Basior o imieniu Dark Crystal podróżował po nieznanym sobie lesie, szukając miejsca na noc oraz jakiejś ofiary do zjedzenia. Stwór, który zastępował mu ogon i który nosił imię T'Kave, wiecznie głodował i absolutnie nie pozwalał o tym zapomnieć, więc wilk musiał ciągle szukać czegoś do zjedzenia. Najbardziej demonowi smakowały istoty dużych rozmiarów, ciepłokrwiste i wręcz ociekające tłuszczem, ale znaleźć coś takiego graniczyło z cudem. Dlatego żył na diecie z ryb, królików i kuraków, co mu się zdecydowanie nie podobało, ale nie miał za dużo do gadania, gdyż poza swoim odłamkiem nie miał władzy nad ciałem Krisa. Więc mógł sobie tylko narzekać, podczas gdy Dark Crystal postanowił skupić się na schronieniu a nie jedzeniu.
Wilk znalazł sobie wgłębienie pod wielkim drzewem, gdzie deszcz nie dorwałby go tak szybko, gdyby nagle zaczął padać. Chociaż na to się nie zapowiadało, bo niebo było bezchmurne i niebieskie jak krew ogonowego demona. Znaczy teraz już robiło się ciemniejsze, bo zbliżała się noc, ale dalej pozostawało bezchmurne. Powietrze stawało się znośnie w przeciwieństwie do całodniowego upału, a świerszcze rozpoczęły swoje orkiestrowanie w trawie. Nie było w pobliżu gęstych krzaków, więc Dark Crystal żywił nadzieję, że nie znajdą się też świetliki, których T'Kave nienawidził i nie dałby basiorowi spać gdyby je zobaczył. Kris ułożył się do snu i nie zwracając uwagi na narzekania demona oddał się w objęcia Morfeusza.
Następnego dnia musiał zapolować z samego rana, bo gadanina T'Kave stawała się nie do zniesienia.
— Głodny jestem! — burzył się ogon, który nie był częścią ciała wilka. — Chcę jeść! Teraz! Teraz!
— No dobra, dobra, już ci coś łapię! — odwrzasnął Dark Crystal, żywiąc szczerą nienawiść do ujeżdżającego go demona.
— Wiem, co sobie myślisz, frajerze. Odpuść sobie i mnie nakarm! — Demon mógł niestety czytać myśli basiora, co regularnie wykorzystywał, by naruszać prywatność osobistą Krisa.
Wilk posłusznie udał się na polowanie. Nie dał rady jednak nakarmić swojego pasażera, ponieważ na jego drodze pojawiła się przeszkoda w postaci innego wilka. A niestety T'Kave uwielbiał takie syte posiłki jak sporej wielkości mięsożerca. Żeby nikomu nie stała się krzywda, Dark Crystal postanowił uciec z miejsca spotkania, mając nadzieję, że już nie zobaczy obcego. T'Kave był wściekły.
— Taki posiłek! A ty uciekłeś! Nie karmisz mnie! Zjem ciebie, jeśli to się znowu powtórzy, rozumiesz? Nie przeżyjesz do kolejnego wschodu słońca.
Kris chciał mu odpyskować, ale akurat dogonił ich ten sam wilk, przed którym osobnik z demonicznym pasożytem dopiero co uciekał. Jak widać ta ucieczka na nic się nie zdała. Obcy widocznie był zaintrygowany obecnością gościa na swoich terenach.
— Gadasz ze swoim ogonem? — zapytał nieumyślnie, nie zdając sobie sprawy, jaką burzę to wywoła.
— Ogonem?! Czy ja ci wyglądam na ogon?! — T'Kave zaczął wyrywać się w stronę nieznajomego. — Ja ci dam ogon, ty kupo futra! Choć tutaj, zjem cię w jednym kęsie, że nawet kości nie zostaną! Albo będę cię żuł tak długo, aż zaczniesz się rozpuszczać w moich ustach! No choć tutaj.
— Przepraszam za niego. — Dark Crystal spuścił uszy. — Jest okropnie nerwowy gdy jest głodny. Czyli... zawsze.
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz