czwartek, 17 lutego 2022

Od Nymerii – „Samotna wśród tłumu”, cz. 16

Dlaczego jestem tak samotna w swojej samotności?

Jestem?

Nie jestem?

Wilki otaczają mnie prawie zawsze. Te bliskie, te dalsze, te nieznajome. Tylko czy to oznacza, że nie jestem samotna?

Mam kochających rodziców, wspierających się nawzajem (pomimo burzliwych charakterów), wspierających mnie i mojego brata…

Mam… miałam Ciri. Choć może wolę myśleć, że nadal mam, że jeszcze jest szansa na jej powrót.

Kto jeszcze? Basiory… Enkas, chwile zagościł w moim życiu, ale równie szybko zniknął. Zbyt dużo silnych emocji, zbyt dużo niechcianych emocji. A Rubid? O nim… o nim nie wiem co dokładnie myśleć. Sama nawet nie byłam w stanie stwierdzić, czego dokładnie ode mnie chciał. Był fascynujący i odpychający jednocześnie. Jak był obok, ciągnęło mnie do niego, jednak jak tylko znikał, nie potrafiłam zrozumieć swojego zachowania.

No a na koniec. Agrest. Agrest był

był wszędzie. W moich snach jeszcze zanim oficjalnie się poznaliśmy. W pracy, zwłaszcza teraz gdy moja pozycja tak znacząco wzrosła i przybliżyła nas do siebie. Czasem miałam wrażenie, że nasz Alfa wykorzystuje wojskowe aspekty do kolejnych spotkań. Nymerio, co byś mi doradziła? Nymerio, jak myślisz? A może tak byśmy zrobili?

Może mi się wydaje. Może to faktycznie jedynie praca, ale… może też chciałabym, żeby nie była to tylko praca? Brakuje mi, kogoś. Kogoś na zawsze?

Dobra Wystarczy Samotna Czy Nie…

Wojna nadeszła.

Chociaż chyba już wszyscy wiedzą, nic nowego nie odkrywam.

A jak ja się w tym odnajduje? Głównie postanowiłam skupić się na pracy. Ciri wybrała swoją stronę i siedzi teraz w jaskini medycznej razem z Admirałem. Szkło także całkowicie skupiony na zadaniach, zdaje się nie zauważać tego co dzieję się wokół niego. Nawet nie byłam pewna czy wie, co jego córka postanowiła.

Agrest dopiero się ocknął z letargu, co bardzo mnie ucieszyło. Podobnie jak z Ciri postanowiłam dać mu czas na spokój i żałobę, jednak w tym momencie już bym tak nie uczyniła. Na Ciri to nie podziałało… a kto wie, czy Agrest z większą dozą pomocy nie wyszedłby z tego szybciej?

No dobra skończy ten wstęp. Opowiem wam teraz o tym co działo się niedawno, niedługo po inwazji Admirała.

 

VCIG

- Słyszysz mnie?

- Tak, słyszę. Dopóki jestem w środku i się nie rozproszę, będziemy mieć połączenie. – powiedziałam patrząc na niepewnego Agresta.

- Dobra, odpowiedz mi. – Jego głos bardzo delikatnie roznosił mi się w głowie. Brzmiał jego był gdzieś za ścianą, co miało sens, bo rozmawialiśmy przez jego umysł. Na szczęście znalazłam sposób by łączyć się z nim w taki sposób, bez ingerencji w jego myśli czy emocje. Choć Agrest musiał uważać i skupić się równie mocno jak ja, by jego głowa nie była dla mnie jak otwarta księga. Na szczęścia jak tylko odejdę dalej, moje możliwości skrócą się jedynie do szybkich informacji.

- Na pewno Ci to nie przeszkadza?

- O ciekawe. Dotychczas słyszałem tylko Ducha w ten sposób, twój głos brzmi tak… obco.

- Mam nadzieję, że się przyzwyczaisz. Z czasem możliwe, że dojdziemy do takiej wprawy, że będę mogła znaleźć twój umysł z wielu kilometrów.

- Może nie zapędzajmy się, aż tak. – powiedział już na głos.

- W sytuacjach podbramkowych to super wyjście. – basior westchnął niepewnie przyznając mi rację. - Nie martw się, nie interesują mnie twoje sekrety. – drobne kłamstwo. Tylko drobne, w końcu moje własne przekonania nie pozwalały mi na inwazję czyjegoś umysłu bez jego zgody. No chyba, że dostanę odgórny rozkaz… jeśli moja moc miałaby pomóc watasze, zrobię wszystko co potrzeba.

- Idź już i wracaj szybko.

---

Pobiegłam w stronę jaskini medycznej. Przy celu zwolniłam znacznie, chcąc najpierw z daleka spojrzeć na wszystko.

-  Jest tak jak mówiłeś. Dwa małe obozy, jeden u wejścia, jeden od tyłu i strażnicy przy samym wejściu oraz patrol wokół. – wysłałam szybką myśl po niewidzialnej linii łączącej mnie z umysłem Alfy.

- Co się dzieję w środku?

- Stracimy połączenie. Mogę spróbować znaleźć Deltę, ale nie chce go za bardzo przestraszyć.

- Co tu robisz? – usłyszałam i zobaczyłam przed sobą Szkła. Był daleko, z resztą jak każdy wojskowy. Utrzymywali od siebie należną odległość bo zapobiec zarażeniom. Szkło leżał na posłaniu razem z kilkoma innymi wilkami i zdecydowanie nie wyglądał najlepiej. Z kilku małych ran, sączyło się osocze. Spojrzałam na niego z bólem. -  Agrest wysłał Cię na przeszpiegi? Już nam nie ufa? – zapytał z lekkim uśmiechem żartu na pysku. Który szybko jednak zniknął.

- Szkło, nie insynuuj takich bzdur. – odwzajemniłam jego uśmiech, starając się podnieść go na duchu.

- Jesteś chory. – oznajmiłam i wysłałam informację do Agresta. Trafiłam jednak w ścianę. Cholera, przestałam utrzymywać połączenie.

- Od rana. – odsunęłam się nieznacznie od odseparowanych wilków, co nie umknęło Szkłu. Basior westchnął ciężko odwracając wzrok.

- Co wy tu jeszcze robicie? Przecież już mamy jaskinię na chorych.

- Zaraz mają nas przenosić. Przykro mi cię zasmucać, ale brakuje nam łap do pracy. A mimo tego, że jestem Plutonowym, nie chcą nas puścić samych.

- Poinformuje Agresta o waszym stanie.

- Dzisiaj zachorował jeszcze Cyklamen, Mikaela i Sigma. Przenoszą ich przed nami. A wczoraj wieczorem dostał Kamael, Geral Daheski i ten nowy… Dante? – powiedział to tak spokojnie, jakby to wcale nie była jedna z gorszych wiadomości jaką mógł mi podać. Pokiwałam tylko głową i odeszłam.

Skierowałam się do jednej ze ścian jaskini, mając nadzieję, że uda mi się znaleźć te wilki których szukałam. Wypuściłam niewidoczną dla innych iskierkę ognia, która poszła w kierunku wejścia do jaskini. Zakręcała ile mogła, ocierając się o przypadkowe umysły. Musiałam robić to od nowa cztery razy zanim udało mi się odnaleźć znajomy umysł. Jednak nie do końca ten, którego pragnęłam.

- Nymeria? Co ty tu do cholery robisz? Od teraz jesteś szpiegiem, czy jak?

- Nie. Szukam Delty. – odparłam starając się nie wnikać we własne emocje, po usłyszeniu jej głosu w swojej głowie. Nigdy nie pozwoliła mi na taką zażyłość.

- Nie waż się nawet zaglądać do moich wspomnień i myśli.

- Z tej pozycji nawet nie mam jak, Ciri. Poza tym myślałam, że mnie znasz i wiesz, że bez Twojej zgody bym tego nie zrobiła.

- Chyba, że Twój Agrest by Ci kazał. – nie odpowiedziałam. Nie było żadnego Mojego Agresta, ale Ciri nie myliła się całkowicie. Gdyby zaszła potrzeba… nie miałabym skrupułów.

- Gdzie znajdę Deltę. – To już nie brzmiało jak pytanie, a bardziej jak rozkaz. Sama nie wiedziałam czemu.

- Czemu miałabym Ci pomagać? Żebyś zaraz na nas napadła z wojskiem? Myslisz, że jestem głupia.

- Chcemy tylko wiedzieć, czy wszystko z nim w porządku. Nic wam nie grozi, dopóki tam siedzicie.

- Tak tylko VCIG… - westchnęła wadera i połączenie na kilka sekund się zmieniło.

- Ciri? Jesteście zdrowi? – zapytałam szybko, czując lekka panikę w sercu.

- Ciri? – ponowiłam pytanie. Nie wiedziałam co może oznaczać jej brak odpowiedzi.

- Tak, jesteśmy. Delta też. Admirał zauważył, że dziwnie się zachowuje przez rozmowę z Tobą.

- Macie co jeść?

- Na razie tak. Przynajmniej my… dla chorych zaczyna brakować resztek.

- Karmicie chorych resztkami? – zapytałam nie mogąc uwierzyć.

- To tylko pionki. Są mniej ważni… - powiedziała, ale miałam prawie pewność, że to nie były jej słowa. - Słuchaj, powiem Ci gdzie jest Delta, ale bez żadnych gierek. Od razu jak się rozłączymy, mówię o wszystkim Admirałowi i będziemy gotowi na wszystko co planujecie.

- Jasne. – westchnęłam. – To gdzie on jest?

- W izolatce.

- Dzięki.

- Nymka?

- Słucham.

- A ty jesteś zdrowa? I Kawka?

- Tak. Nic nam nie jest. – powiedziałam wyrzucając słowa jednym tchem.

- A Szkło? Irys i Cyklamen? – czułam ból w jej głosie co pozwalało mi wierzyć, że może inni bliscy zdołają wyciągnąć ją ze szponów Admirała.

- Zachorował dzisiaj. Razem z Cyklamenem. – odpowiedziałam i rozłączyłam się sapiąc z wysiłku. Nie miałam już siły ani na jej odpowiedź, ani na dłuższe utrzymywanie połączenia. Zbyt długo i zbyt dużo. Wiedziałam, że nie zdołam połączyć się już z Deltą, ale wiedziałam już więcej niż wcześniej.

 

Cierp…. Słodki jak Agrest

Gdy wróciłam do jaskini alf, nie zastałam już w środku Agresta. Mówił coś wcześniej, że jakby połączenie się zerwało, to wróci do pracy, choć miałam nadzieję, że jeszcze go tu złapię. W jaskini zastałam za to Kawkę, której od razu zakomunikowałam o kolejnych chorych, którzy już znaleźli się lub zmierzają do nowej jaskini medycznej.

- Gdzie jest Agrest? – zapytałam tylko by się upewnić.

- Poszedł do jaskini wojskowej. – powiedziała Kawka, choć czułam, że byłą to automatyczna odpowiedź. Ciągle trawiła wiadomość o chorobie jej bliskich.

- Nie martw się. Nie wiem jak Cyklamen, ale widziałam się ze Szkłem i nie wyglądał bardzo źle. Nawet ze mną żartował co ostatnio w ogóle się u niego nie zdarza. – wadera pokiwała głową w niemym podziękowaniu.

- Idź już do niego, pewnie na Ciebie czeka.

Tak też zrobiłam.

---

Gdy bieżące informacje zostały przekazane, kilka niecierpiących zwłoki decyzji zostało podjętych, a w jaskini wojskowej zostałam tylko ja i Agrest, mogłam przejść do tych bardziej poufnych informacji. Nie za bardzo chciałam by wszyscy wiedzieli o tym czego i w jaki sposób się dowiedziałam.

- Rozmawiałam z Ciri. – zaczęłam siadając obok przeglądającego dokumenty Alfy. Jego gniewny wzrok od razu skierował się na mnie, prawie wprawiając moją brew w drgnięcie. – Spokojnie… przez przypadek. Niczego bym przed Tobą nie ukrywała.

- To czemu nie mówiłaś wcześniej.

- Bo Tobie ufam najbardziej. – Agrest patrzył na mnie długo jakby szukając w moich oczach braku lojalności. Najwyraźniej nie znalazł niczego co by miało go zaniepokoić bo westchnął i wypalił:

- Mów.

- Chciałam znaleźć Deltę, ale niestety schowali go w izolatce, a zanim się o tym dowiedziałam, opadłam z sił. – czy ja właśnie powiedziałam mu o tym jak słaba jestem? - Dotarłam tylko do Ciri, która powiedziała mi, że ona, Admirał i Delta nie zachorowali. Jak się domyślasz nic więcej nie chciała mi przekazać.

- No dobrze, przynajmniej tyle wiemy. Mają co jeść?

- Coraz mniej.

- O to już lepsza informacja.

- Lepsza?

- Jak skończy im się jedzenie będą musieli stamtąd wyjść.

- Tak, o ile wcześniej VCIG nie wybije nam całego wojska. – basior nie odpowiedział, zamyślił się jednak, jakby próbował na szybko znaleźć rozwiązanie całego tego kryzysu.

- Pamiętajmy też, że w środku jest Delta… i Ciri, która nadal ma szansę wyjść na prostą. – dodałam po kilku chwilach ciszy

- Nie dla mnie.

- Co to znaczy?

- Dokonała już wyboru. Nie jest już mile widziana na naszych ziemiach.

- I tak po prostu to postanowiłeś? Bez żadnego sądu, bez argumentów?

- Jestem Alfą i mamy wojnę. Kto ma to zrobić jak nie ja? – warknął lekko.

Naburmuszyłam się, ale nie drążyłam tematu dalej. Położyłam się przybita myślami na środku jaskini. Westchnęłam ciężko i zamknęłam oczy kładąc pysk na swoich łapach. Miałam dość bycia po środku. Powiedziałam Ciri, że gdy wybierze, nie będę mogła być już po jej stronie… jednak nie przyszło mi to tak łatwo jak myślałam. Nie potrafiłam patrzeć na nią jak na wroga, była zmanipulowana, nie myślała trzeźwo, była skrzywdzona. Tylko, że nadal to była w pełni jej decyzja. Nie wiedziałam już co myśleć.

- Nic nie mogę Ci obiecać, ale gdy po wszystkim dojdzie do sądu, wysłucham wszystkich za i przeciw. – powiedział Agrest kładąc się niedaleko mnie. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego zamyślona.

- Dziękuje. – odparłam i odwróciłam wzrok, modląc się by nie zobaczył moich łez. Nie mogłam być tak słaba, straciłam chyba najmniej z nas wszystkich, nie mam prawa się nad sobą użalać.

- Wiesz, jest jeszcze jedno… - zaczęłam uporczywie pragnąc by zmienić temat. -  Nie wiem czy powinnam Ci o tym mówić, może nie. Jednak ma to duży wpływ na ciebie i watahę. – spojrzałam na niego, mając nadzieję, że załapie aluzję.

- Rozumiem. W takim razie masz mi powiedzieć, to rozkaz. – uśmiechnęłam się lekko i kątem oka zobaczyłam smutny uśmiech również na jego pysku. Czułam jak moje mury emocjonalne opadały coraz bardziej. Nie chciałam już przy nim udawać… nie chciałam tego chować. Jednocześnie też nie potrafiłam wyzbyć się nauczonych przez lata zachowań.

- Nie wiem co wiesz, ale Kawka planuje szczeniaki. Już znalazłam jej kandydata do zapłodnienia i kto wie, może już jest po wszystkim, może niedługo ogłosi, że jest w ciąże… jednak nie tylko to…

- Poczekaj, poczekaj. – zatrzymał mnie wprawiony w osłupienie Agrest. – Jakiego kandydata?

- Spoza watahy. Nie martw się, gość jest sprawdzony. Nie dałabym jej jakiegoś oblecha.

- Do Wielkiego Huka, ale szczeniaki!? – zaśmiałam się lekko.

- No tak! Ale nie to jest najważniejsze Agrest!

- Dobra, no mów dalej. – uspokoił się trochę, ale nadal kręcił głową z niedowierzaniem.

- Kawka mówiła mi, że ma jakiś tam ewentualny plan na twojego potomka. Żeby jeden z jej szczeniaków mógł… no wiesz. Zostać alfą.

- Jej szczeniak? Czemu nie ona?

- Nie wiem, Agrest. Sama jej nie rozumiem. A no tylko wiesz, nie mów Kawce, że ci powiedziałam. I tak nie pałamy do siebie sympatią, byłam w szoku jak się do mnie zgłosiła o te basiory.

- No zauważyłem, że nie rzucacie się sobie na szyje. Z resztą sama wiesz, że Kawka ostatnio się do mnie nie odzywa.

- A winisz ją? – spytałam bez cienia zgryźliwości. Bardziej z istnej ciekawości co sam o tym myśli.

- Zdecydowanie nie. Tylko siebie.

Czy byłam zdziwiona czym stała się ta rozmowa. Oj zdecydowanie. Czy przeszkadzało mi to? Zdecydowanie nie.

-Agrest? – zaczęłam po kilku chwilach spokojnej ciszy. Tak potrzebnej po wróceniu kilku wspomnień ostatnich dni. – A ty… - wahałam się. Aż sama nie wierzyłam w to co zaraz wypowiem. – nie myślałeś o potomkach? Twój brat dorobił się już tylu.

Ostatnie zdanie poszło jako przykrywka. To tylko ciekawość Agrest, tylko ciekawość, uwierz mi. Szkoda, że samej sobie nie wierzyłam.

- Tak i zobacz do czego to doprowadziło. – westchnął ciężko. Ten temat chyba nie był mu obcy. 0 Obawiam się, że nasza krew jest… zanieczyszczona.

- Zanieczyszczona?

- Nasz ojciec. No wiesz, krótko mówiąc nie należał do jasnej strony tego nieszczęsnego padołu.  – Ojciec. Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie miałam pojęcia jaka była ich historia. Dlaczego Agrest został Alfą? Dlaczego Szkło jest Śledczym? I skąd wziął się Nieświętej Pamięci Mundurek?

- I to jest powód by się nie rozmanżać? Kawka także jest z waszej linii… tak jak Ry, czy…

- Admirał? Kanna? Kali? Ciri? – dokończył za mnie, choć zdecydowanie nie o to mi chodziło. Spojrzałam na niego, nie mrugając by nachodzące mi do oczu łzy nie dały o sobie znać.

- Ciri…

- Sama przyznasz, że nie jest przykładem porządnego obywatela. – odwróciłam wzrok po raz kolejny w ciągu tej rozmowy.

- Nie, ale

- Dość, Nymeria! – podniósł głos, jednak zaraz znowu go obniżył. Może właśnie tego potrzebowałam. Żeby ktoś mną potrząsnął i sprowadził na ziemie. Moje przyszłe decyzje albo zaważą na jednym pojedynczym życiu… albo zaważą nad całą watahą. – Wybrała stronę, nic na to nie poradzimy. Ani ja, ani ty.

- Chyba… chyba masz tację. Sama wybrała i wiedziała jakie będą konsekwencje. Nadal to jednak…

- Boli? – pokiwałam lekko głową.

- Tak. Najwyraźniej. – westchnęłam. Ponownie postanowiłam zakończyć ten ciężki temat. – Słuchaj, pomyśl jednak o tych potomkach. Kto wie, może dobre geny będą w stanie zabić ten pierwiastek, który tak Ci przeszkadza. – Nie… wcale nie chodzi o moje, odczepcie się. *Naburmuszona Nymka*

- A ty? Chciałabyś mieć szczeniaki? – pytanie zbiło mnie z tropu. Moje szczeniaki nie dzierżyłby takie… władzy. Chyba że…

- Ja? – udawaj głupią. Choć raz Nymerio.

- Odpowiedziałem szczerze. Teraz twoja kolej.

Sapnęłam ciężko.

- Właściwie nie zastanawiałam się nad tym. Pewnie tak, pytanie tylko kiedy. Dobry moment może nigdy nie nadejść i może właśnie Kawka dobrze robi? Nigdy nie wiemy co przyniesie przyszłość, zwłaszcza w obecnej sytuacji. Układanie planów może nas zawieść, kto wie… może ta pozorna lekkomyślność jest właśnie zbawienna?

Już właściwie nie mówiłam prosto do Agresta. Mówiłam co czułam i to chyba pierwszy raz w życiu z taką otwartością. Po skończonej odpowiedzi spojrzałam na swojego rozmówcę i uśmiechnęłam się. On odwzajemnił uśmiech i poczułam się o wiele silniejsza. Może nasze uczucia i emocje przeplatane były stratą, niepewnością i strachem o przyszłość. Może mogłam stracić Ciri. Jednak chyba właśnie zyskałam coś nowego, kogoś kto rozumie mnie bardziej niż Ciri kiedykolwiek wcześniej. Może jednak nie jestem skazana na samotność wśród tłumu…

<Agrest?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz