Taki piękny dzień, a ja gdzie, może się spytacie mnie? Otóż siedzę sobie na dachu domu we wsi i spoglądam na psy, które jojczą na mnie z dołu. Nieporadne, głupie to takie. Nic tylko ujada. Się zoriętowały że ze mnie żaden bocian i raczej szybko nie odpuszczą. No cóż. To wygląda na to, że się muszę wrócić do tego parszywego miejsca z wilkami. Ale przynajmniej jak się ładnie uśmiechnę i zagadam to mnie nakarmią. Skrzydła wyprostować i jechane!
Tak lecąc sobie nad połaciami zieleni i pól to pomyśleć można porządnie. Co ja
takiego mam zrobić? Szkliwo teraz tak ślini się za Kawką, że się ślina za nim
ciągnie po ziemi jak za psem, który się patrzy na kiełbasę. Albo na mnie.
Różnica wielka, niestety! A Kawka. Taka szuja! Nic mnie nie broniła kiedy ten
brutal tak rzucał moim spitym ciałem! Szmata! Jedno i drugie. Niech się całują
po tyłkach jak tam chcą pod tym berberysem czy innym, ale mnie już nie zobaczą.
Lądując w WSJ mało się nie wyjebałem łbem w piasek. Co za paskudna wataha,
doprawdy. Potknąłem się o jakieś puchło czy inne stworzenie. Puchate jest, ale mało
białe. Pewnie ktoś kłaczek porzucił i mi się zdawało. No cóż. Po drodze do baru
spotkałem nikogo innego jak Mezularię z jej … wilkiem. Co oni wszyscy mają do
pieprzenia się z wilkami? Doprawdy. Ja wiem, Kawka niczego sobie wadera, ale
żeby się tak z wilkiem na całe związywać.
Tylko jej głową kiwnąłem, ale mnie zignorowała, szuja. Nie najmilsza dla
mnie, nie wiem dlaczego. Ale niech jej będzie.
Potem wieczorem jak sobie miejsca szukałem, spruty w cztery
dupy, potykając się o własne szczudła, które robią mi zza nogi spotkałem jakiegoś
lisa. Minusuluga.. Minsunga. Jakoś tak mu. Rude takie, fioletowe oczy i chyba
też z wilkiem ,ale nie pamiętam. Nie obchodzi mnie to. Nie ma dla mnie korzyści
ze spoglądania w jego stronę chociażby! Jak się już wyłożyłem na polanie
jakieś, pod gwiazdami to mi coś je zasłoniło jak na złość.
—Kto mi pszeszkasa? — wybełkotałem.
—Ja. — oczywiście. Miodełka. Czasem na mnie zaglądała czy jeszcze żyję. Niemiła
i sarkastyczna, ale może szuka partnera i określa czy ja się nadaję. Może kiedyś
złoży moje jajka, haha. Kawka też mogłaby nie? O tak… Dzieci moje i Kawki, jes…
Ale może nie… Szuja z niej. I z ta myślą usnąłem.
<Tak… nie XDD END>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz