Gdy już prawie że byliśmy jedną łapą w jaskini nasz gość stał nam na przejściu. Zaskoczyło mnie gdyż miał głęboką i poważną ranę lecz ten stał jakby nigdy nic. Spojrzał się na nas proszącym wzrokiem po czym jego łapy jakby zarwały się pod nim. Obydwoje podbiegliśmy do niego
-Coś ty zrobiłeś?! - Warknęłam do leżącego -Nie masz wystarczająco sił aby stać a co dopiero chodzić!
-Połóżmy go z powrotem - Powiedział Beryl podnosząc go
Skinęłam głową i zacząłem również go podnosić. Chwilę to trwało jednakże tego dokonaliśmy. Zasiedliśmy przed nim głęboko się w niego wpatrując. Dyszał donośnie i niespokojnie. Po chwili powiedział zachrypniętym, cichym głosem
-Gdzie... gdzie jestem?
-W naszej watasze - Syknęłam -Watasze Srebrnego Chabra
Wilk wydawał się być zdziwiony
-Kim.. kim wy..?
-Jesteśmy alfami tej watahy - Wzdychnęłam odwracając wzrok - A ty? Co tu robisz? I kim jesteś?
Powtórnie spojrzałam się w jego stronę. Wilk zaskomlał cicho
-Boli..
-Nic dziwnego, w końcu byłeś przedziurawiony włócznią - Powiedział Beryl - Nie pamiętasz?
Wilk podniósł głowę spoglądając w nasze oczy
-Nie.. chyba, nie.. - Znów ją położył na kamieniu - Nie wiem co i dlaczego tu jestem..
-A jak masz na imię? Chociaż to pamiętasz? - Spytał Beryl lekko wstając
-Tak.. moje imię to.. to.. to Arslen. Arslen Midgarth Loob
-Arslen Midgarth Loob, tak jakbym już kiedyś to słyszałam - Zastanawiałam się chwilę - Ale nie pamiętam skąd
-Ty też? Również coś mi się kojarzy - Wzdychnął Beryl
<Beryl? Ale historija ^^ i przepraszam, że tak krótko ale nie mam pomysłów :p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz