Czerń rozlała się po zimowym niebie, małe ciała niebieskie wyjrzały w kierunku ziemi, obserwując nocne życie i błyszcząc niczym najczystrze kryształy, można było odnieść wrażenie iż mieniły się one na najróżniejsze kolory świata, kto wie, czy nie próbują nam czegoś przekazać? Biała pierzyna, która pokryła tereny watahy mieniła się w blasku księżyca, niemalże odzwierciedlając nieboskłon spoglądający z góry. Pośród mroku panoszyła się jednak biała niczym śnieg wadera – stąpała nerwowo zataczając okrąg pod jednym z drzew, które dawno już straciło liście, pozostawiając nagie, zmarznięte, otulone ostrym szronem gałązki, jej jedynych towarzyszy w tymże momencie.
Ale czy na pewno jedynych..?
Sapnęła, a jej kroki mimo, iż zdawały się dosyć gorączkowe, były długie i dawały wrażenie ciężkich – jakby do jej łap przykute były tytanowe kule na łańcuchach. Czuła się niczym krestkówkowy duch, brakowało jej już tylko prześcieradła na ciele z wyciętymi na oczy otworami. Spokojny za dnia umysł Oxide był teraz przepełniony emocjami, których nawet nie mogła trafnie określić. Gniew? Strach? Zawód? Zastrzygła uchem i warknęła cicho. Gonitwy myśli nigdy nie atakowały w ciągu dnia, a gdy zapadał zmrok uderzały z taką siłą, jakoby przez wcześniejsze dwanaście godzin zbierały werwę, aby finalnie napaść w taki sposób, by zamknąć ofiarę w sytuacji pozornie bez wyjścia i chociaż wciąż uczyła się swojej psychiki, za każdym razem była święcie przekonana, że jest ponad nią – ale było zupełnie odwrotnie. Rozczarowanie? Przytłoczenie? Irytacja… Zażenowanie? Bezsilność. Może to dlatego, że ktoś, kto nie ma nawet takiej możliwości przejrzał ją niedawno na wylot, stawiając przed nią fakty, z którymi nigdy nie miała zamiaru się godzić.
Are you lonely?
Are you lonely?
I am lonely
Znowu się spotykamy. – Nie zwróciwszy uwagi na postać obserwującą ją już od dłuższej chwili, zlękła się i zawróciła, zatrzymując się w centrum wychodzonej w śniegu ścieżki.
Pozostawiając to bez komentarza postanowiła wysłuchać, co wilk miał jej jeszcze do powiedzenia. Natrętne myśli minęły, pozostawiając jej umysł w przyjemnym spokoju, analizując dokładnie kolejne zdania wypowiadane przez Anubisa. Niezwykle intrygująca istota…
- Może jestem ich innym wcielelniem, kto wie? – Rzuciła, raczej pochmurnie.
Zauważyła uśmiech na pysku towarzysza.
- Życie skrywa najróżniejsze tajemnice. – Odparł, po chwili zmieniając temat. – Co robisz tu o tej porze? Pozostali już dawno zdecydowali się na odpoczynek po całodniowych przygodach.
Wadera rzuciła krótkie spojrzenie w kierunku pobliskiej osady, okryta mrokiem, oświetlona jedynie blaskiem latarni nadając sytuacji cieplejszego klimatu niż ten, który oferowała im w tym momencie matka natura. Powietrze jednak było nieco przyjemniejsze, nie gryzło już w nos.
I'll stand by you
- Nocne krajobrazy są o wiele piękniejsze niż za dnia. – Mruknęła, przysiadając kawałek od niego.
Basior przytaknął delikatnym gestem głowy, dając wrażenie jakby również spoglądał w widok znajdujący się przed nimi, obserwując po cichu jego piękno. Wpatrywali się w jeden z kominów, z którego leniwie unosił się do atmosfery biały dym, choć prawdę mówiąc ciężko określić tę czynność w liczbie mnogiej. Logika która kierowała Oxide podpowiadała jej, że Anubis również może widzieć najmniejsze detale, niekoniecznie w tak oczywisty jak pozostali sposób. Imponował jej tym, jak dobrze odnajduje się w terenie, jest praktycznie pewna, że również był w stanie dostrzec unoszący się dym. Wzrok nie musiał być jego najmocniejszą stroną, był jak nietoperz – musiał mieć niesamowicie rozwinięty słuch oraz węch. Poza tym, ktoś wreszcie – takie odniosła wrażenie – polubił ją i jej osobowość, mimo, iż nie znali się długo. Gdyby los chciał inaczej, nie spotkaliby się teraz, prawda?
Gwiazdy musiały mieć z tym coś wspólnego.
Wadera okryła ogonem swoje kończyny, wzbijając w powietrze biały puch, spod którego wyłoniły się nagle małe, zielone łodyżki i skierowane w kierunku ziemii jasne płatki. Zauważywszy je, westchnęła głęboko, jakby z ulgą.
- Ah, przebiśniegi..! Nie mogę doczekać się wiosny.
- Liczę na maraton ciepłych dni. – Odezwał się. – Śnieg, który osadza się na moim futrze, a później topnieje pozostawiając je zlepione i mokre, zaczyna mnie już drażnić.
- Mokre futro to nic przy liściach ukrytych pod śniegiem. Stare, śliskie, wilgotne i w ogóle nie amortyzują upadku. – Zachichotała pod nosem.
W jej polu widzenia pojawiła się nagle łapa, która minęła się z kwiatami, zapewne chcąc je dokładniej zbadać. Oxide rzuciła krótkie spojrzenie w kierunku swojego towarzysza, po czym wysunęła swoją spod ogona i objęła tę należącą do Anubisa, nadając jej poprawny kierunek. Gdy ten poczuł młode rośliny pod poduszkami, uśmiechnął się delikatnie. Podobnie jak ona sama w tamtej chwili. Pochyliła się nad przebiśniegami, chcąc sprawdzić, czy w jakikolwiek sposób da się wyczuć ich zapach, jednak gdy nic nie poczuła, podniosła głowę, a swoje fioletowe tęczówki skierowała w stronę towarzysza. On również spoglądał w jej kierunku – Oxide utonęła na moment w jego zamglonych oczach, będąc już definitywnie pewną.
Wiedziała, że Anubis ją widzi.
When these walls fall down I'll stand by you
<Anubisie?> ah.. krótkie, ale klimatyczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz