sobota, 23 maja 2020

Od Magnusa – ‘Rezerwat” cz. 1

- Zabierz go ode mnie. Nie chce go widzieć. – usłyszałem wybudzając się ze swojego snu. Otworzyłem leniwie oczy i spojrzałem na rozgrywającą się scenę. Wilk, który się mną wcześniej zajmował rozmawiał z jakąś chorą wilczycą, która leżała w tej samej części jaskini co ja. Gdy zauważył, że się wybudziłem, zaczął mówić tak, żebym go nie usłyszał. Wydawało mi się, że wadera była piękna. Jej futro było intensywnie chabrowe, a wokół niej unosiła się iskrząca poświata. Zupełnie jakby jej ciało płonęło niewidzialnym ogniem. Jej przenikliwe oczy, lśniły złotą żółcią.  Nie do końca rozumiałem o co chodziło, ale widziałem za to dziwny grymas na pysku chorej, gdy na mnie spojrzała. Nie zamieniła ze mną ani jednego słowa i mimo, że próbowałem z nią rozmawiać, ona patrzyła w jeden punkt na ścianie i ignorowała każde moje słowo. Co jakiś czas przychodziła medyczka, która zmieniała zakrwawione skóry, na których leżała wadera. Po kilku minutach moje posłanie zostało przeniesione do innej jaskini. Później już nigdy więcej nie zobaczyłem tej wilczycy, a grymas, który towarzyszył naszemu spotkaniu odnajdywałem na wielu pyskach, przez kolejne lata.
- Kim jest ta wadera? – zapytałem opiekuna, gdy opuściliśmy jaskinię.
- Nie martw się tym.
- Dlaczego nie chciała mnie widzieć? Co jej się stało? I dlaczego byłem z nią w jednej jaskini? – Jak każdy szczeniak starałem się dowiedzieć jak najwięcej mogłem.
- Magnus do cholery! – skuliłem się na krzyk. – Ta wadera umiera, rozumiesz! To Twoja matka i umiera przez Ciebie! Odkąd Cię urodziła wykrwawia się i… nikt nie potrafi jej pomóc. - Basior spojrzał na mnie i usiadł nagle z bezsilności. Oprócz wściekłości w jego głosie wyczułem też smutek. Nauczycielka, która przyszła do mnie wczoraj była zdziwiona, że pomimo zaledwie 48h na świecie, byłem w stanie pojąć tak dużo rzeczy na własną rękę. Mówiła mi też coś o roli matki w moim życiu. Wydawało mi się, że to bardzo ważna rola, jednak nie czułem żadnej więzi z tamtą waderą.
- Powinienem coś do niej czuć? Kochać ją? – zapytałem ponownie wilka. Teraz już nie krzyczał. Zauważyłem łzy na jego policzkach i trzęsące się łapy.
- Nie wiem. Ona Cię nie kocha. Nawet Cię nie chciała. A teraz straci przez to życie. – powiedział nad wyraz spokojnie. Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi. Siedzieliśmy tak przez kilka chwil.
– Odebrałeś mi ją! – Wilk rzucił się na mnie nagle, w ciągu sekundy jego smutek na powrót zamienił się w złość. – Ty i Twój przeklęty ojciec!
- Pu…uść – wyjąkałem z jego łapami na gardle. Starałem się bronić, ale moje wątłe ciało nie miało szans z dorosłym wilkiem. Szamotałem się i odpychałem łapami, ale na nic się to nie zdało. Czułem za to jak moje siły opadają i walka o kolejny oddech była coraz bardziej uciążliwa. Nagle ciało basiora opadło na mnie bezwładnie. Odetchnąłem głęboko pomimo palącego czucia w gardle i płucach. Dopiero po chwili zacząłem zauważać co się dzieję wokół mnie. Jakieś dziwne istoty uśpiły mojego opiekuna i ściągnęły jego bezwładne ciało z mojego. Patrzyli na mnie dziwnie i mówili w jakimś mało rozumianym przeze mnie języku. W oddali słyszałem wycie i krzyki innych wilków. Słyszałem też dźwięki wydawane przez te inne istoty. Nie wyglądały na złe, właściwie wydawało mi się nawet, że nic gorszego niż przed chwilą mnie już nie spotka.
- Bierz szczeniaka, ten drugi nie nadaje do rezerwatu. – długie łapy jednego z przybyszy wyciągnęły się w moją stronę. Nie miałem siły uciekać. Po chwili poczułem ukłucie na grzbiecie. Jeszcze chwile patrzyłem na wygolone pyski istot. Później poczułem jak jedna z nich mnie podnosi, ale moje oczy stały się tak ciężkie, że nie miałem pojęcia co nastąpiło później.

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz