Powietrze pełne zimowego chłodu zawirowało w jego płucach.
Jego łapa delikatnie musnęła kruche płatki kwiatów. Poduszka jego palców
zamrowiła jakby zarumieniona od wspomnienia wiosny. Mdły i odległy zapach tych
wyrostków pośród bieli wyłonił się spod wszechobecnej wilgoci. Jednak oczy Anubisa
nie kierowały się na drobne roślinki. W końcu nie miały czego tam szukać. Ślepe
podążały jedynie za czernią, którą teraz przebijał mdły obraz duszy przed nim. Dawno
nie spotkał tak skomplikowanego plecienia, takiego odcienia … szarości? Jakoby
że to nazwać, było w jego głowie w przynależnościach do osób wyjątkowych.
Wliczała się w nie sama bogi snów, chociaż czy o Bogach można powiedzieć, że
mają własne dusze, skoro są stworzeniami wiecznymi i nieśmiertelnymi. Chociaż
kwestię jest także czy na pewno nie może spotkać ich zguba z rąk własnego
plemienia.
—Powiedz mi. — zastrzygł uszami. Jego ciało wyprostowało się i usiadło na
chłodnym podłożu, ponownie tej nocy. Jego głowa uniosła się w górę, tam gdzie w
oczach powinny zamienić się mu gwiazdy, a gdzie przywitała go tylko smętna pustka,
którą widywał za dnia. — Wierzysz, że gwiazdy to nasi przodkowie, którzy stróżują
nad naszymi życiami? Ja osobiście uważam to za ziarenko prawdy w słodkim
kłamstwie, ze względu na to jak niewiele osób godzić chce się z inną prawdą.
Miło jest oczekiwać, że ma się miejsce gdziekolwiek po śmierci. Aczkolwiek
chciałbym czasami, aby gwiazdy rzeczywiście były zmarłymi odsiadującymi swoje
nieskończone żywota. Może wtedy mógłbym w nie spojrzeć i zażyczyć sobie tej
samej roli w przyszłości. — smętnie odetchnął. Poczuł jak jego własny oddech
oplata jego pysk zimną chmurką. — Niesamowite jak prosto jest zapomnieć o tych,
którzy nas opuścili, pomimo że zdaje się nam że ich pamiętamy. Moja dobra babka
powiadała niegdyś, że tam w górę trafiają jedynie dobrzy wilcy, ale czy każdy wilk
nie ma swojego za uszami. Ja mam. Opowiedziałbym ci, ale to głównie bezduszność
z mojej strony w kierunku społeczeństwa, które o mnie zapomniało. Jak to
mawiają, jak Kuba bogu. Ale żadne to usprawiedliwienie czyż nie? — odetchnął. —
Ciężko wierzyć w rzeczy których nie widać, czyż nie. Więc czy gwiazdy na pewno
są prawdziwe? Nie ważne, nie ważne. Rozgadałem się o wszystkim i niczym. Gdyby nie
twój oddech nie wiedziałbym nawet, że jeszcze obok mnie siedzisz. Zaparło ci go
w piersi, zdusiło w gardle, a jak go nie wypuścisz to i w mózgu się zatrzyma, a
ty wylądujesz, dajmy na to że wśród tych nieszczęsnych gwiazd.
—Wiedziałeś… — mruknęła. Chmurka powiewu dotarła do drażliwego nosa Anubisa.
—Ślepy od małego widzi uchem, widzi węchem, widzi pamięcią, ale raczej nie
wzrokiem. — odpowiedział wrzucając szeroki uśmiech na pysk.
—Jesteś niewidomy od urodzenia? — zagadnęła. Nie zajęło jej to za wiele, Anubis
poczuł się nawet odrobinę zbity z tropu. W końcu o sobie rzadko kiedy mówi,
rzadko ma okazję nawet słuchać samego siebie. Jego wspomnienia zostają z nim
gdzieś w podświadomości, jednak niewiele daje ich odtwarzanie, gdyż wszystko zagłusza
cisza i tętent serca.
—Tak. — lakoniczna odpowiedź uciekła z jego pyska, a łapy nieprzyjemnie
zapiekły. Zdało mu się, że to nie od zimna, a parszywego piasku pustyni, który
przebył przed tyloma laty. Dlatego też wstał i powolnym krokiem ruszył wzdłuż skraju
drzew. A ona za nim, ku jego zaskoczeniu. Nie zabronił jej jednak, pomimo że nie
przywykł do towarzystwa dłuższego niż minuty odliczane sekundami w głowie.
—Pewnie utrudnia ci życie. — mruknęła. Jej krok zrównał się z jego. Ciało w
ciało, praktycznie w poszycia, dla ciepła chociaż jednego boku.
—Nie powiedziałbym, że je utrudnia. Z pewnością wygląda zupełnie obco dla
wilka, który w życiu zaznał już kolorów, a nie ich smaków. —
—Co masz na myśli? — Oxide zastrzygła uszami, a ich cichy świst przywiódł
Apollo na myśl pikującego ptaka.
—Oh. Widzisz. Oczywiście, że widzisz! — zaśmiał się ze swojej nieświadomości
dobieranych słów. Nie był to jednak śmiech ani radosny ani gorzki — Kolory,
ekspresję, wydarzenia, własne łapy i własny nos, chociażby. Ślepiec na świat
patrzy nieco bardziej niekonwencjonalnymi metodami. Zastanawiałaś się bowiem kiedyś
jak kolory mogą smakować? Uwielbiam to pytanie zadawać wilkom całkowicie
sprawnym, gdyż konfunduje ich umysły. Niby sprawa prosta, bo koloru ni jak nie
spróbujesz, bo i jak. Kolor to widok nie smak. A no cóż. Każdy ślepy, co prawda,
ma swoje słowniki dla tego zjawiska, jednak ja mam tendencję do kojarzenia ich
z zapachami bardziej niż smakiem. Wiśnia na ten przykład. Niedługo po wiośnie
zakwitną wiśnie w sadach, a ich słodki, miodowy wręcz zapach aż przywodzi na myśl
róż, czyż nie? Trzeba tylko przymknąć oczy, zaciągnąć się zapachem opadających
płatków ocierających się pysk. Cichy skrzekot ptaków pośród usianych rosną
traw. I ta kora, o którą opierają …—
—Ała. Kur.. — zatrzymali się nagle. Anubis zaskoczony nagłą reakcją koleżanki
nawet się zjeżył. Szybko zauważył jej zniknięcie spod swojego boku. Zawęszył i przysłuchał
się nachylając intensywnie. Poczuł jak jego nos ociera się o ten wadery, a więc
cofnął głowę, która miał nisko przy ziemi, tak że nawet zapach wilgoci wdarł się
do jego żołądka przez krew.
—Nic ci się nie stało? Coś ty uczyniła? — nie mógł powstrzymać krótkiego
parsknięcia.
—Zamknęłam oczy. — zbierała się z ziemi. Śnieg pod jej łapami chrupał ochoczo,
jakby gotowy na kolejną rundę ścierania się sił. — I wyobraziłam sobie ten
zapach, ale w biegu przegapiłam korzeń. — westchnęła.
—No tak… — zachichotał pod nosem bardziej z tego faktu niż z niej samej.
—Jak ty to robisz, że nie zabijasz się na każdym kroku. — zdało mu się że było
to pytanie retoryczne, ale…
—Pamięć moja droga. Pamięć. Wielokrotnie przechodziłem te terany wzdłuż i w
szerz. Znam każdy kąt i każdy skrót. Każdy kamień i każdy mech, każde drzewo, pomimo
zmiennej natury przyrody. Po prostu moja łapa przywykła już do stawiania
mięśniem kroku tam gdzie wie, że można go postawić. — rzekł po czym rozgarnął
łapą odrobinę śnieg. — Ciało zaprowadziło nas spacerkiem pod palżę, a t w
zwyczaju te kolosy mają osłanianie nas przed sztormami. Jednak w zamian za to
usłały ziemię w swoich korzeniach, aby stać stabilnie i pilnować umownej
granicy miedzy lądem i morzem. — Anubis zastrzygł uszami. Morze było tej nocy
wyjątkowo spokojne. Ciche. Zapraszające do zamoczenia w nim łap.
<Oxide?> I tak. Anubis jest z tych wariatów, którzy po kolana wejdą w środku zimy, nocy, mróz -50, do morskiej, słonej, lodowatej wody XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz