poniedziałek, 20 lutego 2023

Od Apollo Anubisa Aina CD. Oxide– „Ślepy traf”

Powietrze pełne zimowego chłodu zawirowało w jego płucach. Jego łapa delikatnie musnęła kruche płatki kwiatów. Poduszka jego palców zamrowiła jakby zarumieniona od wspomnienia wiosny. Mdły i odległy zapach tych wyrostków pośród bieli wyłonił się spod wszechobecnej wilgoci. Jednak oczy Anubisa nie kierowały się na drobne roślinki. W końcu nie miały czego tam szukać. Ślepe podążały jedynie za czernią, którą teraz przebijał mdły obraz duszy przed nim. Dawno nie spotkał tak skomplikowanego plecienia, takiego odcienia … szarości? Jakoby że to nazwać, było w jego głowie w przynależnościach do osób wyjątkowych. Wliczała się w nie sama bogi snów, chociaż czy o Bogach można powiedzieć, że mają własne dusze, skoro są stworzeniami wiecznymi i nieśmiertelnymi. Chociaż kwestię jest także czy na pewno nie może spotkać ich zguba z rąk własnego plemienia.
—Powiedz mi. — zastrzygł uszami. Jego ciało wyprostowało się i usiadło na chłodnym podłożu, ponownie tej nocy. Jego głowa uniosła się w górę, tam gdzie w oczach powinny zamienić się mu gwiazdy, a gdzie przywitała go tylko smętna pustka, którą widywał za dnia. — Wierzysz, że gwiazdy to nasi przodkowie, którzy stróżują nad naszymi życiami? Ja osobiście uważam to za ziarenko prawdy w słodkim kłamstwie, ze względu na to jak niewiele osób godzić chce się z inną prawdą. Miło jest oczekiwać, że ma się miejsce gdziekolwiek po śmierci. Aczkolwiek chciałbym czasami, aby gwiazdy rzeczywiście były zmarłymi odsiadującymi swoje nieskończone żywota. Może wtedy mógłbym w nie spojrzeć i zażyczyć sobie tej samej roli w przyszłości. — smętnie odetchnął. Poczuł jak jego własny oddech oplata jego pysk zimną chmurką. — Niesamowite jak prosto jest zapomnieć o tych, którzy nas opuścili, pomimo że zdaje się nam że ich pamiętamy. Moja dobra babka powiadała niegdyś, że tam w górę trafiają jedynie dobrzy wilcy, ale czy każdy wilk nie ma swojego za uszami. Ja mam. Opowiedziałbym ci, ale to głównie bezduszność z mojej strony w kierunku społeczeństwa, które o mnie zapomniało. Jak to mawiają, jak Kuba bogu. Ale żadne to usprawiedliwienie czyż nie? — odetchnął. — Ciężko wierzyć w rzeczy których nie widać, czyż nie. Więc czy gwiazdy na pewno są prawdziwe? Nie ważne, nie ważne. Rozgadałem się o wszystkim i niczym. Gdyby nie twój oddech nie wiedziałbym nawet, że jeszcze obok mnie siedzisz. Zaparło ci go w piersi, zdusiło w gardle, a jak go nie wypuścisz to i w mózgu się zatrzyma, a ty wylądujesz, dajmy na to że wśród tych nieszczęsnych gwiazd.
—Wiedziałeś… — mruknęła. Chmurka powiewu dotarła do drażliwego nosa Anubisa.
—Ślepy od małego widzi uchem, widzi węchem, widzi pamięcią, ale raczej nie wzrokiem. — odpowiedział wrzucając szeroki uśmiech na pysk.
—Jesteś niewidomy od urodzenia? — zagadnęła. Nie zajęło jej to za wiele, Anubis poczuł się nawet odrobinę zbity z tropu. W końcu o sobie rzadko kiedy mówi, rzadko ma okazję nawet słuchać samego siebie. Jego wspomnienia zostają z nim gdzieś w podświadomości, jednak niewiele daje ich odtwarzanie, gdyż wszystko zagłusza cisza i tętent serca.
—Tak. — lakoniczna odpowiedź uciekła z jego pyska, a łapy nieprzyjemnie zapiekły. Zdało mu się, że to nie od zimna, a parszywego piasku pustyni, który przebył przed tyloma laty. Dlatego też wstał i powolnym krokiem ruszył wzdłuż skraju drzew. A ona za nim, ku jego zaskoczeniu. Nie zabronił jej jednak, pomimo że nie przywykł do towarzystwa dłuższego niż minuty odliczane sekundami w głowie.
—Pewnie utrudnia ci życie. — mruknęła. Jej krok zrównał się z jego. Ciało w ciało, praktycznie w poszycia, dla ciepła chociaż jednego boku.
—Nie powiedziałbym, że je utrudnia. Z pewnością wygląda zupełnie obco dla wilka, który w życiu zaznał już kolorów, a nie ich smaków. —
—Co masz na myśli? — Oxide zastrzygła uszami, a ich cichy świst przywiódł Apollo na myśl pikującego ptaka.
—Oh. Widzisz. Oczywiście, że widzisz! — zaśmiał się ze swojej nieświadomości dobieranych słów. Nie był to jednak śmiech ani radosny ani gorzki — Kolory, ekspresję, wydarzenia, własne łapy i własny nos, chociażby. Ślepiec na świat patrzy nieco bardziej niekonwencjonalnymi metodami. Zastanawiałaś się bowiem kiedyś jak kolory mogą smakować? Uwielbiam to pytanie zadawać wilkom całkowicie sprawnym, gdyż konfunduje ich umysły. Niby sprawa prosta, bo koloru ni jak nie spróbujesz, bo i jak. Kolor to widok nie smak. A no cóż. Każdy ślepy, co prawda, ma swoje słowniki dla tego zjawiska, jednak ja mam tendencję do kojarzenia ich z zapachami bardziej niż smakiem. Wiśnia na ten przykład. Niedługo po wiośnie zakwitną wiśnie w sadach, a ich słodki, miodowy wręcz zapach aż przywodzi na myśl róż, czyż nie? Trzeba tylko przymknąć oczy, zaciągnąć się zapachem opadających płatków ocierających się pysk. Cichy skrzekot ptaków pośród usianych rosną traw. I ta kora, o którą opierają …—
—Ała. Kur.. — zatrzymali się nagle. Anubis zaskoczony nagłą reakcją koleżanki nawet się zjeżył. Szybko zauważył jej zniknięcie spod swojego boku. Zawęszył i przysłuchał się nachylając intensywnie. Poczuł jak jego nos ociera się o ten wadery, a więc cofnął głowę, która miał nisko przy ziemi, tak że nawet zapach wilgoci wdarł się do jego żołądka przez krew.
—Nic ci się nie stało? Coś ty uczyniła? — nie mógł powstrzymać krótkiego parsknięcia.
—Zamknęłam oczy. — zbierała się z ziemi. Śnieg pod jej łapami chrupał ochoczo, jakby gotowy na kolejną rundę ścierania się sił. — I wyobraziłam sobie ten zapach, ale w biegu przegapiłam korzeń. — westchnęła.
—No tak… — zachichotał pod nosem bardziej z tego faktu niż z niej samej.
—Jak ty to robisz, że nie zabijasz się na każdym kroku. — zdało mu się że było to pytanie retoryczne, ale…
—Pamięć moja droga. Pamięć. Wielokrotnie przechodziłem te terany wzdłuż i w szerz. Znam każdy kąt i każdy skrót. Każdy kamień i każdy mech, każde drzewo, pomimo zmiennej natury przyrody. Po prostu moja łapa przywykła już do stawiania mięśniem kroku tam gdzie wie, że można go postawić. — rzekł po czym rozgarnął łapą odrobinę śnieg. — Ciało zaprowadziło nas spacerkiem pod palżę, a t w zwyczaju te kolosy mają osłanianie nas przed sztormami. Jednak w zamian za to usłały ziemię w swoich korzeniach, aby stać stabilnie i pilnować umownej granicy miedzy lądem i morzem. — Anubis zastrzygł uszami. Morze było tej nocy wyjątkowo spokojne. Ciche. Zapraszające do zamoczenia w nim łap.

 

<Oxide?> I tak. Anubis jest z tych wariatów, którzy po kolana wejdą w środku zimy, nocy, mróz -50, do morskiej, słonej, lodowatej wody XD 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz