skubał trawę rosnącą na polanie.
Powoli zawróciłem. Dziś najwyżej nie zjem obiadu. Może później uda mi się upolować jakiegoś zająca.
Gdy zbliżyłem się do moich towarzyszy, Moon drgnęła i otworzyła oczy.
- Nie upolowałeś nic? - zapytała. Milcząc, pokręciłem głową.
- Jest ich za dużo. Mogę nie dać rady.
- Możesz też dać - mruknął Mundus nadal skubiąc trawę.
- Możesz nie obżerać się przy mnie tym zielskiem? - warknąłem, zirytowany brakiem możliwości najedzenia się czymkolwiek.
- Przecież się nie obżeram! - Mundus wyprostował się i spojrzał na mnie z wyrzutem.
Usłyszałem ciche westchnienie wadery. Popatrzyłem na nią.
< Moon? >
Zaczynałem być głodny, jednak obawiałem się atakować tego stada samodzielnie. Zawsze towarzyszył mi Loov lub Beryl. Dziś nie było ani jednego. Niepewnie odwróciłem się w stronę Moon i Mundusa. Wadera z zamkniętymi oczami leżała pod drzewem a ptak skubał trawę rosnącą na polanie.
Powoli zawróciłem. Dziś najwyżej nie zjem obiadu. Może później uda mi się upolować jakiegoś zająca.
Gdy zbliżyłem się do moich towarzyszy, Moon drgnęła i otworzyła oczy.
- Nie upolowałeś nic? - zapytała. Milcząc, pokręciłem głową.
- Jest ich za dużo. Mogę nie dać rady.
- Możesz też dać - mruknął Mundus nadal skubiąc trawę.
- Możesz nie obżerać się przy mnie tym zielskiem? - warknąłem, zirytowany brakiem możliwości najedzenia się czymkolwiek.
- Przecież się nie obżeram! - Mundus wyprostował się i spojrzał na mnie z wyrzutem.
Usłyszałem ciche westchnienie wadery. Popatrzyłem na nią.
< Moon? >
niedziela, 14 lutego 2016
Od Jaskra CD Kasai
Zrezygnowany wyszedłem z jaskini. Kasai została.
Wilki wyprowadziły mnie na granice zajmowanych przez siebie terenów, po czym Kanijel udzielił mi dokładnych instrukcji: co muszę zrobić, jak postępować, co komu powiedzieć. Inaczej, jak powiedział, Kasai spotkają nieprzyjemności. Wątpiłem, by Kasai dała zrobić sobie coś złego. Była silna i dysponowała niezwykłymi mocami.
- Musisz przekazać Akselowi i Berylowi, czego żądamy. To możliwość pozostania na waszyy... tych terenach, uznanie nas za sąsiadów i poszanowanie praw naszych członków. Gdyby ktoś pytał cię o cokolwiek związane z naszą watahą, odpowiadaj wymijająco: możesz powiedzieć najwyżej, o czym rozmawiałeś ze strażnikami - Kanijel mówił i mówił - przyjdź tu za dwa dni. Może polecę ci coś ważnego. Dziękuję za twoje poświęcenie...
- Nie - mruknąłem ponuro - jeszcze nie dziękuj.
Wróciłem do mojej jaskini. Było mi przykro, a jaskinia, ciemna i smutna, nie pomagała mi w powrocie do dobrego nastroju.
Czułem się niespokojny i samotny. Następnego dnia musiałem odwiedzić Beryla i Aksela, a trochę bałem się tej wizyty. Kasai na pewno miała w tym czasie więcej ciekawych zajęć...
< Kasai? >
Wilki wyprowadziły mnie na granice zajmowanych przez siebie terenów, po czym Kanijel udzielił mi dokładnych instrukcji: co muszę zrobić, jak postępować, co komu powiedzieć. Inaczej, jak powiedział, Kasai spotkają nieprzyjemności. Wątpiłem, by Kasai dała zrobić sobie coś złego. Była silna i dysponowała niezwykłymi mocami.
- Musisz przekazać Akselowi i Berylowi, czego żądamy. To możliwość pozostania na waszyy... tych terenach, uznanie nas za sąsiadów i poszanowanie praw naszych członków. Gdyby ktoś pytał cię o cokolwiek związane z naszą watahą, odpowiadaj wymijająco: możesz powiedzieć najwyżej, o czym rozmawiałeś ze strażnikami - Kanijel mówił i mówił - przyjdź tu za dwa dni. Może polecę ci coś ważnego. Dziękuję za twoje poświęcenie...
- Nie - mruknąłem ponuro - jeszcze nie dziękuj.
Wróciłem do mojej jaskini. Było mi przykro, a jaskinia, ciemna i smutna, nie pomagała mi w powrocie do dobrego nastroju.
Czułem się niespokojny i samotny. Następnego dnia musiałem odwiedzić Beryla i Aksela, a trochę bałem się tej wizyty. Kasai na pewno miała w tym czasie więcej ciekawych zajęć...
< Kasai? >
Od Moon CD Lenka
-No cóż zdarzają się istoty z lekka za długim językiem. -zaśmiałam się lekko. Basior popatrzył na mię z lekki oburzeniem.
-Sugerujesz coś?-spytał.
-Nie nic. A tak co do Oprowadzania po terenach watahy to nie trzeba dam se rade sama spokojnie.
-Na pewno- rzekł ptak przypatrując mi się podejrzanie.
-Tak.-odpowiedziałam stanowczo.-A co do polowania to mogę jedynie pomóc bo sama głodna nie jestem.
-Acha to chodź.- Powiedział łagodnym głosem basior po czy ruszył przed siebie. Ruszyłam za nim a ptak wzbił się w powietrze. Po kilku minutach Znaleźliśmy się na polanie. Gdy tylko wyszłam na polane zatrzymałam się i popatrzyłam przed siebie wyglądałam trochę jak zamurowana. Zamiast polany widziałam Zapominane pola.. Przypomniało mi się wszystko co z nimi związane oraz Wyrocznia. Stałam tak przez dobrze kilka minut. Ocknęłam się dopiero wtedy jak basior mną potrząsną.
-Moon co się stało?-zapytam zaniepokojony.
-Nic nic zamyśliłam się.....
-To bardziej wyglądało jak by cie coś sparaliżowało- dodał ptak siedzący na gałęzi.
-Wiesz może ty lepiej se osiądź sam zapoluje -dodał zrezygnowany basior.
-Jeżeli tak wolisz.. -położyłam się pod drzewem a Lenek poszedł zapolować. Podniosłam łeb w stronę Ptaka i powiedziałam srogim głosem.
-Może i wiesz o mię to i owo ale jeżeli będziesz tak dalej w wnikał w moją osobę to skończysz do prawdy źle. -po tych słowach położyłam łeb na łapach zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o Zapominanych polach i czasach kiedy byłam klaczą..
Lecz moje myśli przewał.
< Lenek? >
-Sugerujesz coś?-spytał.
-Nie nic. A tak co do Oprowadzania po terenach watahy to nie trzeba dam se rade sama spokojnie.
-Na pewno- rzekł ptak przypatrując mi się podejrzanie.
-Tak.-odpowiedziałam stanowczo.-A co do polowania to mogę jedynie pomóc bo sama głodna nie jestem.
-Acha to chodź.- Powiedział łagodnym głosem basior po czy ruszył przed siebie. Ruszyłam za nim a ptak wzbił się w powietrze. Po kilku minutach Znaleźliśmy się na polanie. Gdy tylko wyszłam na polane zatrzymałam się i popatrzyłam przed siebie wyglądałam trochę jak zamurowana. Zamiast polany widziałam Zapominane pola.. Przypomniało mi się wszystko co z nimi związane oraz Wyrocznia. Stałam tak przez dobrze kilka minut. Ocknęłam się dopiero wtedy jak basior mną potrząsną.
-Moon co się stało?-zapytam zaniepokojony.
-Nic nic zamyśliłam się.....
-To bardziej wyglądało jak by cie coś sparaliżowało- dodał ptak siedzący na gałęzi.
-Wiesz może ty lepiej se osiądź sam zapoluje -dodał zrezygnowany basior.
-Jeżeli tak wolisz.. -położyłam się pod drzewem a Lenek poszedł zapolować. Podniosłam łeb w stronę Ptaka i powiedziałam srogim głosem.
-Może i wiesz o mię to i owo ale jeżeli będziesz tak dalej w wnikał w moją osobę to skończysz do prawdy źle. -po tych słowach położyłam łeb na łapach zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o Zapominanych polach i czasach kiedy byłam klaczą..
Lecz moje myśli przewał.
< Lenek? >
Od Kasai CD Jaskra
Strażnicy wyszli, a Kanijel rzucił Mundusowi pełne niechęci spojrzenie. Ptak rozumiejąc aluzję, odleciał.
- O co chcesz nas zapytać? - odezwał się Jaskier po chwili milczenia.
- Mam... Pewną propozycję. Wysłuchacie mnie?
- A mamy inny wybór? - Westchnęłam.
- Dobra, miejmy to już za sobą.
Wilk skinął głową i przeniósł wzrok na Jaskra.
- Nie wiem, czy mogę ufać Mundusowi. Zdaję sobie sprawę, że w każdej chwili może nas zdradzić, tym bardziej, że w jakimś stopniu pozostaje wierny WSC...
- Do rzeczy. - Warknęłam zniecierpliwiona. Nie miałam ochoty rozmawiać o ptaku.
- Chcę w razie czego mieć za linią wroga kogoś, kto nie wypowie mi posłuszeństwa, dlatego wypuszczę jedno z was. - Uśmiechnął się chytrze. Przez chwilę nie mogłam zrozumieć znaczenia jego słów.
- Chyba sobie ze mnie kpisz! - krzyknął Jaskier.Nagle dotarło do mnie, że lepsza okazja na wydostanie się stąd może się już nie nadarzyć. Ucieczka w pojedynkę, mogłaby okazać się lepszą opcją... Wtedy nie musiałabym się hamować. Podjęłam decyzję.
- Zostaję. - oświadczyłam. Kanijel zawahał się przez moment, po czym wezwał strażników.- Odprowadźcie go do granicy... - polecił.
- Nigdzie nie pójdę!
- Pójdziesz i będziesz wykonywać rozkazy. W przeciwnym razie twojej... przyjaciółce może stać się krzywda.
- Gadaj zdrów. - Uśmiechnęłam się lekceważąco. - Nie jestem jakimś tam zwykłym wilkiem.
Wilczur prychnął kpiąco wyszedł z jaskini, a Jaskier zdecydował się wreszcie na opuszczenie terenu WSJ. Pozostało mi jedynie czekać na zmrok. Zawsze byłam zdania, że ogień wygląda nocą efektywniej.
< Jaskrze? >
- O co chcesz nas zapytać? - odezwał się Jaskier po chwili milczenia.
- Mam... Pewną propozycję. Wysłuchacie mnie?
- A mamy inny wybór? - Westchnęłam.
- Dobra, miejmy to już za sobą.
Wilk skinął głową i przeniósł wzrok na Jaskra.
- Nie wiem, czy mogę ufać Mundusowi. Zdaję sobie sprawę, że w każdej chwili może nas zdradzić, tym bardziej, że w jakimś stopniu pozostaje wierny WSC...
- Do rzeczy. - Warknęłam zniecierpliwiona. Nie miałam ochoty rozmawiać o ptaku.
- Chcę w razie czego mieć za linią wroga kogoś, kto nie wypowie mi posłuszeństwa, dlatego wypuszczę jedno z was. - Uśmiechnął się chytrze. Przez chwilę nie mogłam zrozumieć znaczenia jego słów.
- Chyba sobie ze mnie kpisz! - krzyknął Jaskier.Nagle dotarło do mnie, że lepsza okazja na wydostanie się stąd może się już nie nadarzyć. Ucieczka w pojedynkę, mogłaby okazać się lepszą opcją... Wtedy nie musiałabym się hamować. Podjęłam decyzję.
- Zostaję. - oświadczyłam. Kanijel zawahał się przez moment, po czym wezwał strażników.- Odprowadźcie go do granicy... - polecił.
- Nigdzie nie pójdę!
- Pójdziesz i będziesz wykonywać rozkazy. W przeciwnym razie twojej... przyjaciółce może stać się krzywda.
- Gadaj zdrów. - Uśmiechnęłam się lekceważąco. - Nie jestem jakimś tam zwykłym wilkiem.
Wilczur prychnął kpiąco wyszedł z jaskini, a Jaskier zdecydował się wreszcie na opuszczenie terenu WSJ. Pozostało mi jedynie czekać na zmrok. Zawsze byłam zdania, że ogień wygląda nocą efektywniej.
< Jaskrze? >
Od Lenka CD Moon
- Na imię mi Lenek - uśmiechnąłem się - a ty?
- Moon... - wadera powiedziała cicho i niepewnie.
- Znajdujesz się na terenach Watahy Srebrnego Chabra. Nie musisz się niczego bać. Tu jest zupełnie bezpiecznie. Widziałem, że przed czymś uciekałaś...?
Wilczyca w milczeniu skinęła głową.
- Jeśli mogę wiedzieć, przed kim? - rozejrzałem się - jestem stróżem. Jeśli ktoś na tych terenach jest prześladowany, muszę o tym wiedzieć.
- Jakieś... dwa wilki. Nie znałam ich - westchnęła Moon.
- Ach. Już ich nie ma - znów się uśmiechnąłem - Przybywasz z daleka? Może jesteś głodna. Co byś powiedziała na polowanie?
Wadera przez chwilę zastanawiała się, mierząc mnie podejrzliwym wzrokiem.
Nagle, tuż nad nami, usłyszałem trzepotanie skrzydeł. Westchnąłem ze zrezygnowaniem. Rozpoznałem ten odgłos. Głośne świszczące łopotanie. Tylko jeden ptak latał tak głośno równocześnie potrafiąc pojawić się niezauważony.
- Mundus! - uśmiechnąłem się lekko, spoglądając w górę. Ptak rzeczywiście siedział na gałęzi, metr nad nami.
- Witaj, przyjacielu - odpowiedział.
Mundus zawsze pojawiał się, gdy na terenach watahy znalazł się obcy wilk. Można powiedzieć, że był pewnego rodzaju służbą wywiadowczą WSC, która miała za zadanie dowiedzieć się wszystkiego o wszystkich. Teraz także od razu zainteresował się Moon.
- To Moon. Nowa wadera w WSC - objaśniłem bez przekonania, świadomy, że Mundus już to wie.
- Wiem - odrzekł - na imię ma Moon, ma niecałe trzy lata i od dziś będzie pracowała na stanowisku mordercy - oświadczył. Potem uśmiechnął się do mnie ciepło.
- W rzeczy samej - przytaknęła Moon.
- Może jednak wybierzemy się na polowanie? - uśmiechnąłem się wesoło do wadery - Taka ładna pogoda. Nie wiem jak ty, ale ja czuję się głodny.
- Lenku... - Mundus stanął obok nas na ziemi - może najpierw pokazałbyś Moon całą watahę? Wątpię, by miała ochotę polować w zupełnie nieznanym miejscu.
- Masz rację - przytaknąłem gorliwie - więc może pokażę ci nasze tereny?
- Wybacz mu - wtrącił Mundus - nasz ludność jest otwarta i pogodna. Tyle, że Lenek gada za dużo.
Moon uśmiechnęła się delikatnie.
< Moon? >
- Moon... - wadera powiedziała cicho i niepewnie.
- Znajdujesz się na terenach Watahy Srebrnego Chabra. Nie musisz się niczego bać. Tu jest zupełnie bezpiecznie. Widziałem, że przed czymś uciekałaś...?
Wilczyca w milczeniu skinęła głową.
- Jeśli mogę wiedzieć, przed kim? - rozejrzałem się - jestem stróżem. Jeśli ktoś na tych terenach jest prześladowany, muszę o tym wiedzieć.
- Jakieś... dwa wilki. Nie znałam ich - westchnęła Moon.
- Ach. Już ich nie ma - znów się uśmiechnąłem - Przybywasz z daleka? Może jesteś głodna. Co byś powiedziała na polowanie?
Wadera przez chwilę zastanawiała się, mierząc mnie podejrzliwym wzrokiem.
Nagle, tuż nad nami, usłyszałem trzepotanie skrzydeł. Westchnąłem ze zrezygnowaniem. Rozpoznałem ten odgłos. Głośne świszczące łopotanie. Tylko jeden ptak latał tak głośno równocześnie potrafiąc pojawić się niezauważony.
- Mundus! - uśmiechnąłem się lekko, spoglądając w górę. Ptak rzeczywiście siedział na gałęzi, metr nad nami.
Mundus zawsze pojawiał się, gdy na terenach watahy znalazł się obcy wilk. Można powiedzieć, że był pewnego rodzaju służbą wywiadowczą WSC, która miała za zadanie dowiedzieć się wszystkiego o wszystkich. Teraz także od razu zainteresował się Moon.
- To Moon. Nowa wadera w WSC - objaśniłem bez przekonania, świadomy, że Mundus już to wie.
- Wiem - odrzekł - na imię ma Moon, ma niecałe trzy lata i od dziś będzie pracowała na stanowisku mordercy - oświadczył. Potem uśmiechnął się do mnie ciepło.
- W rzeczy samej - przytaknęła Moon.
- Może jednak wybierzemy się na polowanie? - uśmiechnąłem się wesoło do wadery - Taka ładna pogoda. Nie wiem jak ty, ale ja czuję się głodny.
- Lenku... - Mundus stanął obok nas na ziemi - może najpierw pokazałbyś Moon całą watahę? Wątpię, by miała ochotę polować w zupełnie nieznanym miejscu.
- Masz rację - przytaknąłem gorliwie - więc może pokażę ci nasze tereny?
- Wybacz mu - wtrącił Mundus - nasz ludność jest otwarta i pogodna. Tyle, że Lenek gada za dużo.
Moon uśmiechnęła się delikatnie.
< Moon? >
Od Jaskra CD Alekei'a
- Pfff... - prychnąłem. Nie podobało mi się zachowanie Alekei'a. Dlaczego zawsze musiał być taki opryskliwy? To mogło nadszarpnąć nasze dobre imię. Jestem w stanie zrozumieć jego zachowanie względem mnie, czy Mundusa, ale dlaczego dla wader?
- Dobrze, dobrze - mruknął - na szczęście raczej ich już nie spotkamy. Były irytujące.
Westchnąłem cicho. Wilk bynajmniej nie przejął się tym. Szedł w milczeniu.
- A ja mam nadzieję, że jeszcze je zobaczymy - uśmiechnąłem się, patrząc w niebo.
- Marzyciel - prychnął pogardliwie Alekei.
- Nie gadaj - zaśmiałem się - były bardzo miłe. Jeśli jeszcze okaże się, że nie są bezczelnymi szpiegami, to jak dla mnie mogą tu zostać.
Alekei tylko pokręcił głową w milczeniu. Wiedziałem, że nigdy nie zrozumie mojego punktu widzenia. Był zupełnie inny. Jednak chyba więcej czasu się z Alekei'em, niż z jego bratem, Oleandrem.
Dotarliśmy na jakąś polanę. śnieg niedawno stopniał i było dosyć ciepło.
< Alekei? Przepraszam, że krótkie... >
- Dobrze, dobrze - mruknął - na szczęście raczej ich już nie spotkamy. Były irytujące.
Westchnąłem cicho. Wilk bynajmniej nie przejął się tym. Szedł w milczeniu.
- A ja mam nadzieję, że jeszcze je zobaczymy - uśmiechnąłem się, patrząc w niebo.
- Marzyciel - prychnął pogardliwie Alekei.
- Nie gadaj - zaśmiałem się - były bardzo miłe. Jeśli jeszcze okaże się, że nie są bezczelnymi szpiegami, to jak dla mnie mogą tu zostać.
Alekei tylko pokręcił głową w milczeniu. Wiedziałem, że nigdy nie zrozumie mojego punktu widzenia. Był zupełnie inny. Jednak chyba więcej czasu się z Alekei'em, niż z jego bratem, Oleandrem.
Dotarliśmy na jakąś polanę. śnieg niedawno stopniał i było dosyć ciepło.
< Alekei? Przepraszam, że krótkie... >
piątek, 12 lutego 2016
Od Beryla CD Eclipse
Popatrzyliśmy w stronę wejścia.
- Witajcie - ktoś powiedział ponuro. Do jaskini wszedł Andrei. Ostatnia osoba, której się tu spodziewałem. Nie widziałem go od kilku miesięcy i zaczynałem podejrzewać, że go już nigdy nie zobaczę. Właściwie, prawie o nim zapomniałem.
- Wiecie może, gdzie mogę znaleźć Izayę? - zapytał bez wstępów.
- Nie - mruknąłem. Wilk wzruszył ramionami - szkoda. A Chociaż Strzygę?
- Nie - warknąłem lekko poirytowany - skąd niby Strzyga mogłaby się tu wziąć! Po co ci ona?
- Ostatnio nie czuję się za zdrowy. Nikt tu nie zna się na medycynie.
Wyszedł.
Zrezygnowany, gwałtownie usiadłem na ziemi. Westchnąłem.
- Nie mamy po co się obwiniać. To, że uciekł, to może i lepiej... teraz przynajmniej nie musimy sobie nim zawracać głowy i możemy zająć się naprawdę ważnymi sprawami.
- Dlaczego tak mówisz? - zapytała Eclipse ze łzami w oczach - nie chcesz się dowiedzieć czegoś więcej? Może to ważne?
- Może - wzruszyłem ramionami z udaną beztroską - a może to nic, co mogłoby mieć jakikolwiek wpływ na nasze życie. Uważam, że jeśli uciekł, to jego sprawa. Mogliśmy mu pomóc.
- No nie wiem... - Ecilpse nie była przekonana, co do mojego optymizmu. Ja, szczerze powiedziawszy, chyba też niezupełnie.
Ziewnąłem. Miałem ochotę zagłębić się w zaciszu naszego domu razem z Eclipse, porozmawiać wesoło i powspominać dawne czasy.
- Wiesz co... - Eclipse nagle podniosła głowę.
- Tak? - zapytałem z nadzieją.
- Może Andrei mógłby nam pomóc. Chodź - pociągnęła mnie za łapę, wybiegając z jaskinil. Nie miałem pojęcia, o co jej chodzi. Opuściłem grotę w ślad za wilczycą.
Wątek niedokończony.
- Witajcie - ktoś powiedział ponuro. Do jaskini wszedł Andrei. Ostatnia osoba, której się tu spodziewałem. Nie widziałem go od kilku miesięcy i zaczynałem podejrzewać, że go już nigdy nie zobaczę. Właściwie, prawie o nim zapomniałem.
- Wiecie może, gdzie mogę znaleźć Izayę? - zapytał bez wstępów.
- Nie - mruknąłem. Wilk wzruszył ramionami - szkoda. A Chociaż Strzygę?
- Nie - warknąłem lekko poirytowany - skąd niby Strzyga mogłaby się tu wziąć! Po co ci ona?
- Ostatnio nie czuję się za zdrowy. Nikt tu nie zna się na medycynie.
Wyszedł.
Zrezygnowany, gwałtownie usiadłem na ziemi. Westchnąłem.
- Nie mamy po co się obwiniać. To, że uciekł, to może i lepiej... teraz przynajmniej nie musimy sobie nim zawracać głowy i możemy zająć się naprawdę ważnymi sprawami.
- Dlaczego tak mówisz? - zapytała Eclipse ze łzami w oczach - nie chcesz się dowiedzieć czegoś więcej? Może to ważne?
- Może - wzruszyłem ramionami z udaną beztroską - a może to nic, co mogłoby mieć jakikolwiek wpływ na nasze życie. Uważam, że jeśli uciekł, to jego sprawa. Mogliśmy mu pomóc.
- No nie wiem... - Ecilpse nie była przekonana, co do mojego optymizmu. Ja, szczerze powiedziawszy, chyba też niezupełnie.
Ziewnąłem. Miałem ochotę zagłębić się w zaciszu naszego domu razem z Eclipse, porozmawiać wesoło i powspominać dawne czasy.
- Wiesz co... - Eclipse nagle podniosła głowę.
- Tak? - zapytałem z nadzieją.
- Może Andrei mógłby nam pomóc. Chodź - pociągnęła mnie za łapę, wybiegając z jaskinil. Nie miałem pojęcia, o co jej chodzi. Opuściłem grotę w ślad za wilczycą.
Wątek niedokończony.
czwartek, 11 lutego 2016
Od Alekei'a C.D Jaskra
Strosząc swoją sierść przyglądałem się nieznajomym. Wilczyce natomiast wyglądały na jakieś.. przestraszone. Zdziwiłem się tym lecz nie przestawałem bycia ostrożnym. Staliśmy chwilę w tej ciszy gdy w ten odezwał się Jaskr
-Kim jesteście..?
Wadery wzdrygnęły się a następnie wymieniły się spojrzeniami. Jedna z nich skinęła głową a następnie chciała się poruszyć. Nie spodobało mi się to dlatego dla bezpieczeństwa warknąłem. Obydwie cofnęły się o krok. Szczerząc zęby powtórzyłem pytanie
-Kim jesteście?!
Wadera która próbowała podejść bliżej położyła uszy po sobie a następnie równie ostrożnie jak i cicho powiedziała
-Pochodzimy z daleka. Proszę, wskażcie nam drogę do jakiegoś schronienia i pożywienia...
Jaskr po tych słowach wyprostował się a następnie spojrzał się kątem oka na mnie. Wymieniłem z nim spojrzenia przy czym sam się uspokoiłem. Odetchnąłem ciężko a przymykając ozy powiedziałem
-Na razie nie obchodzi mnie co tu robicie lecz to kim jesteście
Wadery spojrzały się na siebie a następnie przeniosły swój wzrok na mnie. Wtedy jedna z nich powiedziała
-Nazywam się Kamat, a to.. - Wskazała na swą towarzyszkę pyskiem - To jest moja młodsza siostra, Temera - Druga wilczyca ukłoniła się
Prychnąłem dość głośnio odwracając się od nich
-Lepiej się stąd wynoście
-Ale..!
-Nie obchodzą mnie wasze problemy... Nasza wataha ma je jeszcze gorsze i nie jesteście tu bezpieczne
-Alekei..- Usłyszałem głos Jaskra
Spojrzałem się na niego nieobecnym wzrokiem. Jaskr uniósł swoje kąciki ust i skinął głową w kierunku wader. Zamerdałem agresywnie ogonem na wznak, żeby Jaskr się otrząsnął. On jednak podszedł do wader z uśmiechem
-Nie przejmujcie się nim... Jestem Jaskr a ten oto tutaj to Alekei, bardzo chętnie wam wskażemy drogę do jakiegoś schronienia oraz najlepsze i do tego puste tereny do polowania
Wadery uśmiechnęły się a następnie zaczęły skakać wokół siebie szczęśliwie. Podszedłem do nich przystając przed Jaskrem
-Powinieneś był bardziej ostrożny przyjacielu... Nie wiemy kim są te przybyszki ani co mają w głowie - Powiedziałem to na tyle głośno aby i one to usłyszały
-Cz-czekaj, Alekei! Nie powinieneś mówić tego na głos
-Ty masz swoje zdanie a ja swoje, Jaskrze. Ale jeżeli one coś... - Spojrzałem się na nie srogim wzrokiem mówiącym "jeżeli coś kombinujecie, zerżnę was jak zwykłe psy"
Wadery najwyraźniej to zrozumiały ponieważ po chwili skinęły głowami. Wypuściłem powietrze ustami a następnie ruszyłem przed siebie. Słyszałem jak za mną ruszył Jaskr z waderami rozmawiając z nimi.
**Kilkanaście minut później**
Znaleźliśmy się na skraju naszej watahy gdzie znajdywała się polana z małym zagajnikiem. Tam też było można zobaczyć kilka osobników dzików, zajęcy czy też innych zwierząt. Waderą zaświeciły się oczy. Odwróciłem się do nich i powiedziałem
-Czy potrzebujecie jeszcze czegoś?
-Ta.. - Nie dałem im dokończyć
-Nie? A więc jeżeli skończycie to nie ma was tu być, zrozumiano?
Wadery położyły uszy po sobie. Prychnąłem złowrogo przy czym zacząłem odchodzić. Wtedy usłyszałem głos Jaskra
-N-nie martwcie się nim, proszę bądźcie tu tyle ile chcecie ale nie zaszywajcie się w głąb watahy, dobrze
-Dobrze - Powiedziały chórem
Po chwili przy mnie już podążał Jaskr który patrzył na mnie złym wzrokiem. Spojrzałem się na niego
-O co..
-O co? O to, że byłeś dla nich przebrzydle niemiły! Alekei! Mógłbyś chociażby dla dam być milszy
-Ależ jestem
-Niby w którym miejscu?! - Prychnął wyśmiewając mnie
-Przecież pozwoliłem im w końcu zostać oraz ostrzegałem je przed zagrożeniem przesiąkniętym w naszej watasze, co nie?
<Jaskr?>
-Kim jesteście..?
Wadery wzdrygnęły się a następnie wymieniły się spojrzeniami. Jedna z nich skinęła głową a następnie chciała się poruszyć. Nie spodobało mi się to dlatego dla bezpieczeństwa warknąłem. Obydwie cofnęły się o krok. Szczerząc zęby powtórzyłem pytanie
-Kim jesteście?!
Wadera która próbowała podejść bliżej położyła uszy po sobie a następnie równie ostrożnie jak i cicho powiedziała
-Pochodzimy z daleka. Proszę, wskażcie nam drogę do jakiegoś schronienia i pożywienia...
Jaskr po tych słowach wyprostował się a następnie spojrzał się kątem oka na mnie. Wymieniłem z nim spojrzenia przy czym sam się uspokoiłem. Odetchnąłem ciężko a przymykając ozy powiedziałem
-Na razie nie obchodzi mnie co tu robicie lecz to kim jesteście
Wadery spojrzały się na siebie a następnie przeniosły swój wzrok na mnie. Wtedy jedna z nich powiedziała
-Nazywam się Kamat, a to.. - Wskazała na swą towarzyszkę pyskiem - To jest moja młodsza siostra, Temera - Druga wilczyca ukłoniła się
Prychnąłem dość głośnio odwracając się od nich
-Lepiej się stąd wynoście
-Ale..!
-Nie obchodzą mnie wasze problemy... Nasza wataha ma je jeszcze gorsze i nie jesteście tu bezpieczne
-Alekei..- Usłyszałem głos Jaskra
Spojrzałem się na niego nieobecnym wzrokiem. Jaskr uniósł swoje kąciki ust i skinął głową w kierunku wader. Zamerdałem agresywnie ogonem na wznak, żeby Jaskr się otrząsnął. On jednak podszedł do wader z uśmiechem
-Nie przejmujcie się nim... Jestem Jaskr a ten oto tutaj to Alekei, bardzo chętnie wam wskażemy drogę do jakiegoś schronienia oraz najlepsze i do tego puste tereny do polowania
Wadery uśmiechnęły się a następnie zaczęły skakać wokół siebie szczęśliwie. Podszedłem do nich przystając przed Jaskrem
-Powinieneś był bardziej ostrożny przyjacielu... Nie wiemy kim są te przybyszki ani co mają w głowie - Powiedziałem to na tyle głośno aby i one to usłyszały
-Cz-czekaj, Alekei! Nie powinieneś mówić tego na głos
-Ty masz swoje zdanie a ja swoje, Jaskrze. Ale jeżeli one coś... - Spojrzałem się na nie srogim wzrokiem mówiącym "jeżeli coś kombinujecie, zerżnę was jak zwykłe psy"
Wadery najwyraźniej to zrozumiały ponieważ po chwili skinęły głowami. Wypuściłem powietrze ustami a następnie ruszyłem przed siebie. Słyszałem jak za mną ruszył Jaskr z waderami rozmawiając z nimi.
**Kilkanaście minut później**
Znaleźliśmy się na skraju naszej watahy gdzie znajdywała się polana z małym zagajnikiem. Tam też było można zobaczyć kilka osobników dzików, zajęcy czy też innych zwierząt. Waderą zaświeciły się oczy. Odwróciłem się do nich i powiedziałem
-Czy potrzebujecie jeszcze czegoś?
-Ta.. - Nie dałem im dokończyć
-Nie? A więc jeżeli skończycie to nie ma was tu być, zrozumiano?
Wadery położyły uszy po sobie. Prychnąłem złowrogo przy czym zacząłem odchodzić. Wtedy usłyszałem głos Jaskra
-N-nie martwcie się nim, proszę bądźcie tu tyle ile chcecie ale nie zaszywajcie się w głąb watahy, dobrze
-Dobrze - Powiedziały chórem
Po chwili przy mnie już podążał Jaskr który patrzył na mnie złym wzrokiem. Spojrzałem się na niego
-O co..
-O co? O to, że byłeś dla nich przebrzydle niemiły! Alekei! Mógłbyś chociażby dla dam być milszy
-Ależ jestem
-Niby w którym miejscu?! - Prychnął wyśmiewając mnie
-Przecież pozwoliłem im w końcu zostać oraz ostrzegałem je przed zagrożeniem przesiąkniętym w naszej watasze, co nie?
<Jaskr?>
środa, 10 lutego 2016
Od Eclipse C.D Beryla
Nie mogłam uwierzyć w to czego odkryliśmy. Może i potrafiłam to wszystko przeczytać lecz nie do końca wiedziałam co to znaczy. Patrzyłam na te wszystkie kartki jeszcze raz przy czym próbowałam je w jakiś logiczny sposób przeanalizować. Po niecałej minucie położyłam uszy po sobie a następnie zmarszczyłam brwi
-Czy coś się stało? - Spytał Beryl podchodząc do mnie z drugiej strony
-Hym..?- Mruknęłam nie odrywając wzroku z kartek
-Czy coś cię niepokoi?
-Co? Eh.. nie wiem - Oderwałam wzrok przy czym spojrzałam się na Beryla - Lepiej będzie kiedy już wrócimy do naszego gościa.. - Wzięłam papiery w pysk i wraz z Berylem wyszłam z jaskini
Szliśmy dość szybkim tempem. Myślałam. Myślałam o co tak naprawdę chodziło lecz za nic nie mogłam sobie tego przypomnieć. W końcu wytężając swoje szare komórki zacisnęłam swoje zęby tak mocno że aż papiery zgięły się w pół
-Eclipse wszystko w porządku? - Usłyszałam zatroskany głos
Rozluźniłam swój uścisk i potrząsnęłam głową. Kiedy już się uspokoiłam skierowałam swój wzrok w ziemię
-Tak wszystko w porządku po prostu... zamyśliłam się - Uśmiechnęłam się lekko
-Nie zamartwiaj sie tym tak bardzo - Powiedział czule przy czym szturchnął mnie -Wszystko będzie dobrze
Spojrzałam się na niego a następnie skinęłam głową. W końcu doszliśmy do jaskini lecz kiedy do niej weszliśmy zastaliśmy coś czego żadne z nas by się nie spodziewało. Z zaskoczenia wypuściłam papiery z pyska. Beryl wysunął się o dwa kroki do przodu wydłużając swoją szyję i rozglądając się wokół
-N-nie ma... - Skierował swój wzrok na mnie - On...
-Uciekł.. - Dokończyłam za niego
Zmartwiona co się teraz stanie runęłam na ziemię zasłaniając swój pysk łapą
-Gdybyśmy wrócili szybciej
-Na pewno nie odszedł zbyt daleko a gdyby nawet...
-Ale to nie o to tu chodzi, Berylu! - Wzdychnęłam powoli zaczynając szlochać - Poczuł się lepiej co znaczy że na pewno sobie coś przypomniał... Gdybyśmy tu byli wcześniej... gdybyśmy nie pozwolili mu odejść..
-Nie obwiniaj mi się tu! - Podszedł do nie szturchając mnie pyskiem
Spojrzałam się na niego a następnie odwróciłam wzrok
-Ale przez to bez powodu straciliśmy czasie na szukanie tych dokumentów...
-Ale chociaż wiemy, że coś się w tym czasie działo, prawda?
Uśmiechnęłam się po cym wstałam. Otrzepałam się z ziemi a wtedy usłyszałam coś na zewnątrz. Odwróciłam głowę w kierunku wyjścia. Po chwili to samo zrobił i Beryl
<Beryl? Przepraszam... naprawdę przepraszam, że napisałam takie opowiadanie i to po tak dłuugiej przerwie. Poprawię się, obiecuję...>
-Czy coś się stało? - Spytał Beryl podchodząc do mnie z drugiej strony
-Hym..?- Mruknęłam nie odrywając wzroku z kartek
-Czy coś cię niepokoi?
-Co? Eh.. nie wiem - Oderwałam wzrok przy czym spojrzałam się na Beryla - Lepiej będzie kiedy już wrócimy do naszego gościa.. - Wzięłam papiery w pysk i wraz z Berylem wyszłam z jaskini
Szliśmy dość szybkim tempem. Myślałam. Myślałam o co tak naprawdę chodziło lecz za nic nie mogłam sobie tego przypomnieć. W końcu wytężając swoje szare komórki zacisnęłam swoje zęby tak mocno że aż papiery zgięły się w pół
-Eclipse wszystko w porządku? - Usłyszałam zatroskany głos
Rozluźniłam swój uścisk i potrząsnęłam głową. Kiedy już się uspokoiłam skierowałam swój wzrok w ziemię
-Tak wszystko w porządku po prostu... zamyśliłam się - Uśmiechnęłam się lekko
-Nie zamartwiaj sie tym tak bardzo - Powiedział czule przy czym szturchnął mnie -Wszystko będzie dobrze
Spojrzałam się na niego a następnie skinęłam głową. W końcu doszliśmy do jaskini lecz kiedy do niej weszliśmy zastaliśmy coś czego żadne z nas by się nie spodziewało. Z zaskoczenia wypuściłam papiery z pyska. Beryl wysunął się o dwa kroki do przodu wydłużając swoją szyję i rozglądając się wokół
-N-nie ma... - Skierował swój wzrok na mnie - On...
-Uciekł.. - Dokończyłam za niego
Zmartwiona co się teraz stanie runęłam na ziemię zasłaniając swój pysk łapą
-Gdybyśmy wrócili szybciej
-Na pewno nie odszedł zbyt daleko a gdyby nawet...
-Ale to nie o to tu chodzi, Berylu! - Wzdychnęłam powoli zaczynając szlochać - Poczuł się lepiej co znaczy że na pewno sobie coś przypomniał... Gdybyśmy tu byli wcześniej... gdybyśmy nie pozwolili mu odejść..
-Nie obwiniaj mi się tu! - Podszedł do nie szturchając mnie pyskiem
Spojrzałam się na niego a następnie odwróciłam wzrok
-Ale przez to bez powodu straciliśmy czasie na szukanie tych dokumentów...
-Ale chociaż wiemy, że coś się w tym czasie działo, prawda?
Uśmiechnęłam się po cym wstałam. Otrzepałam się z ziemi a wtedy usłyszałam coś na zewnątrz. Odwróciłam głowę w kierunku wyjścia. Po chwili to samo zrobił i Beryl
<Beryl? Przepraszam... naprawdę przepraszam, że napisałam takie opowiadanie i to po tak dłuugiej przerwie. Poprawię się, obiecuję...>
Od Moon
Biegłam przez las.Normalnie byłabym bardzo zadowolona albo przynajmniej bym taką udawała no cóż pogoda całkiem całkiem tylko zimno, ale oni mnie gonili i nie miałam czasu na refleksje. Usłyszałam ich głosy niedaleko za mną,więc wspięłam się na pobliskie drzewo licząc na to że mnie nie zauważą. Wdrapałam się na jedną z wyższych gałęzi i zaczęłam patrzeć czy nie biegną.Po chwil tuż przy mojej kryjówce przebiegły dwa rozzłoszczone basiory.
- uff - Odetchnęłam z ulgą gdy tylko przebiegli - Właściwie po co ja ukradłam ten wisiorek ? - Powiedziałam zdejmując z szyji srebrny naszyjnik.
- On nie ma żadnego zastosowania,nawet nie jest ładny - Powiedziałam wieszając go na małej gałązce.
Chciałam zrobić krok do tyłu by mu się dokładniej przyjrzeć... Ale poślizgnęłam się na mokrej korze.Spadłam,rzadko zdarzało mi się z czegokolwiek spadać.Upadek na gołą ziemię nie był najprzyjemniejszym doznaniem jakiego doświadczyłam.Podniosłam się i otrząsnęłam.Trochę bolała mnie głowa i dwoiło mi się w oczach może dlatego przestraszyłam się widząc przede mną wilka.
- Nic ci się nie stało ? - Zapytał
- Nie - Odpowiedziałam lekko zawstydzona tym że widział mój upadek - Jak się nazywasz ? - Spytałam.
< Ktoś > ?
- uff - Odetchnęłam z ulgą gdy tylko przebiegli - Właściwie po co ja ukradłam ten wisiorek ? - Powiedziałam zdejmując z szyji srebrny naszyjnik.
- On nie ma żadnego zastosowania,nawet nie jest ładny - Powiedziałam wieszając go na małej gałązce.
Chciałam zrobić krok do tyłu by mu się dokładniej przyjrzeć... Ale poślizgnęłam się na mokrej korze.Spadłam,rzadko zdarzało mi się z czegokolwiek spadać.Upadek na gołą ziemię nie był najprzyjemniejszym doznaniem jakiego doświadczyłam.Podniosłam się i otrząsnęłam.Trochę bolała mnie głowa i dwoiło mi się w oczach może dlatego przestraszyłam się widząc przede mną wilka.
- Nic ci się nie stało ? - Zapytał
- Nie - Odpowiedziałam lekko zawstydzona tym że widział mój upadek - Jak się nazywasz ? - Spytałam.
< Ktoś > ?
niedziela, 7 lutego 2016
Od Jaskra CD Alekei'a
- Myślę, że to bez sensu - powiedziałem śmiało, idąc za Alekei'em.
- Co? - zapytał bez przekonania.
- To ciągłe udawanie. Nie mógłbyś być takim po prostu wilkiem?
- Co ty masz na myśli - skrzywił się Alekei - wiesz dobrze, że nie jestem "takim po prostu" wilkiem i nie czuję potrzeby dostosowywania się do wszystkich na siłę.
- Rozumiem... ale to mi się nie podoba - westchnąłem smutno.
- I nie musi - ziewnął wilk.
- To też rozumiem... - mruknąłem, przyglądając się uważnie zaroślom, obok których przechodziliśmy. Wszystko wydawało mi się jakieś dziwne. Jakby cały czas tam ktoś siedział i obserwował nas. Przeszły mnie ciarki.
- Nie... czujesz nic podejrzanego? - zapytałem cicho.
- Nie - Alekei zaprzeczył, jednak też uważnie się rozejrzał. Po chwili westchnął ciężko i przymknął oczy.
Przełknąłem ślinę.
Nagle krzaki poruszyły się. Cicho wyszły z nich dwa nieznane mi wilki. Alekei chyba też nie znał żadnego z nich, bo gdy tylko zauważył przybyszy zawarczał i nastroszył sierść na grzbiecie. Poszedłem w jego ślady.
Tymczasem wilki stały metr od nas, przyglądając się nam uważnie. Były to dwie wadery.
< Alekei? Przepraszam, że takie krótkie...>
- Co? - zapytał bez przekonania.
- To ciągłe udawanie. Nie mógłbyś być takim po prostu wilkiem?
- Co ty masz na myśli - skrzywił się Alekei - wiesz dobrze, że nie jestem "takim po prostu" wilkiem i nie czuję potrzeby dostosowywania się do wszystkich na siłę.
- Rozumiem... ale to mi się nie podoba - westchnąłem smutno.
- I nie musi - ziewnął wilk.
- To też rozumiem... - mruknąłem, przyglądając się uważnie zaroślom, obok których przechodziliśmy. Wszystko wydawało mi się jakieś dziwne. Jakby cały czas tam ktoś siedział i obserwował nas. Przeszły mnie ciarki.
- Nie... czujesz nic podejrzanego? - zapytałem cicho.
- Nie - Alekei zaprzeczył, jednak też uważnie się rozejrzał. Po chwili westchnął ciężko i przymknął oczy.
Przełknąłem ślinę.
Nagle krzaki poruszyły się. Cicho wyszły z nich dwa nieznane mi wilki. Alekei chyba też nie znał żadnego z nich, bo gdy tylko zauważył przybyszy zawarczał i nastroszył sierść na grzbiecie. Poszedłem w jego ślady.
Tymczasem wilki stały metr od nas, przyglądając się nam uważnie. Były to dwie wadery.
< Alekei? Przepraszam, że takie krótkie...>
sobota, 6 lutego 2016
Od Jaskra CD Kasai
- Kim wy właściwie jesteście? - zapytał niepewnie jeden ze strażników.
- Kasai jest stróżem w Watasze Srebrnego Chabra, więc waszym zawodom dosyć blisko do siebie. Ja jestem młodym alfą Watahy Wielkich Nadziei - powiedziałem cicho.
- Aha... - odpowiedział bez przekonania strażnik - już pamiętam. I siedzicie tutaj już dosyć długo.
- No... w rzeczy samej. Na się z resztą nie śpieszy. I to na całe szczęście dla was, moi panowie.
- E! wilk gwałtownie kiwnął głową - źle jak jesteście tacy silni, to czego tu jeszcze jesteście? Nikt was nie przyszedł odbijać.
- Bo nikomu się nie chce - wypaliłem z lekko wyczuwalnym oskarżeniem w głosie - i są teraz zajęci innymi sprawami. Nie mają potrzeby zajmować się jakimiś tam dwoma wilkami siedzącymi sobie spokojnie w jakiejś tam jaskini. No bo po co? Czy siedzimy w tej zniewoleni, czy w innej wolni, to dla nich bez różnicy.
- No... bo... - wilk popatrzył n drugiego z bardzo mądrą miną - ma rację.
- Chyba, że uznamy, ze jednak potrzebujemy pomocy - Kasai uśmiechnęła się.
Przez chwilę zbierała myśli, po czym powiedziała:
- Zawsze możemy przekazać im przez kogoś, że nie mamy chęci już tu dłużej siedzieć. Wtedy będzie z wami krucho.
- Cóż tam sobie gaworzycie, co? - do jaskini zajrzał pełen podejrzliwości Mundus - chodź, Boris.
Razem z innym wilkiem weszli do jaskini. Wilk dołączyć do dwóch pozostałych strażników, a ptak przystanął pod ścianą na jednej nodze, drugą delikatnie grzebiąc w ziemi.
- Mówią, że mogą nas pokonać, jak będą chcieli - wypaplał jeden ze strażników.
- WSC? - Mundus otworzył szerzej oczy z rozbawieniem.
Wilczur pokiwał głową bez przekonania.
- Nie sądzę - zachichotała czapla - mamy większe wojsko. Ale zawsze mogą próbować - wbił we mnie wzrok pełen świadomości przewagi.
- Nie tylko wojsko się liczy - podniesionym głosem oświadczyła Kasai - zapewniam cię. Mamy też wiele innych mocniejszych stron.
- Na pewno nie. I wiem to lepiej od ciebie, wilczyco. Z resztą nie będziemy się teraz o tym kłócić. Kanijel idzie. Chciał was o coś zapytać. Mnie nic do tego.
- Oportunista - syknęła Kasai.
- Serwilista - dodałem cicho.
Kanijel wszedł do jaskini.
< Kasai? >
- Kasai jest stróżem w Watasze Srebrnego Chabra, więc waszym zawodom dosyć blisko do siebie. Ja jestem młodym alfą Watahy Wielkich Nadziei - powiedziałem cicho.
- Aha... - odpowiedział bez przekonania strażnik - już pamiętam. I siedzicie tutaj już dosyć długo.
- No... w rzeczy samej. Na się z resztą nie śpieszy. I to na całe szczęście dla was, moi panowie.
- E! wilk gwałtownie kiwnął głową - źle jak jesteście tacy silni, to czego tu jeszcze jesteście? Nikt was nie przyszedł odbijać.
- Bo nikomu się nie chce - wypaliłem z lekko wyczuwalnym oskarżeniem w głosie - i są teraz zajęci innymi sprawami. Nie mają potrzeby zajmować się jakimiś tam dwoma wilkami siedzącymi sobie spokojnie w jakiejś tam jaskini. No bo po co? Czy siedzimy w tej zniewoleni, czy w innej wolni, to dla nich bez różnicy.
- No... bo... - wilk popatrzył n drugiego z bardzo mądrą miną - ma rację.
- Chyba, że uznamy, ze jednak potrzebujemy pomocy - Kasai uśmiechnęła się.
Przez chwilę zbierała myśli, po czym powiedziała:
- Zawsze możemy przekazać im przez kogoś, że nie mamy chęci już tu dłużej siedzieć. Wtedy będzie z wami krucho.
- Cóż tam sobie gaworzycie, co? - do jaskini zajrzał pełen podejrzliwości Mundus - chodź, Boris.
Razem z innym wilkiem weszli do jaskini. Wilk dołączyć do dwóch pozostałych strażników, a ptak przystanął pod ścianą na jednej nodze, drugą delikatnie grzebiąc w ziemi.
- Mówią, że mogą nas pokonać, jak będą chcieli - wypaplał jeden ze strażników.
- WSC? - Mundus otworzył szerzej oczy z rozbawieniem.
Wilczur pokiwał głową bez przekonania.
- Nie sądzę - zachichotała czapla - mamy większe wojsko. Ale zawsze mogą próbować - wbił we mnie wzrok pełen świadomości przewagi.
- Nie tylko wojsko się liczy - podniesionym głosem oświadczyła Kasai - zapewniam cię. Mamy też wiele innych mocniejszych stron.
- Na pewno nie. I wiem to lepiej od ciebie, wilczyco. Z resztą nie będziemy się teraz o tym kłócić. Kanijel idzie. Chciał was o coś zapytać. Mnie nic do tego.
- Oportunista - syknęła Kasai.
- Serwilista - dodałem cicho.
Kanijel wszedł do jaskini.
< Kasai? >
środa, 3 lutego 2016
Od Beryla CD Margo
Nic nie mówiąc, kiwnąłem głową. Trzeba chyba będzie udać się do NIKLa. Mundus równie dobrze, mógł oszukać nas i tym samym specjalnie sprowadzić na nas więcej nieprzyjemności.
- Sędzia z NIKLa niedługo chyba opuści nasze tereny. Musimy się pośpieszyć.
- Dobrze - uśmiechnęła się wadera - może moglibyśmy wybrać się do niego teraz. Wiesz, gdzie się obecnie znajduje?
- Nie... - westchnąłem szybko. Nie miałem żadnego pomysłu - może jest jeszcze w WSJ? - rzuciłem.
- Może - Margo zasępiła się. Mi również ponowna wycieczka na tamte tereny bynajmniej nie wydawała się przyjemnością.
Mimo to, wyszliśmy z jaskini. Powoli zmierzaliśmy ku terenom zajętym przez Watahę Szarych Jabłoni. Jeśli tam go nie będzie, to pewnie już go nie znajdziemy. A jak nie zapłacimy, to WSJ znowu nas pozwie. To beznadziejna sytuacja. Jak by nie było, jesteśmy na przegranej pozycji.
Po niedługim czasie byliśmy w jaskini samca alfa WSJ. Nie było go w środku. Był za to sędzia i Mundus. Ten pierwszy najwidoczniej przygotowywał się do odejścia.
- Czego chcecie? - zapytał Mundus, gdy tylko pojawiliśmy się w wejściu do jaskini.
- Chcemy rozmawiać z Wysokim Sądem.
- Czegokolwiek chcecie od kogokolwiek, kogo w życiu spodziewalibyście się zastać w tej jaskini, dzisiaj musicie powiedzieć to mi, gdyż ja chwilowo zajmuję się sprawami należącymi do tej jaskini.
- Chyba jednak zwrócę się osobiście do sędziego: już postanowiłem.
- Możesz sobie postanawiać. Ja tu żądzę.
- Dobrze dobrze, mogę mu poświęcić chwilkę - wilk podszedł do nas - ale tylko chwilkę, bo śpieszę się na kolejną sprawę.
- Mam pytanie - powiedziałem stanowczo - czy to prawda, że nasz dług został anulowany? Tak mi doniesiono.
W tej chwili zorientowałem się, że jeśli nasz dług jednak nie został anulowany, zadałem bardzo głupie pytanie.
Wilk zmarszczył brwi.
- Przecież powiedziałem. Został anulowany!
Zaniemówiłem. Wilk, upewniwszy się, że nie mam nic więcej do powiedzenia, wyszedł z jaskini.
- Nie uwierzyłeś mi na słowo - zachichotał ptak - to mi się podoba. Teraz cokolwiek bym nie powiedział, polecisz upewniać się, czy to prawda.
- Dlaczego anulował wyrok? - zapytała Margo.
- Bo go o to kulturalnie poprosiłem - uśmiechnął się przymrużając oczy.
< Margo? >
- Sędzia z NIKLa niedługo chyba opuści nasze tereny. Musimy się pośpieszyć.
- Dobrze - uśmiechnęła się wadera - może moglibyśmy wybrać się do niego teraz. Wiesz, gdzie się obecnie znajduje?
- Nie... - westchnąłem szybko. Nie miałem żadnego pomysłu - może jest jeszcze w WSJ? - rzuciłem.
- Może - Margo zasępiła się. Mi również ponowna wycieczka na tamte tereny bynajmniej nie wydawała się przyjemnością.
Mimo to, wyszliśmy z jaskini. Powoli zmierzaliśmy ku terenom zajętym przez Watahę Szarych Jabłoni. Jeśli tam go nie będzie, to pewnie już go nie znajdziemy. A jak nie zapłacimy, to WSJ znowu nas pozwie. To beznadziejna sytuacja. Jak by nie było, jesteśmy na przegranej pozycji.
Po niedługim czasie byliśmy w jaskini samca alfa WSJ. Nie było go w środku. Był za to sędzia i Mundus. Ten pierwszy najwidoczniej przygotowywał się do odejścia.
- Czego chcecie? - zapytał Mundus, gdy tylko pojawiliśmy się w wejściu do jaskini.
- Chcemy rozmawiać z Wysokim Sądem.
- Czegokolwiek chcecie od kogokolwiek, kogo w życiu spodziewalibyście się zastać w tej jaskini, dzisiaj musicie powiedzieć to mi, gdyż ja chwilowo zajmuję się sprawami należącymi do tej jaskini.
- Chyba jednak zwrócę się osobiście do sędziego: już postanowiłem.
- Możesz sobie postanawiać. Ja tu żądzę.
- Dobrze dobrze, mogę mu poświęcić chwilkę - wilk podszedł do nas - ale tylko chwilkę, bo śpieszę się na kolejną sprawę.
- Mam pytanie - powiedziałem stanowczo - czy to prawda, że nasz dług został anulowany? Tak mi doniesiono.
W tej chwili zorientowałem się, że jeśli nasz dług jednak nie został anulowany, zadałem bardzo głupie pytanie.
Wilk zmarszczył brwi.
- Przecież powiedziałem. Został anulowany!
Zaniemówiłem. Wilk, upewniwszy się, że nie mam nic więcej do powiedzenia, wyszedł z jaskini.
- Nie uwierzyłeś mi na słowo - zachichotał ptak - to mi się podoba. Teraz cokolwiek bym nie powiedział, polecisz upewniać się, czy to prawda.
- Dlaczego anulował wyrok? - zapytała Margo.
- Bo go o to kulturalnie poprosiłem - uśmiechnął się przymrużając oczy.
< Margo? >
Subskrybuj:
Posty (Atom)