piątek, 22 maja 2020

Od Eothara Atsume - ,,Niecny Owoc" cz. 2

— Dziękuję bardzo za eskortę, i mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. - zwróciłem się do grupy wilków, widząc, że nie pali się do wejścia do groty w poczuciu spełnionego obowiązku, i dobrze. Ci odkrzyknęli mi na pożegnanie mieszane "Cześć", "Hej", "Do zobaczenia", lecz wciąż stali na swoim miejscu. Odwróciłem się przodem do ciemnej czeluści jamy. Korytarz spadał trochę w dół, prawie że nie widziałem pomieszczenia, toteż i nikt wewnątrz nie mógł mnie zauważyć. Wziąłem głęboki oddech i energicznym krokiem ruszyłem w dół ziemisto-skalną ścieżką. Nie uszedłem jeszcze połowy, gdy ujrzałem zwrócone w moją stronę dwa wilcze łby. Tym razem nie starałem się udawać cichej myszki, wręcz przeciwnie.
W średniej wielkości jaskini zastałem dość przeciętny widok: pod ścianą w centrum siedział z pewnością niemłody już, rudej maści z siwymi włosami basior, do tej pory przeglądający jakieś papiery, pomrukując, teraz podniósł głowę i utkwił we mnie stalowe, acz zaciekawione spojrzenie. Mawiają, że rozum nie zawsze idzie w parze z wiekiem, ale miałem przeczucie, że w tym przypadku przysłowie się sprawdzi. Towarzyszyła mu trójka burych "asystentów", jedynie czwarty wyróżniał się kolorystycznie, co mogło świadczyć o mocach. Z całej gromady bił spokój, a zarazem gotowość do zmiany postawy w każdej chwili.
— Dobry wieczór. - na zewnątrz słońce szykowało się już do spoczynku. - Pan Dergud, przywódca tego zrzeszenia, jak mniemam?
— Dobry wieczór. - odparł głębokim, nieco flegmatycznym głosem najstarszy wilk, lustrując mnie wzrokiem i lekko unosząc brew, jakby próbując sobie przypomnieć mój pysk lub zdjąć z niego czaszkę. Nie spodziewał się odwiedzin o tej porze. - Tak, dobrze trafiłeś. A co sprowadza takiego młodego basiora w nasze skromne progi? Chyba trochę za wcześnie na was, NIKL. - dodał wyraźnie oczekującym głosem.
— Nie mogę wypowiadać się w drugiej kwestii, ale na pierwsze pytanie odpowiem z chęcią. - teraz wilk wydawał się jeszcze bardziej zaintrygowany. Świetnie. - Propozycja interesu. To jest to, co mnie tu przywiodło. 
— Zamieniam się w słuch. - odparł po chwili Dergud, odkładając bezwolnie jeden z dokumentów na bok.
— Zakład, że za miesiąc WSJ wzbogaci się o wschodnie tereny i pozbędzie się swojego wroga.
— Nie mamy i nie chcemy mieć wrogów. - uśmiechnął się nieco pobłażliwie basior.
— A nazwalibyście Agresta przyjacielem? - zripostowałem jego wypowiedź z kamiennym wyrazem pyska, mimo że serce biło mi jak oszalałe w nadziei.
— A kim jest dla ciebie, że pragniesz nam pomóc? - warknął rudy wilk. Jednak nie jest ze mnie taki najgorszy strzelec. 
— Powiedzmy, że zamierzam mu się odpłacić pięknym za nadobne. Za to, co zrobił ze mną i bliskimi. - przybrałem ton głosu mroczny niczym otchłanie piekła, uciekając wzrokiem na lewo, równocześnie mrużąc oczy przy próbie zjednania sobie umysłu basiora. Wziąłem głęboki wdech i z pewną trudnością, ale zsunąłem lekko czaszkę, ukazując paskudną bliznę na oku. Dla lepszego efektu było warto.
— Więc zamierzasz w pojedynkę rozprawić się z alfą i całą jego watahą, a potem jeszcze narzucić im czyjeś jarzmo? - podwładni basiora zawtórowali szefowi cichymi chichotami.
— Nie mam już nic do stracenia. - odparłem beznamiętnie. No to pojechałeś na całego, Atsume, i to po bandzie. - Zresztą nie jestem sam. - zamknąłem oczy i zjeżyłem sierść, naprężając mięśnie. Po chwili poczułem wibracje unoszących się zewsząd kamieni i wirujących w powietrzu liści, a nawet jakichś patyków z zewnątrz, oraz znajomy prąd przebiegający przez całe moje ciało. Uniosłem powieki, ze wzrokiem utkwionym wciąż w grupie wilków, będącej pod chwilowym wrażeniem występu, choć nie tak dużym, jak się spodziewałem. Być może w tych okolicach magiczne zdolności są bardziej powszechne. - Potrzebuję jedynie schronienia i czasu.
— A co ty będziesz z tego miał?
— Spokój ducha i ciała u twego boku. - odpowiedziałem prosto.
— Ha. Cóż, mierzysz wysoko, a to się chwali. - mruknął wilk, przysuwając przed oczy jeden z papierów ze stosu, co znaczyło zbliżający się koniec rozmowy. Dergud przechylił nagle lekko głowę z wężowym uśmiechem. - Dwa tygodnie. A potem...
— ... potem dostaniesz moją głowę. - dokończyłem za niego, z satysfakcją zauważając poirytowane zaskoczenie w oczach basiora, a kompletny szok u jego kamratów. - Miłego wieczoru panom życzę. — Wzajemnie. - mruknął rudy basior. Odwróciłem się wolno na pięcie i ruszyłem do góry ku wyjściu. Na zewnątrz z rozkoszą wciągnąłem w nozdrza świeże, wiosenne powietrze. Pomarańczowo-czerwony blask zachodzącego słońca przyjemnie głaskał moje futro i przydawał scenerii dookoła wojenne klimaty, a przynajmniej tak mi się kojarzył. Moja wcześniejsza eskorta się ulotniła, ale we wszechobecnej wilczej woni był jeszcze jakiś w miarę świeży ślad. Zanurzyłem się w gąszcz lasu, a po przedarciu się przez kłujące zarośla wpadłem na niewielką, ale dobrze wydeptaną ścieżkę. Nie minęło dużo czasu, nim spotkałem na swojej drodze pierwszego, szarego (dosłownie i w przenośni) obywatela.
— Hej, masz może chwilkę?
~~~ Eothar, poseł i obywatel Watahy Szarych Jabłoni - tak, podoba mi się ten tytuł. Współpraca z taką waderą, jak Błarka, to będzie czysta przyjemność; wystarczy, że podniesie się głos, i już drapnie do kąta. Jakim cudem utrzymała się na swoim stanowisku, nie mam bladego pojęcia, ale z tego, co zdążyłem zaobserwować, ogólnie panowała tu większa dezorganizacja, anarchia, luz, jak kto woli. Przyznam, że to dosyć ciekawe doświadczenie...aczkolwiek może mi przysporzyć zarówno korzyści, jak i kłopotów.
Stanąłem przed pustą wnęką. Zagęszczenie legowisk w tej okolicy było dość spore, nie zamierzałem całej nocy poświęcać na znalezienie idealnego. Po dokładnym obwąchaniu dziury i upewnieniu się, że nie ma jeszcze właściciela zniosłem na miejsce trochę mchu i porządnie uklepałem. Prawie już położyłem się na ziemi, kiedy dostrzegłem swoje odbicie w kałuży naprzeciwko. Pod wpływem impulsu zastygłem nagle w bezruchu w pozycji siedzącej. Z tafli wody wyzierała na mnie para czerwonych ogników, powierzchnia czaszki wciąż była gładka i biała, bez jednej rysy. Dwoje długich uszu sterczało na boki, trzy rzędy ostrych zębów ukazały się po lekkim otworzeniu pyska. Ciekawe, czy blizny wciąż są tak samo głębokie. Nos tak samo długi. Oczy tak samo niebieskie. Rysy tak samo surowe, wąskie. Czy to, co widzę, to Atsume? Kiedy ostatnio mu się przyglądałem? Odjąłem łapę od czaszki i ułożyłem się wygodnie w swoim nowym legowisku. To głupie. Zwinąłem się jeszcze ciaśniej, mimo w miarę ciepłej nocy.
Dobrze wykorzystaj te dwa tygodnie, Atsume...być może twoje ostatnie.

979 słów, a zatem
CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz