Na skraju bagien, gdzie cisza upojna
Mieszkała Rublia — czapla dostojna.
Nie dla ozdoby, nie dla zachwytu,
Lecz z myślą ostrą jak lód w błękicie.
Błękitno-szare było jej pokrycie.
Diri diri daj,
tańcz na kruchym lodzie.
Diri diri daj,
wszystko pęka w zgodzie.
Emocje silne ptakiem targały,
Lecz zrozumieć się rublii nie dały.
Czy to miłość była czy nienawiść?
Nienawiść do kogo, spytać można.
Do siebie samego czy do przyjaciela, wroga?
Do swoich piór utkanych z lodu?
Że nie są ciepłym futrem burego koloru?
Diri diri daj,
tańcz na brzegu łez.
Diri diri daj,
nie pytaj: "po co jest?"
Niech dadzą mi futro, niech odbiorą skrzydła,
Niech moje pióra w błoto wrosną.
Za jedną noc przed wiosną.
Oddam niebo, oddam wszystko.”
Ale bogowie śmiali się krótko:
Żar szybko stopi twoje lico i piórko
Śnieżny lodowcu, niszcz w drobny mak,
To co w najskrytszych sobie wyśniłeś snach.
Więc nie dali mu ciała — dali mu głód i strach.
Diri diri daj,
Pusty ceglany gmach.
Diri diri daj,
Zapomnij o ułudy grach.
- notes Hiekki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz