Oderwijmy się na chwilę od świata, który znamy, a powróćmy w kroki tego, który został już rozwiany przez zamglone spojrzenie czasu. Powoli. Do rzeczy. Dawno, chociaż nie aż tak, gdyż wojna już przeżerała słodkie ziemie, spowite miodem i mgłą pełną krwi, Mediana wychodziła z jaskini. Jaskini jeszcze osmolonej ogniem z przeszłości, ciemnej pieczary, w której otrzymała pozwolenie na prowadzenie swojego stanowiska dalej. Jedyna śledcza, mało doświadczona, ale gotowa się uczyć, aby dobić do doskonałości. Wtedy kiedy o wojnie w WWN nie było jeszcze nawet myśli, a pojęcie pary alfa snuło się jedynie gdzieś z tyłów głów doradczyni najwyższej władzy. Kiedy Pinezka jeszcze postępowała z łapy na łapę, jeśli można tak powiedzieć.
Jej pierwsze zlecenie, w pewnym sensie, było zwykłym
poszukiwaniem, które jak wiemy zakończyć się miało nieciekawymi wieściami.
Jednak Mediana niewiele o tym wtedy wiedziała. Dostała parę kawałków sierści i
węchem musiała odnaleźć ślady zagubionych wilków, już nieco wypłukanych wraz z
ocieplającym się światem. To nie tak ,że już wtedy świat chciał wstawać do
życia. Nie. Po prostu zrobiło się odrobinę cieplej i zastygła lodem górna
powłoka puchu rozmiękła. Dlatego pulchna wadera zapadała się w nim nieco, nawet
jeśli nie było go już za wiele.
Nos prowadził ją dzielnie, a łapa co jakiś czas sięgała do zapożyczonej od ojca
torby. Stamtąd wydobywała kartkę i kawałek węgielka na patyku. Zapisywałą
cieniutkimi literkami swoje kroki i odkrycia. Ponieważ musiałaby przekroczyć
granicę aby podążyć dalej za tropem rozejrzała się. Jej uszy zastrzygły. W
końcu było to jeszcze nielegalne, a ów zakaz nie miał ustąpić za szybko. A
jednak.
Symbolicznym, ostrożnym krokiem przeszła przez granicę.
—Mediana... — za jej plecami odezwał się cichy głos. Samica odwróciła się aby
spojrzeć w dwukolorowe oczy jednej ze swoich sióstr. Pi stała tuż za nią mrużąc
oczy, ale bez wyrzutu. To był czas kiedy jeszcze w żyłach chartowatego wilka
płynęły uczucia. — dokąd idziesz? —
—Szukam rodziców Pinezki. — mruknęła marszcząc nos. — Wiem że nie powinnam
przekraczać granicy, ale... —
—Nie możesz iść sama. — pokręciła głową wyższa i podeszła do siostry. — Jak
łamać prawo to we dwie, nie? — jej łagodny uśmiech rozjaśnił i twarz ciapowatej
wadery.
—Dzięki... ale co z twoją pracą? —
—Domino? — Pi zwróciła się za siebie unosząc uszy. Skrzydlaty wilk przed chwilą
wylądował w śniegu. Jej oczy mało nie zniknęły przy szerokim uśmiechu.
—Idźcie. I tak patrol z powietrza idzie szybciej niż z ziemi. — machnęła na nie
łapą. — Zresztą. Ja nie wiem gdzie poszłyście! —
—Dzięki. — tym razem odezwała się Mediana chyląc nieco swojej głowy w kierunku
pozostającej na ziemi watahy samicy.
I rozeszły się. We dwie było znacznie prościej, zwłaszcza,
że Pi miała węch lepszy niż Mediana. Szybko pokonywały kolejne kilometry
oddalając się od granicy.
—Nie zdążymy wrócić przed świtem. — śledcza westchnęła patrząc na niebo. — Ale
po jak najbardziej, o ile nie zaszli na dwa dni od watahy. —
—Nie wiem.. Zapach jest całkiem mocny. W miarę świeży pomimo wczorajszych
opadów. — jej siostra zawęszyła przy ziemi. Jej nos musiał być już odmrożony do
kości której nie miał. A jednak dalej dążyła. Ah, gdyby Mediana wtedy zauważyła
zmiany w zachowaniu ciała Pi, może w przyszłości byłaby gotowa na to co spotka
jej kochaną siostrę. — Tam. —
Kierunek ich drogi zmieniał się delikatnie co jakiś czas,
dopóki nie usłyszały wody. Zachód słońca powoli pozwalał przejąć niebo nocy.
Obie zatrzymały się kawał od klifów słuchając uważnie.
—Czy trop... ?—
—Zmierza do klifów? Tak. — Pi niespokojnie i ostrożnie postawiła łapę przed
sobą. Szukała stabilnego gruntu. Jej zimno kalkulujący umysł wiedział dobrze
jak niebezpieczne to miejsce jest, kiedy pokrywa je śnieg. Pomimo że widziała
je po raz pierwszy.
—Nie dobrze. — Mediana położyła uszy po sobie.
—Zostań tu i rób swoje notatki. Jestem lżejsza, jeśli zacznę się osuwać nie
podchodź. — Pi wydała parę rozkazów i hardo popatrzyła na siostrę. Jej oczy
wypełniły się nagłym strachem, aczkolwiek Mediana usiadła. Patrzyła z napięciem
jak jej droga siostra zbliża się do brzegu, śladem zapachu i zagląda w dół.
—Znalazłam ich. — krzyknęła i cofnęła się od razu o dwa kroki. Odrobina śniegu zsunęła
się w dół, a Mediana miała wrażenie że usłyszała jak uderza w taflę wody. Pi za
to jedynie zmrużyła oczy i napięła wszystkie mięśnie rozkładając swoją masę
ciała po równo. Jej kroki stały się jeszcze wolniejsze i ostrożniejsze. Szła
dzielnie do tyłu czując jak niestabilny jest grunt pod jej łapami. Ale szybko znalazła
się w miejscu, w którym wyprostowała się i odwróciła. Zaraz potem poczuła
uścisk na swoich ramionach.
—Cholera jasna. — Mediana przeklęła prosto do jej ucha na co wyższa zaśmiała
się nieco. — Nie strasz mnie tak więcej. —
—Nie będę. Obiecuję. A teraz chodźmy. Jak się pospieszymy to nad ranem
będziemy. —
—Wracamy czy... śpimy tutaj? —
Cisza. Chwila namysłu.
—Możemy się przespać. —
Z samego rana ruszyły i w południe, po szybkim biegu do
domu, wpadły w granice i do jaskini wojskowej. Obie poważne i przygnębione,
więc kiedy tylko wielki Plutonowy Szkło stawił się obok nich aby wyrazić swoją
dezaprobatę atmosfera przeszyła go do kości.
—Znalazłam dwie zguby, które nakazano mi wyśledzić.— Mediana westchnęła. — Pi
mi pomogła, ponieważ samemu byłoby niebezpiecznie. —
—To żadne wytłumaczenie. —
— Paki i Yir nie żyją. — Pi bez namysłu rzuciła tą informacją jakby uwaga
plutonowego minęła się z jej uszami. Ten zamilkł. Najwidoczniej ciężko było
przełknąć tą informację. — Które tereny powinnam dzisiaj przepatrzeć? —
—Zachód. — odpowiedź była cicha.
Mediana powoli wsunęła kartkę notatkami i wielkim napisem MARTWI do jednej
z kupek. Zmarszczyła nos i usiadła w wyjściu. Wojna była parszywym zjawiskiem.
Krótkie westchnięcie uciekło z jej pyska. Jak wiele jeszcze upadnie i się
zmieni w ich życiu?
Oj Mediano.. Za dużo na twoje biedne serce.
Pinezka dowiedziała się jeszcze tego wieczoru kiedy na chwilę wróciła do jaskini. Mediana nie wiedziała jak to jest stracić kogoś ukochanego. A jednak coś czuła, że wojna uraczy ją takim doświadczeniem
<Całka, Mediana, Sigma?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz