Na podstawie opowiadania
Szare chmury zasnuły błękitne niebo, przynosząc dobrą nowinę: nadchodzi deszcz! Gdy pierwsze uderzenia kropel o liście doszły do moich uszu, zatrzymałam się pod wierzbą, aby ukryć się w jej długich gałązkach, ozdobionych w małe listki. Ulewa przyszła szybko i niespodziewanie, a towarzyszący przy tym szum wydawał się groźny i nieobliczalny. Pomimo ochrony ze strony drzewa, futro szybko przesiąkło mroźną wilgocią.
Co za cudowna pogoda, pomyślałam całkowicie szczerze. W upalne i suche dni taka pogoda to dar z nieba. Gdybym mogła kontrolować chmury i pogodę, zdecydowanie częściej padał by deszcz.
Rozciągający się przede mną widok wprawił mnie na moment w nostalgiczny nastrój. Przypomniały mi się młode, szczenięce lata, podczas których siedzieliśmy z rodzeństwem w jaskini czekajać na koniec ulewy. Jako jedna z nielicznych potrafiłam siedzieć długimi godzinami obserwując to, co się działo na zewnątrz, podczas kiedy moje starsze rodzeństwo walczyło o królicze mięso. W tamtych czasach często chodziłam głodna, bo chociaż nie byłam najsłabsza z miotu, byłam najmłodsza z rodzeństwa i pozostawały mi tylko resztki. Gdyby nie moja własna siła i determinacja, całe te życie byłoby jak te królicze resztki: marne.
Wzięłam głęboki oddech i pozwoliłam, aby orzeźwiające, chłodne powietrza, rozrzedzające te upalne dni, wypełniło moje płuca. Nieprzyjemne uczucie zniknęło, a ja się skupiłam na chwili obecnej. Miałam ochotę wyjść spod drzewa i czerpać z tego ulewnego dnia ile mogłam, nie wiadomo w końcu, ile on potrwa. Niestety wspomnienia wywarły na mnie chwilowe osłupienie i zażenowanie własną egzystencją.
Chciałabym się urodzić gdzieś indziej.
Niestety los nie dał mi wyboru.
Gdybym go miała, nie przychodziłabym na świat.
– Mam dość tych myśli – mruknęłam pod nosem nerwowo, starając się zmazać chodź na chwile wspomnienia. Te jednak nie chciały odejść. W tej chwili były jak ta ulewa: natarczywe.
Wspomnienia nie zamierzały zniknąć, wręcz przeciwnie, zamierzały wiercić się w mej głowie, aż wypełniął cały umysł i serce. Zmuszały mnie do przyjęcia faktu, że jestem najsłabsza, moje zdanie się nie liczy i gdybym zniknęła, nikt by nie zwrócił na to uwagi.
Zawarczałam mimowolnie i otworzyłam oczy, które nie wiem kiedy się zamknęły. Oddychałam głęboko i zamierzałam wziąć sprawy w swoje łapy, czyli zrobić to, co zawsze. Żadne ponure myśli czy nędzne wspomnienia nie miały prawa mi dyktować jaka byłam, jestem i będę. Historię dzieciństwa zostawiłam za sobą i dzięki swojej własnej pracy jestem na tyle silna, aby przezwyciężyć negatywne scenariusze zapisane w moim losie.
Deszcz napierał coraz mocniej. Drzewo już nie chroniło przed deszczem, a ja byłam cała mokra. Ziemia pod łapami stała się brązową breją. Powoli wstałam z uśmiechem na pysku. Byłam gotowa na ulewę, a nawet zalanie. Teraz znaczenie miał tylko ten deszcz, którym zamierzałam spłukać myśli i ponurą aurę.
Zamierzałam być sobą.
Skoczyłam ku ścianie wody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz