środa, 29 stycznia 2025

Od Variaishiki CD. Xiva – "Krew jest gętsza od śmierci" cz.6

Variemu brakowało pewności, co ma zrobić. Dla niego wydawało się logicznym, że pójdzie powstrzymać ludzi, ale zaczynał powątpiewać, czy ryzykowanie życia Xiva było dobrym pomysłem. Xiv w niczym nie zawiniło, żeby mieszać się w ludzkie sprawy. To był osobisty wątek rudzielca.

Przez myśl przemknęło wilkowi, by zostawić brata w tyle i pójść samemu do tego domniemanego laboratorium. Mógł wtedy rozprawić się z problemem, tylko że Xiv prawdopodobnie obraziłoby się na niego, albo co gorsza postanowiłoby za nim podążyć bez jego wiedzy i w ten sposób narazić się na ludzki atak.

Zdążyło minąć kilka bezowocnych dni, zanim Variaishika zadecydował, co chce robić. Jego decyzja była wręcz samolubna, można by rzec, a podejście do tego planu nie mogło skończyć się niczym dobrym, ale nie zamierzał odpuszczać gatunkowi ludzkiemu. Podzielił się swoją decyzją z rodzeństwem.

– Jesteś pewien, że tam tylko zajrzymy? – Xivo nie było przekonane, i słusznie, bo w głębi duszy Vari pragnął zrobić coś więcej.

– Ty tak. Ja nic nie obiecuję. Mam na pięcie z ludźmi i się tego nie wstydzę.

– Bo cię stworzyli?

Vari zacisnął usta. W jego kolorowych oczach zabłysła groźna iskierka, która zmusiła Xiva do odsunięcia się na krok.

– Nie tylko mnie. Rosea Sol Consilium to olbrzymi projekt, który ma na celu stworzyć śmiertelnie niebezpieczną żywą broń. – W umyśle rudzielca przemykały wszystkie obrazy i myśli ludzi, którzy brali udział w jego powstaniu. – Chcą, by była żywa, bo żywa tkanka się sama regeneruje. Martwa broń tego nie robi. – Jego wzrok zaczął krążyć po otoczeniu, po ziemi, po drzewach, po niebie. – Wiem, że nie jestem jedynym RSC. Nazywają nas Różowymi Słońcami ze względu na potęgę, jaką w sobie nosimy. Każde nowe udane RSC powoduje, że pragną więcej, choć nie zauważyli, że każde udane RSC od nich ucieka. Uciekłem ja, uciekł Zuva, jest nas jeszcze kilku. – Xiv słuchało tego wszystkiego z uwagą do nieno niepodobną. – Póki co każdy z nas podszedł do życia pokojowo, ale jeśli pojawi się ten jeden eksperyment, który postanowi sprawić światu taki sam ból, jaki czuł on…

– Wtedy nie ma dla was ratunku – dokończył głos z tyłu. Nie był on ani męski, ani żeński, bardziej coś pomiędzy, a jednocześnie zupełnie spoza gamy głosów. Był taki sam, jak głos Variego, przez co Xiv subtelnie schowało się za starszym bratem. Nawet dobrze, bo Vari wiedział, z czym mieli do czynienia.

Z innym Projektem Różowego Słońca.

– Szczerze mówiąc, myślałem, że gdy zniszczę laboratorium, w którym mnie stworzyli, to zrezygnują z Rosea Sol Consilium. – Z cienia wyłonił się humanoidalny, różowy, łysy kot, prawdopodobnie najbliższy celowi RSC. Czteroogoniasty basior go poznał, był to Zuva, jeden z pierwowzorów i jedyny udany. – Nie spodziewałem się, że zaczną tworzyć więcej.

– Myślę, że nikt się nie spodziewał.

Dwójka eksperymentów patrzyła na siebie, jakby byli starymi znajomymi, ale nie widzieli się tyle lat, że nie wiedzieli, jak się przywitać. Gdzieś z tyłu zostało Xivo, bardzo niechętne do udzielenia się w rozmowie.

– Wiesz, ile nas w sumie jest, prawda, Zuvo? – Variaishika wcale nie bał się wielkiego stwora, ale dla zachowania pozorów schował młodszego braciszka za ogonami. Kot zastanowił się przez chwilę.

– Dwunastu minus jeden. Jeden z RSC śpi pod głazami, które sam na siebie położył. Raczej nie obudzi się prędko, od początku miał charakter sennego melancholika.

– Chwila. – Xiv w końcu opuściło swoje schronienie. – Vari nie jest przypadkiem RSC-091? To nie powinno być was co najmniej 91? Czy to jakieś inne liczenie?

Westchnienie Zuvy szybko zmusiło no do powrotu do sztucznego azylu. Vari na chwilę nawiedził jeno umysł, by usłyszeć ostre “po cholerę się, Xiv, odzywałoś”.

– W momencie powstania Variaishiki, ludzie podeszli do 91 projektów w sumie. Z tej grupy 79 umarło albo zostało zabite. Na obecną chwilę projektów jest więcej, myślę, że numeracja minęła już 110, ale albo zdążyli umrzeć, albo minął jeszcze za krótki czas, by decydować o ich losie.

– A przyszedłeś do tego nowego projektu, bo…? – Choć Variego cieszyła obecność sojusznika, nie chciał mieszać się w coś, co stanowiło aż zbytnie zagrożenie dla Xiva.

– Ma związek z moją przyjaciółką, Skinterifiri. Ludzie porwali jej ciało dawno temu i w końcu udało mi się namierzyć laboratorium, w którym przetrzymują jej DNA. Muszę pozbyć się tego miejsca w jej imieniu.

– Ciocię też dorwali… – wyszeptało Xivo. Dla Variego te słowa nie były dobrym znakiem, bo jeśli ta Skinterifiri jest związana z ich rodziną, wilczę właśnie zostało wkręcone w cały problem z Projektem Różowego Słońca.

Xiv?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz