– Idź ode mnie – rzuciła Mi do lisa, który się za nią właśnie pałętał. Szczenię spojrzało na nią brązowymi oczami niczym błyszczące guziczki i zrobiło przeciwieństwo tego, co chciała wadera, czyli podeszło do niej bliżej. Ruda wywróciła oczami.
Znalazła zmarzniętego, małego liska i jedyne, co chciała, to zaprowadzić go do stada Żywego Ognia, bo tam na pewno ktoś by się nim zajął. Ale nie, szczeniak zamiast zostać ze swoimi, pobiegł za swoją wybawicielką i wpatrywał się w nią jak w obrazek. Mi to strasznie irytowało, nie chciała żadnej tego typu odpowiedzialności, ale młody nie odpuszczał. Szlag by to. Szeregowa poważnie się zastanawiała, po co w ogóle go na początku ratowała poprzez dzielenie się ogniem. Mogła go po prostu chwycić w zęby i przynieść do rodziny lisów.
– Mildredfiri! – rozległo się spomiędzy krzewów, a Mała Mi dobrze wiedziała, do kogo ten głos należy.
W końcu rodzeństwo Shików nie ograniczało się do Skinterifiri i Paketenshiki.
– Kiriminfiri. – Ruda wilczyca odwróciła się do jeszcze bardziej czerworwonej lisicy, która tak się składało, że była jej ciotką. Samice jednak nie widziały się wystarczająco jako rodzina, by używać rodzinnych określeń.
– Trochę za późno zauważyłam, że młody poszedł za tobą. Mam dla niego wisiorek, chciałam mu dać, jak rozgości się w mojej norze, ale chyba woli pójść za tobą. – Lisica spojrzała kątem oka na szczeniaka, który skulił się przed obcą. – Weźmiesz mu ten wisiorek?
– Nie zamierzam opiekować się żadnym szczeniakiem!
– Mildredfiri~
Mi warknęła.
– Nie mów tak na mnie. Mam na imię Mi.
– Paki nie wstydził się swojego lisiego imienia, nawet kiedy odszedł do wilczej watahy...
Zabolało. Zabolało w cholerę. Lisy dalej widziały wilczy odłam Shików jako rodzinę, jako część Żywego Ognia i nie rozumiały, dlaczego dzieci Paksa nie używały swoich "prawdziwych" imion. Dlaczego nie ma Tiarefiri, tylko jest Tia, zamiast Vandrareshiki po świecie podróżuje Wayfarer, Mi gryzie za używanie Mildredfiri, a Zendayafiri znana jest głównie jako Pinezka? Gdyby znali Variaishikę, zapewne byliby przeszczęśliwi, bo choć jeden z potomków ich brata zachował tradycję i jest Shiką, a nie tylko Varim. Ale istnienie Variaishiki pozostawało sekretem, jeśli rodzeństwo nie musiało, nie wspominało o nim nic. Informacja, skąd się wziął, powodowała napięcie.
Nieważne. Nie o tym była rozmowa.
– Wszystko jedno. Wróćmy do tematu. Weź tego szczeniaka i zabierz go do siebie. Ja na pewno nie zamierzam się nim zajmować.
Wadera chciała odejść, kiedy coś przyczepiło jej się do nogi. Spojrzała w dół, by zobaczyć przytuloną do jej nogi, brązową kulkę, patrzącą błagalnie w jej oczy swoimi błyszczącymi guziczkami. I w tym momencie uświadomiła sobie, dlaczego Paki adoptował tyle szczeniaków w swoim życiu, kiedy je jeszcze miał.
– Zgoda – mruknęła. – Daj mi ten wisiorek.
(Koniec albo CDN, nic nie obiecuję)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz