Miałem nadzieję, że do niczego groźnego nie dojdzie. Obawiałem się jednak, że dojść może. Chwilowo jednak sytuacja ucichła nieco, postanowiłem więc wtrącić:
- Chodźmy nad rzekę. Dawno nie widziałem Brysia a tam można go spotkać.
- Brysia... - powtórzył jakby zamyślony Alekei.
- Tego białego psa... - powiedziałem niepewnie.
- Ach, tak, pamiętam! - przerwał gwałtownie Alekei - tego, który zaatakował nas kiedyś nad rzeką... piękna przyjaźń, rzeczywiście.
- Idziemy? - ziewnął Mundus.
Po chwili milczenia, kiwnąłem głową.
Nad rzeką nie spotkaliśmy jednak Brysia.
- Może jest na gospodarstwie - mruknąłem. Zaproponowałem, byśmy udali się także tam. Jednak, gdy staliśmy już pod płotem, za którym powinien być Bryś, nie zobaczyliśmy go. Dopiero po dłuższym nawoływaniu, usłyszałem ciche szczekanie. Bryś wychylił się zza ściany stodoły stojącej na drugim końcu podwórka. Był przywiązany do ściany a na pysku miał metalowe kratki. Zdziwiło mnie to. Alekei natomiast prychnął ze wzgardą.
< Alekei? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz