piątek, 31 stycznia 2025

Od Smoły - ,,Biegun" cz.2

 Wąwóz zmieniał się wraz z dłuższą wędrówką. Powoli zaczął obrastać mchem, co sugerowało waderze, że w górze mogła pozostać jakaś woda pitna i nie myliła się. Wkrótce dotarli do czoła ogromnego lodowca. Tafla lodu lśniła w złońcu niczym mleczno-biału krysztal przysypany pierzyną zlodowaciałego śniegu. Drobne stróżki wody spływały spod niego i tworzyły drobny strumyk, który jednak szybko nikł pod ziemią. 
Wataha rzeczywiście coś upolowała. Gromada piętnastu, może dwudziestu wilków o raczej jasnym kolorze futra skutecznie gubiła się w mieniącym się śniegu, co utrudniało znacznie policzenie ich. Spojrzała jeszcze raz jak czarna się wydawała w porównaniu z nimi,prawie jakby z innego gatunku. Z daleka nadchodzili łowcy ciągnący za sobą na prostych saniach wielkie cielsko samca renifera. A pośród nich wszystkich dopatrzyła się wielkich białych skrzydeł górujących nad głowami łowców. Nie mogla uwierzyć własnym oczom, to BYŁA Katarakta. 
Poczekała chwilę aż grupa się rozejdzie i zajmie się swoimi kawałkami mięsa. Próbowała zwrócić na siebie uwagę siostry. Gdy ona też przysiadła na boku żeby zjeść, zakradła się bliżej i rzuciła kamykiem.
Biała podniosła zdziwiony wzrok.
-Ty tutaj? 
- Ja ci mogę zadać to samo pytanie.- Syknęła.
Katarakta zbliżyła się, ciagnąc za sobą reniferową nogę. 
-Kope lat promyczku.- Wgryzła się w mięso, Smoła przełkęła łapczywie ślinę.
- Wytłumaczysz się może, cóż ty tutaj najlepszego wyrabiasz?
-Zwiedzam.
-Zwiedzasz?
-Ano. Nowe rejony, próbuję nowych rzeczy, typowe podróżnicze aktywności. Chcesz trochę? - Machnęła jej kością przed pyskiem, ale pysk czarnej pozostawał kamienny i rozzłoszczony.
-A podobno mieli przeganiać tych nieszkodliwych.- Parsknęła.
-Z początku chcieli.- Przyznała.- Ale przekonałam ich jakoś żeby pozwolili mi zostać. No wiesz, pokazałam im jak śmigam, latam i wywijam, a tego renifera to dzięki mnie upolowali. W ogóle by nie spostrzegli, że to stado przebiegało koło nas jakbym im tego na łapie nie podała.- Gestykulowała podczas opowiadania jakby próbowała wytłumwczyć jak działa samolot.
-Cóż to….cudownie. - Podsumowała z fałszywym entuzjazmem. - Ale nawet nie wiesz jak długo cię szukałam.
- Niepotrzebnie.
Smoła bała się tej odpowiedzi. Próbowała sobie przypomnieć co planowała odpowiedzieć na taką ewentualność, a Katarakta kontynuowała mlaskanie.
-Dlaczego nie chcesz wrócić do swoich? Pomyśl o rodzicach, o Domael, oni naprawdę za tobą tęsknią. 
Biała prawie się zakrztusiła, ale szybko zmieniła wyraz pyska na obojęty grymas.
-Może byś spróbowała tej nogi jest naprawdę dobra.
- Cała wataha myśli, że nie żyjesz.
- Siostra, naprawdę nie mam apetytu teraz na takie rozm…
-Wróć ze mną!- Złapała ją oburącz za barki i potrzasnęła nahalnie.- Przylecialam tu tylko po ciebie. Nie wiem jak długo, ale minęły MIESIĄCE odkąd zostawiłam rodzinę i podobiecznych. To naprawdę nie jest tego warte Katarakta, wracajmy do domu.
Białej opadły skrzydła. 
-A wiesz za czym ja nie tęsknię? Za spojrzeniami. Nie chodzi mi tylko o tych co mi dokuczali w dzieciństwie, mówię o was. O tobie, mamie i tacie, o każdym z osobna. Wiem kim dla was byłam. Uosobieniem wypadku. Przypomnieniem dla mamy jaką porażką rodzicielską jest, tacie jak powinien był o nas bardziej pamiętać. Miałam tego dość, miałam dosyć być kojarzona tylko z największym nieszczęściem jakie się w ich życiu przydarzyło. -Rzuciła na podłogę kość renifera i stanęła twarzą w twarz z siostrą. 
 -W twoich oczach widzę to samo.- Zbierało się Katarakcie na łzy, gdy przytknęła palec do piersi czarnej.- ,,To moja wina. To moja wina że jest taka jaka jest.” Czyli jaka znowu do jasnej cholery? Czego ci we mnie brakuje, że przynoszę ci taki ból?
Pyszczek białej opadł jej na pierś, nie mogła już dłużej patrzeć siostrze w oczy. 
Smoła próbowała przysunąć się i przytulić ją, ale zdołała jedynie położyć jej rękę na ramieniu. Gdy doszła do siebie, spojrzeli razem na watahę w dole zbocza, jak kończą czyścić kości do bieli I dobierać się powoli do szpiku. 
Minęła długa chwila ciszy.
-A tutaj…tutaj każdy ma to gdzieś. - Otarła ostatnie łzy z policzka i westchnęła słodko-gorzko.- Jakie to dla mnie odświeżające.

Smoła nie odważyła się znowu poruszać tematu powrotu. Postanowiła pobyć z Kataraktą w tym nowym środowisku, a że pozwolili jej nocować, rozstawila swoje ognisko w rogu głównej groty sypialnianej i próbowała zasnąć. Z tego przejęcia znów zapomniała o jedzeniu. 

C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz