Nastąpiły kłopoty z dodawaniem opowiadań. Przepraszam za problemy, jednak od dziś opowiadania zawierające informację o wilku który ma je dokończyć, będą najczęściej zawarte w tytułach.
Wasz samiec alfa
Hiacynt
poniedziałek, 31 marca 2014
Od Beryla do Katii
Przechadzałem się po lesie. Miałem zwyczaj o tej porze polować, więc pomyślałem iż warto byłoby spróbować odszukać zwierze większe niż te, na które polowałem zazwyczaj. Muszę przyznać że rzadko poluję na coś większego niż zając.
Krocząc powoli i cicho, starałem się wyłapać z otoczenia wszystkie sygnały świadczące o obecności jakiegokolwiek zwierzęcia. Zamknąłem oczy, usiadłem i wyciszyłem się. Westchnąłem.
Po chwili, usłyszałem szmer za pobliskim drzewem. Otworzyłem oczy. Moje źrenice rozszerzyły się w ułamku sekundy.Skoczyłem na domniemaną ofiarę. Wydawało się iż wzleciałem w powietrze.
Trudno się przyznać...
Nie umiem latać.
Pomimo tego że posiadam wielkie skrzydła, rzadko ich używam. Potrafię jedynie wzlecieć kilka metrów w powietrze, a po chwili opadam.
Lecąc tak przez około trzy sekundy, miałem dużo czasu na przemyślenia na temat moich skrzydeł. Dalszą część rozmyślań zakłócił nagły i ostry ból.
- Uuuu - odskoczyłem.
-Auuuu! Uuuuuuu! - jęczałem przestępując z nogi na nogę. Wbiłem łapy w ziemię i poczułem ulgę. W tej chwili przypomniałem sobie że tak nie powinien zachowywać się żołnierz, którym przecież byłem.
- Co się stało? - ktoś, kto miał być mą zdobyczą, wyszedł zza drzewa. Spojrzałem na... waderę. Tak, na waderę. Ponieważ była to najładniejsza wilczyca jaką dane mi było do tej pory oglądać. Wadera tym czasem patrzyła się na mnie zdziwionym wzrokiem.
Szybko wyciągnąłem łapy z piasku (w tej chwili zobaczyłem się że to ciernie jałowcowe powbijały mi się w łapy), ukłoniłem się i odrzekłem, miarkując w głowie kim może być wadera.
- Nic... się nie stało - odpowiedziałem - mam nadzieję że nie przeszkodziłem...
<Katio?>
Krocząc powoli i cicho, starałem się wyłapać z otoczenia wszystkie sygnały świadczące o obecności jakiegokolwiek zwierzęcia. Zamknąłem oczy, usiadłem i wyciszyłem się. Westchnąłem.
Po chwili, usłyszałem szmer za pobliskim drzewem. Otworzyłem oczy. Moje źrenice rozszerzyły się w ułamku sekundy.Skoczyłem na domniemaną ofiarę. Wydawało się iż wzleciałem w powietrze.
Trudno się przyznać...
Nie umiem latać.
Pomimo tego że posiadam wielkie skrzydła, rzadko ich używam. Potrafię jedynie wzlecieć kilka metrów w powietrze, a po chwili opadam.
Lecąc tak przez około trzy sekundy, miałem dużo czasu na przemyślenia na temat moich skrzydeł. Dalszą część rozmyślań zakłócił nagły i ostry ból.
- Uuuu - odskoczyłem.
-Auuuu! Uuuuuuu! - jęczałem przestępując z nogi na nogę. Wbiłem łapy w ziemię i poczułem ulgę. W tej chwili przypomniałem sobie że tak nie powinien zachowywać się żołnierz, którym przecież byłem.
- Co się stało? - ktoś, kto miał być mą zdobyczą, wyszedł zza drzewa. Spojrzałem na... waderę. Tak, na waderę. Ponieważ była to najładniejsza wilczyca jaką dane mi było do tej pory oglądać. Wadera tym czasem patrzyła się na mnie zdziwionym wzrokiem.
Szybko wyciągnąłem łapy z piasku (w tej chwili zobaczyłem się że to ciernie jałowcowe powbijały mi się w łapy), ukłoniłem się i odrzekłem, miarkując w głowie kim może być wadera.
- Nic... się nie stało - odpowiedziałem - mam nadzieję że nie przeszkodziłem...
<Katio?>
Od Lenka CD Io do Io
- Oczywiście - uśmiechnąłem się - czy ja także mogę mówić do panienki po imieniu?
Wadera zastanowiła się przez chwilę, po czym powiedziała:
<Io?>
Wadera zastanowiła się przez chwilę, po czym powiedziała:
<Io?>
niedziela, 30 marca 2014
Od Io CD Lenka
- Ależ nie ma o czym mówić! - machnęłam łapą. - Może pan odwiedzać tę jaskinię kiedy chce.
- Dziękuję... - uśmiechnął się.
Odwzajemniłam gest.
- Co by pan powiedział na spacer nad rzekę? - zapytałam.
- Bardzo chętnie - odrzekł.
Gdy dotarliśmy na miejsce, było już południe. Promienie słońca odbijały swój blask w łagodnie falującej rzece.
- Hm... - zamyśliłam się. - Mogę do pana mówić po imieniu?
Lenek?
- Dziękuję... - uśmiechnął się.
Odwzajemniłam gest.
- Co by pan powiedział na spacer nad rzekę? - zapytałam.
- Bardzo chętnie - odrzekł.
Gdy dotarliśmy na miejsce, było już południe. Promienie słońca odbijały swój blask w łagodnie falującej rzece.
- Hm... - zamyśliłam się. - Mogę do pana mówić po imieniu?
Lenek?
Od Lenka CD Gai - "Skryty las"
Próżno czekałem na pomoc. Płonne były moje nadzieje na ratunek. Czyżbym miał tu umrzeć? Czy nikt mi nie pomoże?
Straciłem rachubę. Ile godzin już tu leżę? Może raczej ile dni? Sam nie wiem...
Mimo tego że straciłem już nadzieję na ratunek, wytężałem słuch chcąc usłyszeć jakikolwiek głos. Może ktoś mnie szuka?
Kilka godzin później. Byłem słaby, głodny i spragniony. Przestawało mi już zależeć na życiu. Nagle usłyszałem głosy. To chyba głos Gai... Zacząłem krzyczeć.
- Pomooooocyy... pomoooo...
<Gaju?>
Straciłem rachubę. Ile godzin już tu leżę? Może raczej ile dni? Sam nie wiem...
Mimo tego że straciłem już nadzieję na ratunek, wytężałem słuch chcąc usłyszeć jakikolwiek głos. Może ktoś mnie szuka?
Kilka godzin później. Byłem słaby, głodny i spragniony. Przestawało mi już zależeć na życiu. Nagle usłyszałem głosy. To chyba głos Gai... Zacząłem krzyczeć.
- Pomooooocyy... pomoooo...
<Gaju?>
sobota, 29 marca 2014
Od Beryla CD Gai - "Tajemniczy rumak"
Gdy odpoczęliśmy, ruszyliśmy w drogę powrotną. Pozostało pytanie: w którą stronę należy się udać, by dostać się do domu? Na około nie było widać nawet maleńkiego krzaczka który mógłby wskazać nam drogę. Nagle usłyszeliśmy cichy głos:
- Cssiiiiiii... te drzewa mają uszy... to ja: Mundus!
- Mundi! Ptaszku... - nie mogłem uwierzyć własnym oczom i pohamować emocji - zawsze zjawiasz się gdy ktoś cię potrzebuje... jakim cudem?
Mundus jednak mówił cicho, skradał się i co chwila rozglądał niepewnie, niczym ścigane zwierze.
- Trafiłem tu przypadkiem. Czy te straszne konie już sobie poszły?
<Gaju?>
Od Hiacynta CD Gai - "Jak rozpętałam III wojnę światową..."
- Do jasnej ciemnoty! - złapałem się za głowę - co tu się stało?!
- To... ten wilk. Jest w BARDZO złym stanie - Gaja pokiwała głową z przekonaniem
- Tego typa nic nie zwali z nóg! - krzyknąłem rozgniewany - nie trzeba było udzielać mu pomocy!
- Hiacyncie! - Gaja powiedziała stanowczo - nie poznaję cię.
- I bardzo dobrze! - fuknąłem nieprzyjemnie - za godzinę ma go tu nie być. Bracie! - rzuciłem groźne spojrzenie na Storczyka który przed chwilą odwrócił głowę, starając się nie wtrącać w kłótnie małżeńskie - dopilnujesz aby on zniknął z terenów watahy.
- Toż on potrzebuje naszej pomocy - Storczyk wtrącił niepewnie.
- Nie obchodzi mnie to! Tego szkodnika nikt nie potrzebuje! A żeby go! Żeby go wykręciło!
Popatrzyłem się w stronę Gai.Wadera widząc to, odwróciła wzrok.
- Wyjdź, Hiacyncie! Nie wiem czy pamiętasz, ale ja także jestem alfą. Ten potrzebujący zostanie tutaj, dopóki nie wyzdrowieje. Jestem gotowa wziąć za niego odpowiedzialność, pomimo tego że, jak widzisz, wilk ten nie odzyskał przytomności. Gdy to jednak nastąpi, wątpię by było w stanie ustać na nogach. Storczyku!
- Tak? - mój brat spojrzał poddańczym wzrokiem na Gaję
- Nie masz się czego bać. Każdy potrzebujący tu zostanie, i za każdego ja biorę odpowiedzialność!
Zdziwiłem się. Pierwszy raz odkąd znam Gaję, była tak pewna siebie. Nie bała się nawet sądowej odpowiedzialności za przetrzymywanie zbiega. Powiem więcej: budziła respekt.
- Gaju... - spuściłem głowę
- Wyjdź! - odparła krótko.
- Ale... - zabrakło mi argumentów. Już kierowałem się do wyjścia, gdy nagle coś we mnie pękło.
- Tak być nie będzie!! Albo za dwie godziny go tu nie będzie, albo przyślę siły zbrojne. Miejcie świadomość, że ukrywacie groźnego uchodźcę!
To powiedziawszy, wyszedłem.
<Gaju?>
- To... ten wilk. Jest w BARDZO złym stanie - Gaja pokiwała głową z przekonaniem
- Tego typa nic nie zwali z nóg! - krzyknąłem rozgniewany - nie trzeba było udzielać mu pomocy!
- Hiacyncie! - Gaja powiedziała stanowczo - nie poznaję cię.
- I bardzo dobrze! - fuknąłem nieprzyjemnie - za godzinę ma go tu nie być. Bracie! - rzuciłem groźne spojrzenie na Storczyka który przed chwilą odwrócił głowę, starając się nie wtrącać w kłótnie małżeńskie - dopilnujesz aby on zniknął z terenów watahy.
- Toż on potrzebuje naszej pomocy - Storczyk wtrącił niepewnie.
- Nie obchodzi mnie to! Tego szkodnika nikt nie potrzebuje! A żeby go! Żeby go wykręciło!
Popatrzyłem się w stronę Gai.Wadera widząc to, odwróciła wzrok.
- Wyjdź, Hiacyncie! Nie wiem czy pamiętasz, ale ja także jestem alfą. Ten potrzebujący zostanie tutaj, dopóki nie wyzdrowieje. Jestem gotowa wziąć za niego odpowiedzialność, pomimo tego że, jak widzisz, wilk ten nie odzyskał przytomności. Gdy to jednak nastąpi, wątpię by było w stanie ustać na nogach. Storczyku!
- Tak? - mój brat spojrzał poddańczym wzrokiem na Gaję
- Nie masz się czego bać. Każdy potrzebujący tu zostanie, i za każdego ja biorę odpowiedzialność!
Zdziwiłem się. Pierwszy raz odkąd znam Gaję, była tak pewna siebie. Nie bała się nawet sądowej odpowiedzialności za przetrzymywanie zbiega. Powiem więcej: budziła respekt.
- Gaju... - spuściłem głowę
- Wyjdź! - odparła krótko.
- Ale... - zabrakło mi argumentów. Już kierowałem się do wyjścia, gdy nagle coś we mnie pękło.
- Tak być nie będzie!! Albo za dwie godziny go tu nie będzie, albo przyślę siły zbrojne. Miejcie świadomość, że ukrywacie groźnego uchodźcę!
To powiedziawszy, wyszedłem.
<Gaju?>
czwartek, 27 marca 2014
Od Gai CD Od Hiacynta - "Skryty Las"
Rozdzieliliśmy się. Chodziliśmy po lesie, Zaglądaliśmy w różne zakamarki.
- Musimy się zorganizować - stwierdził Hiacynt - Rozalko i Alicjo - wy idźcie przez Wieś oraz Lasek. Ja i Gaja pójdziemy do Skrytego Lasu oraz nad Wodospad Tysiąca Twarzy. Zawołajcie Beryla, Lotara i Ariona. Niech Arion pójdzie z wami. Beryl i Lotar niech sprawdzą Ścieszkę Górską i Stepy. Przy odrobinie szczęścia, Lenek znajdzie się przed ranem.
Zaczęłam się trząść. Nie wiem czy z zimna, czy ze strachu. Miałam nadzieję, że Lenek szybko się odnajdzie.
Ja i Hiacynt skierowaliśmy się do Wodospadu. Szliśmy i szliśmy, przebiegliśmy kawałek. Zapadał głęboki zmrok. Przyspieszyliśmy jeszcze bardziej. Gdyby coś stało się Lenkowi, musielibyśmy mu szybko pomóc. W mojej głowie roiło się tysiące teorii. Możliwe, że jakiś człowiek zrobił mu krzywdę, że wpadł w sidła, że zaatakowało go jakieś inne drapieżne zwierzę, że... że... że...
Nie mogłam odgonić od siebie tych ponurych myśli...
Dotarliśmy na miejsce. Hiacynt rozglądał się wokoło.
- Lenek! Lenek! - wołał.
Spędziliśmy tam 20 minut, szukając, lecz nie było ani śladów, ani zapachu...
<Tymczasem u Lenka>
<Lenek?>
- Musimy się zorganizować - stwierdził Hiacynt - Rozalko i Alicjo - wy idźcie przez Wieś oraz Lasek. Ja i Gaja pójdziemy do Skrytego Lasu oraz nad Wodospad Tysiąca Twarzy. Zawołajcie Beryla, Lotara i Ariona. Niech Arion pójdzie z wami. Beryl i Lotar niech sprawdzą Ścieszkę Górską i Stepy. Przy odrobinie szczęścia, Lenek znajdzie się przed ranem.
Zaczęłam się trząść. Nie wiem czy z zimna, czy ze strachu. Miałam nadzieję, że Lenek szybko się odnajdzie.
Ja i Hiacynt skierowaliśmy się do Wodospadu. Szliśmy i szliśmy, przebiegliśmy kawałek. Zapadał głęboki zmrok. Przyspieszyliśmy jeszcze bardziej. Gdyby coś stało się Lenkowi, musielibyśmy mu szybko pomóc. W mojej głowie roiło się tysiące teorii. Możliwe, że jakiś człowiek zrobił mu krzywdę, że wpadł w sidła, że zaatakowało go jakieś inne drapieżne zwierzę, że... że... że...
Nie mogłam odgonić od siebie tych ponurych myśli...
Dotarliśmy na miejsce. Hiacynt rozglądał się wokoło.
- Lenek! Lenek! - wołał.
Spędziliśmy tam 20 minut, szukając, lecz nie było ani śladów, ani zapachu...
<Tymczasem u Lenka>
<Lenek?>
Od Gai CD Od Hiacynta - "Tajemniczy rumak"
To co widziałam, przechodziło moje pojęcie. Rozpętała się szalejąca pożoga. Miałam wrażenie, że ogień tworzy olbrzymią grotę, zamykającą nas w swej gardzieli...
- SZYBKO! - krzyknęłam.
Nie musiałam dwa razy tego powtarzać. Hiacynt i Beryl rzucili się do ucieczki.
Nadciągnęły chmury burzowe. Dał się słyszeć grzmot, na niebie widniały błyskawice. Spadł ulewny deszcz.
Wpadliśmy do lasu. Biegliśmy ile sił w łapach. Nie oglądałam się za siebie. Miałam nadzieję, że uwolnimy się od zagrożenia. Słyszałam tętent końskich kopyt, rżenie, błyskawice i ponaglania Hiacynta. Biegłam i biegłam, brakowało mi tchu, wokoło słychać było wiele dźwięków i nagle...
Wszytko ustało.
Zatrzymałam się raptownie. Nie było śladu ognia, ani upiornych koni.
- Deszcz musiał ugasić pożar - stwierdził Beryl.
Staliśmy i sapaliśmy. Nie miałam więcej siły. Gdy odpoczęliśmy...
<Beryl?>
- SZYBKO! - krzyknęłam.
Nie musiałam dwa razy tego powtarzać. Hiacynt i Beryl rzucili się do ucieczki.
Nadciągnęły chmury burzowe. Dał się słyszeć grzmot, na niebie widniały błyskawice. Spadł ulewny deszcz.
Wpadliśmy do lasu. Biegliśmy ile sił w łapach. Nie oglądałam się za siebie. Miałam nadzieję, że uwolnimy się od zagrożenia. Słyszałam tętent końskich kopyt, rżenie, błyskawice i ponaglania Hiacynta. Biegłam i biegłam, brakowało mi tchu, wokoło słychać było wiele dźwięków i nagle...
Wszytko ustało.
Zatrzymałam się raptownie. Nie było śladu ognia, ani upiornych koni.
- Deszcz musiał ugasić pożar - stwierdził Beryl.
Staliśmy i sapaliśmy. Nie miałam więcej siły. Gdy odpoczęliśmy...
<Beryl?>
Od Alicji CD Od Storczyka - "Spadek"
Stanęłam jak wryta. Gerania! Stała przed nami!
Uśmiechnęła się szyderczo.
- Nie wracajcie do wspomnień... Bo nigdy nie uda wam się zapomnieć... - rzekła cicho, lecz tak, żebyśmy mogli ją usłyszeć.
Zanim zdołałam go powstrzymać, Storczyk rzucił się do przodu. Gerania, jakby przewidując ten ruch, obróciła się i pobiegła z niebywałą szybkością.
- Storczyk! - wołałam za bratem, lecz nie mogłam go dostrzec, poprzez gęsto rosnące drzewa. Wiedziałam, że nie ma sensu go gonić. Gerania nie dałaby się złapać. I nie omyliłam się co do tego...
<20 minut później>
Po powrocie do jaskini zaczęłam czekać na brata. Wpadł zdyszany i zasapany do groty, w chwili, gdy zaczęłam poważnie roztrząsać słowa Geranii.
- Nie ma jej... - rzekł Storczyk - Zniknęła...
Uśmiechnęłam się.
- Było to prawdopodobne - odrzekłam - Lecz ważniejsze jest to, iż miała rację. Nie warto jest szukać pamiątek po naszych rodzicach, ponieważ nigdy nie uda nam się uciec od bolesnej przeszłości.
Uśmiechnęła się szyderczo.
- Nie wracajcie do wspomnień... Bo nigdy nie uda wam się zapomnieć... - rzekła cicho, lecz tak, żebyśmy mogli ją usłyszeć.
Zanim zdołałam go powstrzymać, Storczyk rzucił się do przodu. Gerania, jakby przewidując ten ruch, obróciła się i pobiegła z niebywałą szybkością.
- Storczyk! - wołałam za bratem, lecz nie mogłam go dostrzec, poprzez gęsto rosnące drzewa. Wiedziałam, że nie ma sensu go gonić. Gerania nie dałaby się złapać. I nie omyliłam się co do tego...
<20 minut później>
Po powrocie do jaskini zaczęłam czekać na brata. Wpadł zdyszany i zasapany do groty, w chwili, gdy zaczęłam poważnie roztrząsać słowa Geranii.
- Nie ma jej... - rzekł Storczyk - Zniknęła...
Uśmiechnęłam się.
- Było to prawdopodobne - odrzekłam - Lecz ważniejsze jest to, iż miała rację. Nie warto jest szukać pamiątek po naszych rodzicach, ponieważ nigdy nie uda nam się uciec od bolesnej przeszłości.
Od Gai CD od Rozalii - "Jak rozpętałam III wojnę światową..."
Zmarłam na sekundę, lecz zaraz oprzytomniałam.
- Musimy go stąd zabrać - powiedziałam stanowczo - byle szybko...
Dźwignęłam wilka na grzbiet i ruszyłam powoli brnąc przez śnieg. Jego zimna krew spływała mi po barku.
- Musimy go stąd zabrać - powiedziałam stanowczo - byle szybko...
Dźwignęłam wilka na grzbiet i ruszyłam powoli brnąc przez śnieg. Jego zimna krew spływała mi po barku.
- Rozalio - powiedziałam do przestraszonej wilczycy - biegnij po Hiacynta. Ja tymczasem opatrzę tego wilczura w jaskini, która znajduje się najbliżej.
<Po kwadransie męczącej wędrówki>
Stałam nad białym wilkiem, okładając jego rany bardzo mocnym wywarem z ziół.
- Dziękuję, że pozwoliliście mi się tutaj z nim zatrzymać - rzekłam do Storczyka i Lo, w których jaskini się znajdowałam.
- Nie ma o czym mówić - odrzekła Lo - widać, iż ten biedak potrzebuje prędkiej pomocy.
- Martwię się bardzo, że Hiacynt nie znajdzie nas. Owszem, jego krew zostawiała widoczne ślady, lecz śnieg mógł już je zasypać.
- Spokojnie - odezwał się Storczyk - Hiacynt trafi tu po zapachu. Zapach obcego wilka, da się bardzo łatwo wyczuć.
Wilk nadal był nie przytomny. Oddech miał bardzo słaby i płytki. Opatrywałam dalej jego rany, gdy do jaskini wpadł zasapany Hiacynt! Gdy tylko zobaczył w jakim stanie znajduje się mój pacjent...
- Dziękuję, że pozwoliliście mi się tutaj z nim zatrzymać - rzekłam do Storczyka i Lo, w których jaskini się znajdowałam.
- Nie ma o czym mówić - odrzekła Lo - widać, iż ten biedak potrzebuje prędkiej pomocy.
- Martwię się bardzo, że Hiacynt nie znajdzie nas. Owszem, jego krew zostawiała widoczne ślady, lecz śnieg mógł już je zasypać.
- Spokojnie - odezwał się Storczyk - Hiacynt trafi tu po zapachu. Zapach obcego wilka, da się bardzo łatwo wyczuć.
Wilk nadal był nie przytomny. Oddech miał bardzo słaby i płytki. Opatrywałam dalej jego rany, gdy do jaskini wpadł zasapany Hiacynt! Gdy tylko zobaczył w jakim stanie znajduje się mój pacjent...
<Hiacynt?>
Od Gai CD Od Meri
Siedziałam w jaskini dając Mai oraz Rei cenna wskazówki na temat ziół. Hiacynt zabrał Beryla, Ariona oraz Lotara na polowanie, ponieważ nie szło to im za dobrze. Omawiałam Chmiel, gdy usłyszałam czyjeś kroki. Obróciłam się i ujrzałam Meri. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Witaj - powiedziałam.
- Witaj Gaju - rzekła Meri - zastanawiałam się... Czy nie oprowadziłabyś mnie po terenach Watahy?
- Och, pomogę Ci z największą przyjemnością - odpowiedziałam - Maju, Reo, czy mogłybyście udać się do Rozalii? Poproście ją, w moim imieniu, czy nie mogła by wyjść z wami głębiej do lasu. Chciałabym, abyście nauczyły się jeszcze dzisiaj, rozpoznawać północ, południe, wschód i zachód. Mam nadzieję, że Rozalia wam pomoże.
Gdy moje córki wyszły, znów zwróciłam wzrok na Meri. Wyszłyśmy z jaskini.
- A więc - zaczęłam - Tereny Watahy Srebrnego Chabra, to rodzinne tereny babci Hiacynta. Są bardzo rozległe, ale nie radzę Ci zapuszczać się zbyt daleko. Lepiej, abyś dochodziła najdalej do wsi. Mieszkają tam ludzie. Rzadko tam chodzę, i nie pozwalam zaglądać tam szczeniętom, lecz zdecydowana większość osób nie robi nam krzywdy. Ze wsią, bezpośrednio graniczy las. Oddziela je tylko Rzeka, kończąca się Różanym Wodospadem. W jego środkowej części mieści się Jezioro Dziewięciu Cieni. W naszym lesie, jest jednak miejsce, które tylko my znamy i tylko my możemy się tam zapuszczać. Jest to mały zagajnik, zwany Laskiem, od którego północnej części jest najniebezpieczniejsza część terenów naszej Watahy - Skryty Las. W Lasku znajduje się również Skała Wielkiego Huka*. Od wschodniej strony tej skały, rozciąga się Wschodnia Plaża.
Z Lasku wychodzi Ścieszka Górska biegnąca przez góry, na której końcu mieszczą się Stepy. Ścieżkę Górską okala Polana Życia, w górach zaś, znajduje się Wodospad Tysiąca Twarzy.
Do jakiego miejsca chciałabyś się udać na początek?
<Meri?>
*Wielki Huk, jak zapewne wiecie, jest jedną z mistycznych istot. Informacji o nim szukajcie w "Kroniki Taktyki" - zakładka "Postacie Legend".
- Witaj - powiedziałam.
- Witaj Gaju - rzekła Meri - zastanawiałam się... Czy nie oprowadziłabyś mnie po terenach Watahy?
- Och, pomogę Ci z największą przyjemnością - odpowiedziałam - Maju, Reo, czy mogłybyście udać się do Rozalii? Poproście ją, w moim imieniu, czy nie mogła by wyjść z wami głębiej do lasu. Chciałabym, abyście nauczyły się jeszcze dzisiaj, rozpoznawać północ, południe, wschód i zachód. Mam nadzieję, że Rozalia wam pomoże.
Gdy moje córki wyszły, znów zwróciłam wzrok na Meri. Wyszłyśmy z jaskini.
- A więc - zaczęłam - Tereny Watahy Srebrnego Chabra, to rodzinne tereny babci Hiacynta. Są bardzo rozległe, ale nie radzę Ci zapuszczać się zbyt daleko. Lepiej, abyś dochodziła najdalej do wsi. Mieszkają tam ludzie. Rzadko tam chodzę, i nie pozwalam zaglądać tam szczeniętom, lecz zdecydowana większość osób nie robi nam krzywdy. Ze wsią, bezpośrednio graniczy las. Oddziela je tylko Rzeka, kończąca się Różanym Wodospadem. W jego środkowej części mieści się Jezioro Dziewięciu Cieni. W naszym lesie, jest jednak miejsce, które tylko my znamy i tylko my możemy się tam zapuszczać. Jest to mały zagajnik, zwany Laskiem, od którego północnej części jest najniebezpieczniejsza część terenów naszej Watahy - Skryty Las. W Lasku znajduje się również Skała Wielkiego Huka*. Od wschodniej strony tej skały, rozciąga się Wschodnia Plaża.
Z Lasku wychodzi Ścieszka Górska biegnąca przez góry, na której końcu mieszczą się Stepy. Ścieżkę Górską okala Polana Życia, w górach zaś, znajduje się Wodospad Tysiąca Twarzy.
Do jakiego miejsca chciałabyś się udać na początek?
<Meri?>
*Wielki Huk, jak zapewne wiecie, jest jedną z mistycznych istot. Informacji o nim szukajcie w "Kroniki Taktyki" - zakładka "Postacie Legend".
niedziela, 23 marca 2014
Opowiadania!
Oto lista wilków które muszą dokończyć opowiadania do końca tygodnia (30.03.2014).
1. Io:
- Od Lenka CD Io
2. Gaja:
- Od Meri
- Od Rozalki CD Gai - "Jak Rozpętałam III Wojnę światową"
- Od Hiacynta CD Gai - "Tajemniczy rumak"
- Od Hiacynta CD Gai - "Skryty las"
3. Alicja:
- Od Storczyka CD Alicji - "Spadek"
4. Strzyga:
- Od Murki CD Strzygi - "Antypatyczna?"
Wasz samiec alfa
Hiacynt
1. Io:
- Od Lenka CD Io
2. Gaja:
- Od Meri
- Od Rozalki CD Gai - "Jak Rozpętałam III Wojnę światową"
- Od Hiacynta CD Gai - "Tajemniczy rumak"
- Od Hiacynta CD Gai - "Skryty las"
3. Alicja:
- Od Storczyka CD Alicji - "Spadek"
4. Strzyga:
- Od Murki CD Strzygi - "Antypatyczna?"
Wasz samiec alfa
Hiacynt
sobota, 22 marca 2014
Wiosna!
Wiosna kalendarzowa zaczęła się kilka dni temu.
Dziś jednak, na terenach watahy przestał padać śnieg, zaczęło świecić słoneczko i jest coraz cieplej!
Śnieżynki przelatujące przez stronę główną WSC znikną, tło watahy zmieni się na letnie.
Wasz samiec alfa
Hiacynt
czwartek, 20 marca 2014
Gaja znów obecna!
Problemy rozwiązane, to co było do załatwienia, załatwione. Innymi słowy- Wracam do życia! Bardzo przepraszam za swoją nieobecność na tak długi czas.
Wasza Samica Alfa,
Gaja
środa, 19 marca 2014
Biblioteka rusza!
Dziś ( 19.03... wiadomo który dziś dzień :) ) Biblioteka założona przez Murkę rozpoczyna działalność!
Zapraszamy wszystkich członków watahy do czytania lub pisania książek!
Oto wskazówki "Jak korzystać z biblioteki ? "
1. Pisanie książek:
Aby napisać książkę należy wysłać do mnie (na Howrse: czwureczka) treść napisanej przez siebie książki. Zostanie ona ułożona zamieszczona w bibliotece, w formie obrazka. (Murka napisała już jedną książkę.)
2. Czytanie książek:
Chyba nie trzeba nic tu tłumaczyć.
Wasz samiec alfa
Hiacynt
Zapraszamy wszystkich członków watahy do czytania lub pisania książek!
Oto wskazówki "Jak korzystać z biblioteki ? "
1. Pisanie książek:
Aby napisać książkę należy wysłać do mnie (na Howrse: czwureczka) treść napisanej przez siebie książki. Zostanie ona ułożona zamieszczona w bibliotece, w formie obrazka. (Murka napisała już jedną książkę.)
2. Czytanie książek:
Chyba nie trzeba nic tu tłumaczyć.
Wasz samiec alfa
Hiacynt
poniedziałek, 17 marca 2014
Wataha znów funkcjonuje!
Odwołanie zawieszenia watahy. Znów możecie pisać opowiadania.
Wasz samiec alfa,
Hiacynt
Wasz samiec alfa,
Hiacynt
niedziela, 2 marca 2014
Wataha zawieszona!
Wataha znowu zawieszona.
Może to potrwać kilka tygodni.
Nadal możecie wysyłać do mnie (na Howrse: czwureczka) opowiadania, jednak nie zostaną one dodane przed końcem zawieszenia watahy.
Wasz samiec alfa
Hiacynt
Może to potrwać kilka tygodni.
Nadal możecie wysyłać do mnie (na Howrse: czwureczka) opowiadania, jednak nie zostaną one dodane przed końcem zawieszenia watahy.
Wasz samiec alfa
Hiacynt
sobota, 1 marca 2014
Od Lenka CD Io
Pewnego dnia, gdy nastał ranek, wyruszyłem na obchód terenów watahy. Było to moim obowiązkiem, ponieważ jestem stróżem. Przechodząc obok jednej z jaskiń, zobaczyłem że ktoś jest w środku. Podszedłem bliżej, wszedłem do groty i zobaczyłem że nieznajoma wadera śpi w jaskini. Zacząłem rozmyślać któż to może być. Wiedziałem że nikt nie zamieszkuje tej jaskini, więc zdziwił mnie fakt, że odpoczywa w niej owa nieznajoma.
Wilczyca po chwili obudziła się. Rozejrzała się. Uznałem za stosowne wytłumaczyć się, jednak wadera mnie uprzedziła i zapytała cicho:
- Kim jesteś?
Nie do końca kulturalnie dałem upust niepohamowanej ciekawości i zlekceważyłem pytanie:
- Dzień dobry... mam nadzieję że nie przeszkadzam. Kim pani jest...?
Wadera spojrzała na mnie zdziwiona i powiedziała:
- Raczej kim pan jest. Jestem w swojej jaskini i raczyłby pan wyjaśnić swoją, bądź co bądź niespodziewaną wizytę - wadera przeciągnęła się i usiadła.
- Ach tak... przepraszam - speszyłem się. W tej chwili przypomniałem sobie o zasadach dobrego wychowania - nazywam się Lenek. Jestem stróżem. Widzę panienkę pierwszy raz. Czy także należy panienka do Watahy Srebrnego Chabra...?
- Tak - odpowiedziała nieznajoma i wstała - nazywam się Io.
Bardzo mi miło - ukłoniłem się - gościć panią.
- Gościć? - zdziwiła się Io - przecież jestem u siebie. Chyba że władze mnie już wyeksmitowały - zaśmiała się.
- Nic z tych rzeczy. To tylko... moja jaskinia. Ciasna ale własna - uśmiechnąłem się. W jednej chwili zorientowałem się jednak że nie powinienem był tego mówić - to znaczy... - speszyłem się po raz kolejny - nie do końca moja bo...
- Dlaczego? Samiec alfa już mówił mi że to niezamieszkana jaskinia.
- To po prostu moja ulubiona jaskinia. Zawsze chciałem tu mieszkać, tylko nigdy nie mogłem. W gruncie rzeczy już uznałem ją za swoją... przepraszam.
<Io?>
Wilczyca po chwili obudziła się. Rozejrzała się. Uznałem za stosowne wytłumaczyć się, jednak wadera mnie uprzedziła i zapytała cicho:
- Kim jesteś?
Nie do końca kulturalnie dałem upust niepohamowanej ciekawości i zlekceważyłem pytanie:
- Dzień dobry... mam nadzieję że nie przeszkadzam. Kim pani jest...?
Wadera spojrzała na mnie zdziwiona i powiedziała:
- Raczej kim pan jest. Jestem w swojej jaskini i raczyłby pan wyjaśnić swoją, bądź co bądź niespodziewaną wizytę - wadera przeciągnęła się i usiadła.
- Ach tak... przepraszam - speszyłem się. W tej chwili przypomniałem sobie o zasadach dobrego wychowania - nazywam się Lenek. Jestem stróżem. Widzę panienkę pierwszy raz. Czy także należy panienka do Watahy Srebrnego Chabra...?
- Tak - odpowiedziała nieznajoma i wstała - nazywam się Io.
Bardzo mi miło - ukłoniłem się - gościć panią.
- Gościć? - zdziwiła się Io - przecież jestem u siebie. Chyba że władze mnie już wyeksmitowały - zaśmiała się.
- Nic z tych rzeczy. To tylko... moja jaskinia. Ciasna ale własna - uśmiechnąłem się. W jednej chwili zorientowałem się jednak że nie powinienem był tego mówić - to znaczy... - speszyłem się po raz kolejny - nie do końca moja bo...
- Dlaczego? Samiec alfa już mówił mi że to niezamieszkana jaskinia.
- To po prostu moja ulubiona jaskinia. Zawsze chciałem tu mieszkać, tylko nigdy nie mogłem. W gruncie rzeczy już uznałem ją za swoją... przepraszam.
<Io?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)