- To dziwne - stwierdziłem - skąd ten dziwny wilk wziął się tutaj? Może to ludzie go tak poranili - domyśliłem się od razu.
- Może - wzruszyła ramionami wadera.
Widziałem, że bardzo przejęła się tym "znaleziskiem". Nie wiem dlaczego. Znaleźliśmy go, wyleczymy i pewnie sobie pójdzie. A może nie?
Nie... ta myśl nie dawała mi spokoju. To straszne, znaleźć kogoś ledwo żywego, zakrwawionego, poniekąd w swoim domu. Kogoś zupełnie obcego. Kogoś, kto sam w sobie wygląda strasznie.
- Jak myślisz, czy to może mieć coś wspólnego z WSJ? - zapytałem, unosząc brwi z przerażeniem.
Eclipse westchnęła. Była zmęczona tym tematem. Było widać. Jednak odpowiedziała dość spokojnie:
- Nie wiem. Może.
Nagle z jaskini wydobył się głuchy jęk. W tamtej chwili przestraszyłem się jeszcze bardziej. Podejrzewałem, że nasz gość będzie mógł powiedzieć nam więcej o całej sprawie, niż jesteśmy w stanie się domyśleć.
Już chcieliśmy wejść do jaskini, gdy nagle...
< Eclipse? Przepraszam, że tak długo nie dokończyłem... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz