Byłam załamana po usłyszeniu wyroku. Decyzja sędziego była zdecydowanie niewłaściwa. Jednak to, co usłyszeliśmy od Mundusa... Było zaskakujące, lecz całkiem poprawiało sytuację. Ptak powiedział, że nie musimy spłacać już długu, po czym odleciał bez słowa. Spojrzałam na Beryla - uśmiechał się, lecz po chwili spoważniał...
- Nie cieszysz się? - zapytałam
- Nie wiem, a co jeśli to nie prawda? Może on znowu coś źle zrozumiał, czy po prostu nas okłamał! - powiedział
- Dlaczego miałby to robić? - spytałam
- Tego nie wiem, ale w sumie to dlaczego miałby nam pomagać? Słuchaj, ja nadal mam nadzieję, że tam w środku kryje się mój stary przyjaciel, ale takie wiadomości powinno się przekazywać na spokojnie, jasno, a nie wykrzyczeć coś przelotem. On równie dobrze mógł zacząć głupią plotkę, za którą my musielibyśmy płacić. Nie możemy mu tak po prostu uwierzyć, mimo tego, że bardzo bym chciał. Nie mogę zapomnieć o tych jego wszystkich kłamstwach i wybrykach. Muszę być konsekwentny... - stwierdził.
- Dobrze, więc co zamierzasz?
- Myślę, że powinniśmy porozmawiać z kimś, kto udzieli nam pełnej odpowiedzi. Ja, i tak uważam, że powinniśmy to zignorować! Przecież oni powinni nas oficjalnie o tym poinformować... lecz ja wiem, że to będzie niezgodne z moimi stwierdzeniami, więc proponuję spotkać się z NIKLem. Tak będzie najlepiej...
< Beryl? >
niedziela, 31 stycznia 2016
czwartek, 28 stycznia 2016
Od Kasai CD Jaskra
- Możemy też... - Jaskier spojrzał na mnie pytająco. - Wmówić im, że w przypadku ewentualnego starcia, nie mają z nami najmniejszych szans i zaproponować by do nas dołączyli...
- Myślisz, że się zgodzą?
- Nie dowiemy się, jeśli nie spróbujemy. - stwierdziłam.
Basior w milczeniu kiwnął głową. Postanowiłam poczekać z rozmową ze strażnikami do rana. Przez większość czasu zastanawiałam się, jak przekonać ich, by stanęli po naszej stronie...
***
Chłodny wiatr obudził mnie na długo przed wschodem słońca. Nocą spadło trochę śniegu, ale nie przejęłam się tym. Wychodząc z jaskini zauważyłam, że jednego ze strażników nie ma. Podeszłam do dwóch pozostałych.
- Dzień dobry... Co was tak mało? - Uśmiechnęłam się.
- Dobry. - burknął pierwszy strażnik. - Boris polazł gdzieś z szefem i tym... jak mu było?
- Z Mundusem?
- No dokładnie. - Pokiwał głową, po czym warknął: - Doradca od siedmiu boleści.
- Nie lubicie go? - zapytałam udając zdziwienie.
- Mało powiedziane. - zaśmiał się drugi strażnik. - Nosi się, jakby był niewiadomo kim, a gdyby któryś z nas się zawziął, to tylko pióra by z niego zostały.
Oba wilki parsknęły śmiechem. Postanowiłam zmienić temat.
- Kanijel ma zamiar dalej bawić się w wyłapywanie członków WSC i WWN, czy dojdzie w końcu do jakiejś bitwy?
Strażnicy milczeli przez chwile wymieniając porozumiewawcze spojrzenia.
- A co się panienka tak pali do bitki? - Wilki ponownie się zaśmiały.
- Ja? Skądże. Pół lasu poszłoby z dymem. - Uśmiechnęłam się ciepło. Postanowiłam zignorować fakt, że zwrócił się do mnie per "panienko".
- No tak... Mundus wspominał o tym...
- O demonach i innych magicznych stworzeniach nie mówił? - zapytałam.
- Demo... Jakich demonach?!
- Nieważne. - westchnęłam. - I tak nie poradzicie sobie z nimi, a jeśli alfy stracą cierpliwość... Zostaną z was kości.
Strażnicy cofnęli się parę kroków. Byłam zdziwiona, że tak po prostu we wszystko uwierzyli. W tej chwili z jaskini wyszedł Jaskier. Wilki spojrzały na niego niepewnie, po czym jeden z nich zapytał:
- Myślisz, że się zgodzą?
- Nie dowiemy się, jeśli nie spróbujemy. - stwierdziłam.
Basior w milczeniu kiwnął głową. Postanowiłam poczekać z rozmową ze strażnikami do rana. Przez większość czasu zastanawiałam się, jak przekonać ich, by stanęli po naszej stronie...
***
Chłodny wiatr obudził mnie na długo przed wschodem słońca. Nocą spadło trochę śniegu, ale nie przejęłam się tym. Wychodząc z jaskini zauważyłam, że jednego ze strażników nie ma. Podeszłam do dwóch pozostałych.
- Dzień dobry... Co was tak mało? - Uśmiechnęłam się.
- Dobry. - burknął pierwszy strażnik. - Boris polazł gdzieś z szefem i tym... jak mu było?
- Z Mundusem?
- No dokładnie. - Pokiwał głową, po czym warknął: - Doradca od siedmiu boleści.
- Nie lubicie go? - zapytałam udając zdziwienie.
- Mało powiedziane. - zaśmiał się drugi strażnik. - Nosi się, jakby był niewiadomo kim, a gdyby któryś z nas się zawziął, to tylko pióra by z niego zostały.
Oba wilki parsknęły śmiechem. Postanowiłam zmienić temat.
- Kanijel ma zamiar dalej bawić się w wyłapywanie członków WSC i WWN, czy dojdzie w końcu do jakiejś bitwy?
Strażnicy milczeli przez chwile wymieniając porozumiewawcze spojrzenia.
- A co się panienka tak pali do bitki? - Wilki ponownie się zaśmiały.
- Ja? Skądże. Pół lasu poszłoby z dymem. - Uśmiechnęłam się ciepło. Postanowiłam zignorować fakt, że zwrócił się do mnie per "panienko".
- No tak... Mundus wspominał o tym...
- O demonach i innych magicznych stworzeniach nie mówił? - zapytałam.
- Demo... Jakich demonach?!
- Nieważne. - westchnęłam. - I tak nie poradzicie sobie z nimi, a jeśli alfy stracą cierpliwość... Zostaną z was kości.
Strażnicy cofnęli się parę kroków. Byłam zdziwiona, że tak po prostu we wszystko uwierzyli. W tej chwili z jaskini wyszedł Jaskier. Wilki spojrzały na niego niepewnie, po czym jeden z nich zapytał:
Od Beryla CD Margo
Sędzia wstał i zaczął mówić:
- Biorąc pod uwagę liczne dowody obu stron, przekonujące zeznania świadków i inne okoliczności świadczące o słuszności decyzji, jaką podjęliśmy, zawiadamiam, że winnym ogłaszamy Watahę Srebrnego Chabra.
Nie kontrolując odruchów, westchnąłem nerwowo. Wilk kontynuował:
- Przez liczne, udowodnione skargi członków Watahy Szarych Jabłoni, uznajemy winę Watahy Srebrnego Chabra. Jako konsekwencje, wyznaczamy trzymiesięczne wypłacanie tutejszej waluty na rzecz Watahy Szarych Jabłoni. Kwota ta... wynosić będzie 10 niebieskich gwiazd miesięcznie.
Omal nie złapałem się za głowę. Taki koszt!
Potoczyłem spojrzeniem po wszystkich zgromadzonych. Taki odniosło to skutek: zobaczyłem, że Kanijel jest zadowolony, Margo ponura, Sąd usatysfakcjonowany trafną decyzją, członkowie WSJ cieszą się z dużego dochodu jak dzieci. Mundus z przymrużonymi oczyma wpatrywał się w ziemię. Widocznie nad czymś się zamyślił. Jak zawsze.
W nieciekawych nastrojach wróciliśmy na niepodważalnie swoje tereny. Postanowiłem zrobić rachunek funduszy, które możemy przeznaczyć na tą nieszczęsną zapomogę dla WSJ. Pożegnałem Margo i udałem się do swojej jaskini. Była straszliwie pusta. Eclispe nie ma, Oleander z Alekei'em pewnie gdzieś się tam włóczą.
~ ~ ~
10 niebieskich gwiazd miesięcznie... to nas zrujnuje. Nerwowo przełknąłem ślinę. Moje fundusze wynoszą... ech... jedną niebieską gwiazdę. Eclipse posiada ich sześć, a Alekei i Oleander pewnie po jednej. Wniosek - nie starczy nawet na jeden miesiąc. Kto w naszej watasze ma najwięcej ng? Lenek, chyba Murka... i Kasai.
Zefir, zanim odszedł (a to dokładnie pamiętam) miał ich aż 72. odchodząc jednak zabrał wszystkie ze sobą.
Loov też posiada jedenaście ng! - przypomniałem sobie z nagłym tchnieniem entuzjazmu. Chociaż, co nam to daje? Zapytałem się w myślach.
Eeeeeeeeeecchhhhhh...
Przemyślmy wszystko jeszcze raz. Od kogo co można wziąć? Murka, jako moja cioteczna siostra pomoże na pewno. Z resztą nie ma na co pieniędzy wydawać. Lenek też da. Jest zobowiązany! Jako stróż.
Czyli tak: ode mnie, Eclipse, Alekei'a i Oleandra w sumie 9. Od Muerki, załóżmy, 10. Od Lenka 10. Hhm... od Lenka 11.
OK, powinno wystarczyć. Równo trzydzieści. A jeśli będą chcieli więcej, może Aksel i Lerka - jako para alfa WWN, naszych sojuszników, coś tam dołoży. są bogatsi od nas.
~ ~ ~
Odetchnąłem z ulgą. Mamy to załatwione.
Następnego dnia znowu spotkałem się z Margo. Przygnębiony zastanawiałem się nad przyszłością WSC. To może nie być ostatnia skarga złożona przez WSJ. Obawiałem się kolejnych. Sąd sprawiał wrażenie stronniczego.
Gdy siedzieliśmy z Margo pod drzewami rozmawiając, nagle nad nami pojawił się Mundus. Gdy ujrzałem jak siada na gałęzi, popatrzyłem na niego z niechęcią.
Uśmiechnął się.
- Czego chcesz? - mruknąłem, rozglądając się, jakby uciekając wzrokiem gdzieś w gąszcz krzewów.
- Chwili waszego czasu - odparł rozbrajająco uśmiechnięty.
- Co chcesz nam powiedzieć?! - warknąłem nieprzyjemnie, spuszczając wzrok.
- Że nie macie już wyroku.
Nasze spojrzenia spotkały się.
- Co? - wbiłem w niego spojrzenie - dlaczego?
- Zgadnij, przyjacielu! - roześmiał się, wzbijając się w powietrze.
- Mówisz, że... - z Margo wymieniliśmy podejrzliwe spojrzenia.
- Że nadal masz przydatnego zwolennika.
Zamknąłem oczy, opuściłem głowę i roześmiałem się. Przez chwilę zastygłem w tej pozycji.
Nic nie rozumiałem.
< Margo? >
- Biorąc pod uwagę liczne dowody obu stron, przekonujące zeznania świadków i inne okoliczności świadczące o słuszności decyzji, jaką podjęliśmy, zawiadamiam, że winnym ogłaszamy Watahę Srebrnego Chabra.
Nie kontrolując odruchów, westchnąłem nerwowo. Wilk kontynuował:
- Przez liczne, udowodnione skargi członków Watahy Szarych Jabłoni, uznajemy winę Watahy Srebrnego Chabra. Jako konsekwencje, wyznaczamy trzymiesięczne wypłacanie tutejszej waluty na rzecz Watahy Szarych Jabłoni. Kwota ta... wynosić będzie 10 niebieskich gwiazd miesięcznie.
Omal nie złapałem się za głowę. Taki koszt!
Potoczyłem spojrzeniem po wszystkich zgromadzonych. Taki odniosło to skutek: zobaczyłem, że Kanijel jest zadowolony, Margo ponura, Sąd usatysfakcjonowany trafną decyzją, członkowie WSJ cieszą się z dużego dochodu jak dzieci. Mundus z przymrużonymi oczyma wpatrywał się w ziemię. Widocznie nad czymś się zamyślił. Jak zawsze.
W nieciekawych nastrojach wróciliśmy na niepodważalnie swoje tereny. Postanowiłem zrobić rachunek funduszy, które możemy przeznaczyć na tą nieszczęsną zapomogę dla WSJ. Pożegnałem Margo i udałem się do swojej jaskini. Była straszliwie pusta. Eclispe nie ma, Oleander z Alekei'em pewnie gdzieś się tam włóczą.
~ ~ ~
10 niebieskich gwiazd miesięcznie... to nas zrujnuje. Nerwowo przełknąłem ślinę. Moje fundusze wynoszą... ech... jedną niebieską gwiazdę. Eclipse posiada ich sześć, a Alekei i Oleander pewnie po jednej. Wniosek - nie starczy nawet na jeden miesiąc. Kto w naszej watasze ma najwięcej ng? Lenek, chyba Murka... i Kasai.
Zefir, zanim odszedł (a to dokładnie pamiętam) miał ich aż 72. odchodząc jednak zabrał wszystkie ze sobą.
Loov też posiada jedenaście ng! - przypomniałem sobie z nagłym tchnieniem entuzjazmu. Chociaż, co nam to daje? Zapytałem się w myślach.
Eeeeeeeeeecchhhhhh...
Przemyślmy wszystko jeszcze raz. Od kogo co można wziąć? Murka, jako moja cioteczna siostra pomoże na pewno. Z resztą nie ma na co pieniędzy wydawać. Lenek też da. Jest zobowiązany! Jako stróż.
Czyli tak: ode mnie, Eclipse, Alekei'a i Oleandra w sumie 9. Od Muerki, załóżmy, 10. Od Lenka 10. Hhm... od Lenka 11.
OK, powinno wystarczyć. Równo trzydzieści. A jeśli będą chcieli więcej, może Aksel i Lerka - jako para alfa WWN, naszych sojuszników, coś tam dołoży. są bogatsi od nas.
~ ~ ~
Odetchnąłem z ulgą. Mamy to załatwione.
Następnego dnia znowu spotkałem się z Margo. Przygnębiony zastanawiałem się nad przyszłością WSC. To może nie być ostatnia skarga złożona przez WSJ. Obawiałem się kolejnych. Sąd sprawiał wrażenie stronniczego.
Gdy siedzieliśmy z Margo pod drzewami rozmawiając, nagle nad nami pojawił się Mundus. Gdy ujrzałem jak siada na gałęzi, popatrzyłem na niego z niechęcią.
Uśmiechnął się.
- Czego chcesz? - mruknąłem, rozglądając się, jakby uciekając wzrokiem gdzieś w gąszcz krzewów.
- Chwili waszego czasu - odparł rozbrajająco uśmiechnięty.
- Co chcesz nam powiedzieć?! - warknąłem nieprzyjemnie, spuszczając wzrok.
- Że nie macie już wyroku.
Nasze spojrzenia spotkały się.
- Co? - wbiłem w niego spojrzenie - dlaczego?
- Zgadnij, przyjacielu! - roześmiał się, wzbijając się w powietrze.
- Mówisz, że... - z Margo wymieniliśmy podejrzliwe spojrzenia.
- Że nadal masz przydatnego zwolennika.
Zamknąłem oczy, opuściłem głowę i roześmiałem się. Przez chwilę zastygłem w tej pozycji.
Nic nie rozumiałem.
< Margo? >
Od Margo CD Beryla
- Wysoki Sądzie, myślę, że nie mam wiele do powiedzenia w tej sprawie, jednak opowiem o wszystkim, co wiem. Pamiętam doskonale sytuację, kiedy spotkaliśmy Nędzę. Nigdy wcześniej nie spotkałam żadnego z członków Watahy Szarych Jabłoni. Później, pojawiło się jeszcze więcej wilków. Mundus, oddzielił się od nas, a następnie doszły skargi, ale nie na nich, tylko na nas. Zdziwiła mnie ta informacja. To są nasze tereny i oni powinni nam dziękować (to znaczy Berylowi), że mogą tutaj jakiś czas przebywać, a nie skarżyć się na nas, jakby to od zawsze były ich ziemie. Jeszcze raz powtarzam, że według mnie WSC nie zrobiła, nie robi nic złego! Dziękuję Wysoki Sądzie i mam nadzieję, że ta wypowiedź będzie wzięta pod uwagę - zakończyłam i usiadłam. Beryl uśmiechnął się do mnie ciepło, jakby mi dziękował. Spojrzałam na Wysoki Sąd. Parę wilków szeptało między sobą. Wymieniło porozumiewawcze spojrzenia, aż w końcu Wysoki Sąd powiedział:
- Dobrze, zanim ogłosimy werdykt chcielibyśmy przesłuchać członka WSJ. Będzie nim Błarka (poseł)! - ogłosił, a biała wadera wstała i zaczęła opowieść....- Dziękuję za oddanie głosu Wysoki Sądzie. Zacznę od tego, że zebrałam skargi członków naszej watahy, a brzmią one następująco: wadera z WSC poluje na naszych terenach, przez co mamy coraz mniej pożywienia, wilki z WSC nie odnoszą się do nas z szacunkiem, czy basior z WSC zakłóca porządek na naszych terenach. Jako poseł dbam o naszych członków, więc proszę Wysoki Sąd o wzięcie tych skarg pod uwagę. Dziękuję - odparła i usiadła w kącie. Berylowi nieco zrzedła mina, lecz nie pozwolono mu nic wytłumaczyć. Minęło kilka chwil. Sędziowie musieli się naradzić, aż w końcu jeden z nich wstał i powiedział...
< Beryl? >
- Dobrze, zanim ogłosimy werdykt chcielibyśmy przesłuchać członka WSJ. Będzie nim Błarka (poseł)! - ogłosił, a biała wadera wstała i zaczęła opowieść....- Dziękuję za oddanie głosu Wysoki Sądzie. Zacznę od tego, że zebrałam skargi członków naszej watahy, a brzmią one następująco: wadera z WSC poluje na naszych terenach, przez co mamy coraz mniej pożywienia, wilki z WSC nie odnoszą się do nas z szacunkiem, czy basior z WSC zakłóca porządek na naszych terenach. Jako poseł dbam o naszych członków, więc proszę Wysoki Sąd o wzięcie tych skarg pod uwagę. Dziękuję - odparła i usiadła w kącie. Berylowi nieco zrzedła mina, lecz nie pozwolono mu nic wytłumaczyć. Minęło kilka chwil. Sędziowie musieli się naradzić, aż w końcu jeden z nich wstał i powiedział...
< Beryl? >
piątek, 22 stycznia 2016
Od Beryla CD Margo
Nie mam wiele do powiedzenia w tej sprawie... - warknąłem, wstając - jedynie to, że do mnie nie dotarły żadne skargi ze strony WSJ. Więc nie miałem możliwości zapobiec jakimkolwiek problemom - coraz mocniej zaciskałem zęby, wiedząc, że cały ten konflikt to nie wina nasza, lecz WSJ. Kompromitujące było wypowiadanie się o tym w ten sposób - po drugie, tego lata WSJ bez skrupułów i bez uszanowania zasad terytorialnych, zajęła sporą część naszych terenów. Wiele razy upominaliśmy się o odzyskanie ich, jednak wszelkie próby nie przyniosły efektu. Jaskinia, w której teraz przebywamy należy teoretycznie do nas, nie do nich.
Wilk pokiwał głową. Główny wilk - sędzia mruknął coś do drugiego, po czym wstał i wskazując na Mundusa, powiedział - udzielam teraz głosu głównemu świadkowi.
- Dziękuję - ptak skłonił się lekko. Ze zdenerwowaniem przełknąłem ślinę.
- Wysoki Sądzie: pragnę jak najlepiej opisać tą trudną sytuację jednak sądzę, że sprawa ta jest zbyt zawikłana, bym, jako osobnik dosyć prosty, był w stanie dokładnie ją nakreślić. Postaram się zatem zrelacjonować przebieg wydarzeń. Pod koniec tegorocznego lata, Wataha Szarych Jabłoni, zmuszona przez suszę na swoich terenach, przez przypadek znalazła się na terytorium Watahy Srebrnego Chabra. Przez kilka tygodni przebywała na nich, starając się nie przeszkadzać w niczym członkom WSC. Samiec alfa watahy zasiedlającej te ziemie, Beryl, zgodził się na dłuższy pobyt WSJ na terenach zajętych przez WSC. Nikt nie zakłócał pokoju panującego między dwoma watahami. Dopiero kilka dni temu dowiedzieliśmy się o wizycie Wysokiego Sądu.
Tu znowu skłonił się lekko. Westchnąłem. Spodziewałem się, że Mundus, jako kolaborant solidaryzujący z Watahą Szarych Jabłoni, jeszcze pogorszy naszą trudną sytuację. Tymczasem wypowiedział się dosyć neutralnie. Wręcz spodobała mi się jego wypowiedź. Była jasna, rzeczowa i, chyba, korzystna dla WSC.
- Dziękujemy - wyrzekł główny sędzia - proszę o głos kolejnego świadka. Margo z Watahy Srebrnego Chabra!
< Margo? >
Wilk pokiwał głową. Główny wilk - sędzia mruknął coś do drugiego, po czym wstał i wskazując na Mundusa, powiedział - udzielam teraz głosu głównemu świadkowi.
- Dziękuję - ptak skłonił się lekko. Ze zdenerwowaniem przełknąłem ślinę.
- Wysoki Sądzie: pragnę jak najlepiej opisać tą trudną sytuację jednak sądzę, że sprawa ta jest zbyt zawikłana, bym, jako osobnik dosyć prosty, był w stanie dokładnie ją nakreślić. Postaram się zatem zrelacjonować przebieg wydarzeń. Pod koniec tegorocznego lata, Wataha Szarych Jabłoni, zmuszona przez suszę na swoich terenach, przez przypadek znalazła się na terytorium Watahy Srebrnego Chabra. Przez kilka tygodni przebywała na nich, starając się nie przeszkadzać w niczym członkom WSC. Samiec alfa watahy zasiedlającej te ziemie, Beryl, zgodził się na dłuższy pobyt WSJ na terenach zajętych przez WSC. Nikt nie zakłócał pokoju panującego między dwoma watahami. Dopiero kilka dni temu dowiedzieliśmy się o wizycie Wysokiego Sądu.
Tu znowu skłonił się lekko. Westchnąłem. Spodziewałem się, że Mundus, jako kolaborant solidaryzujący z Watahą Szarych Jabłoni, jeszcze pogorszy naszą trudną sytuację. Tymczasem wypowiedział się dosyć neutralnie. Wręcz spodobała mi się jego wypowiedź. Była jasna, rzeczowa i, chyba, korzystna dla WSC.
- Dziękujemy - wyrzekł główny sędzia - proszę o głos kolejnego świadka. Margo z Watahy Srebrnego Chabra!
< Margo? >
środa, 20 stycznia 2016
Od Margo CD Beryla
Byłam dość przejęta tą całą podróżą. Nieco się bałam, lecz w głębi serca wiedziałam, że nie mam czego. Muszę przyznać, że wyprawa minęła bardzo spokojnie. Szliśmy prawie cały czas w milczeniu. Cała okolica była mi dość znajoma. Wszystko dookoła było pięknie bialutkie! To było coś cudownego! Dopiero jak weszliśmy tam do jaskini mina mi nieco zrzedła. Mundus wyglądał na dość pewnego siebie i ironicznie się uśmiechał. Obok niego siedział czarny wilk. Miał białe i szare elementy sierści, lecz głównie był czarny. Sprawiał wrażenie bardzo poważnego. W środku było jeszcze kilka wilków. Usiedliśmy wszyscy w kole. Samiec Alfa Watahy Szarych Jabłoni miał zacząć mówić i wypowiedzieć swoją skargę.
- Wataha Srebrnego Chabra ciągle zaczyna kłótnie! Nie mam zamiaru długo mówić, wiec powiem krótko, że mam już tego dosyć! Moje wilki nie mogą żyć spokoju i skarżą się na Was - zwrócił się do nas, a ja czułam jak Beryl kipi ze złości. Ptak (Mundus) kiwał przytakująco głową. Czułam, że on ma z tym wiele wspólnego. Gdy Kanjiel skończył przyszła kolej na nas, a konkretniej na naszego Samce Alfa - Beryla. Ani na chwilę w niego nie zwątpiłam!
< Beryl? >
- Wataha Srebrnego Chabra ciągle zaczyna kłótnie! Nie mam zamiaru długo mówić, wiec powiem krótko, że mam już tego dosyć! Moje wilki nie mogą żyć spokoju i skarżą się na Was - zwrócił się do nas, a ja czułam jak Beryl kipi ze złości. Ptak (Mundus) kiwał przytakująco głową. Czułam, że on ma z tym wiele wspólnego. Gdy Kanjiel skończył przyszła kolej na nas, a konkretniej na naszego Samce Alfa - Beryla. Ani na chwilę w niego nie zwątpiłam!
< Beryl? >
poniedziałek, 18 stycznia 2016
Od Beryla CD Eclispe
Wolno szedłem w stronę jaskini. Upajałem się cudem, jakim była zima. Wolno, krok po kroku przemierzałem las. Uwielbiałem to miejsce o tej porze roku. Od zeszłej zimy uważałem nawet, że jest jeszcze piękniejsza niż lato. Szkoda tylko, że zwierzętom w lesie trudno się wyżywić. Na szczęście w naszym lesie jest sporo pożywienia - kora, igliwie czy drobne gałązki niektórych drzew.
Myślałem o wielu rzeczach naraz.
Gdy znalazłem się pod naszą jaskinią, westchnąłem głęboko. To nie na moje lata. Młode pokolenie powinno już przejąć te obowiązki. Niech oni martwią się o watahę, niech sami zajmują się tymi sprawami. Ach... jakże niedawno sam byłem taki młody jak Alekei, czy Oleander. Do prawdy, piękne lata.
Zacząłem przeglądać stare papiery leżące w najciemniejszym kącie jaskini, niedbale wciśnięte w jakąś szczelinę, gdy poprzednim razem byłem zmuszony do nich zajrzeć. Nigdy miło tego nie wspominałem. Godziny ślęczenia nad pożółkłą kartką, by tylko udało się przeczytać kilkanaście linijek tekstu. Raczej nigdy nie umiałem czytać. Głównie księgowość prowadziły inne, bardziej kompetentne osoby. Między innymi Mundus...
- Kle... ie... - mrużyłem oczy. W końcu przeczytałem dziwną wiadomość.
- Tak! - uśmiechnąłem się wesoło - to chyba to! Że też udało mi się na to trafić na tą stronę jako na pierwszą!
Rozpoznałem zaraz pismo Mundusa. To on w tamtym czasie sporządzał kronikę. To dobrze.
Postanowiłem podzielić się swym znaleziskiem z Eclipse.
Trochę mając nadzieję, że przypomni sobie wydarzenia z poprzedniego lipca, oraz z października i listopada sprzed dwóch lat. Trochę też, ponieważ sam nie umiałem tego prawidłowo przeczytać.
Szybko udałem się do jaskini, gdzie czekali Eclipse i ów biały wilk.
Wadera przeczytała tekst i zmarszczyła brwi.
- Brakuje jednej kartki.
- Co? - zapytałem, udając, że nie słyszę.
- Tutaj: między "naszej działalności" a "jakoż i uważamy". Najwyraźniej pomiędzy tymi słowami było coś jeszcze. Te dwa teksty zupełnie nic do siebie nie mają. Chodźmy jej poszukać.
Kiwnąłem głową.
Wróciliśmy do jaskini we dwoje zostawiając wilka samego.
Znów rozpoczęliśmy poszukiwania. Nic, nic, nic... chociaż Eclipse czytała stanowczo lepiej i szybciej ode mnie, i ona nie znalazła nic, co można by oznacza ciąg dalszy pierwszej strony.
- Chyba zaczniemy je numerować - mruknąłem poirytowany.
Same dawne dzienniki, dane osobowe - kto dołączył, a kto opuścił WSC, jakie tereny przyłączono...
- Obawiam się, że nic nie znajdziemy - sapnąłem w końcu.
- He, zobacz! - Eclipse chwyciła jakąś kartkę, szybko czytając jej zawartość - nie uwierzysz...
Przeczytała krótki tekst napisany na ostatniej kartce. Zaniemówiłem. Najbardziej chyba dlatego, że charakter pisma był identyczny, jak na dwóch pozostałych stronach...
< Eclipse? >
Myślałem o wielu rzeczach naraz.
Gdy znalazłem się pod naszą jaskinią, westchnąłem głęboko. To nie na moje lata. Młode pokolenie powinno już przejąć te obowiązki. Niech oni martwią się o watahę, niech sami zajmują się tymi sprawami. Ach... jakże niedawno sam byłem taki młody jak Alekei, czy Oleander. Do prawdy, piękne lata.
Zacząłem przeglądać stare papiery leżące w najciemniejszym kącie jaskini, niedbale wciśnięte w jakąś szczelinę, gdy poprzednim razem byłem zmuszony do nich zajrzeć. Nigdy miło tego nie wspominałem. Godziny ślęczenia nad pożółkłą kartką, by tylko udało się przeczytać kilkanaście linijek tekstu. Raczej nigdy nie umiałem czytać. Głównie księgowość prowadziły inne, bardziej kompetentne osoby. Między innymi Mundus...
- Kle... ie... - mrużyłem oczy. W końcu przeczytałem dziwną wiadomość.
- Tak! - uśmiechnąłem się wesoło - to chyba to! Że też udało mi się na to trafić na tą stronę jako na pierwszą!
Rozpoznałem zaraz pismo Mundusa. To on w tamtym czasie sporządzał kronikę. To dobrze.
Postanowiłem podzielić się swym znaleziskiem z Eclipse.
Trochę mając nadzieję, że przypomni sobie wydarzenia z poprzedniego lipca, oraz z października i listopada sprzed dwóch lat. Trochę też, ponieważ sam nie umiałem tego prawidłowo przeczytać.
Szybko udałem się do jaskini, gdzie czekali Eclipse i ów biały wilk.
Wadera przeczytała tekst i zmarszczyła brwi.
- Brakuje jednej kartki.
- Co? - zapytałem, udając, że nie słyszę.
- Tutaj: między "naszej działalności" a "jakoż i uważamy". Najwyraźniej pomiędzy tymi słowami było coś jeszcze. Te dwa teksty zupełnie nic do siebie nie mają. Chodźmy jej poszukać.
Kiwnąłem głową.
Wróciliśmy do jaskini we dwoje zostawiając wilka samego.
Znów rozpoczęliśmy poszukiwania. Nic, nic, nic... chociaż Eclipse czytała stanowczo lepiej i szybciej ode mnie, i ona nie znalazła nic, co można by oznacza ciąg dalszy pierwszej strony.
- Chyba zaczniemy je numerować - mruknąłem poirytowany.
Same dawne dzienniki, dane osobowe - kto dołączył, a kto opuścił WSC, jakie tereny przyłączono...
- Obawiam się, że nic nie znajdziemy - sapnąłem w końcu.
- He, zobacz! - Eclipse chwyciła jakąś kartkę, szybko czytając jej zawartość - nie uwierzysz...
Przeczytała krótki tekst napisany na ostatniej kartce. Zaniemówiłem. Najbardziej chyba dlatego, że charakter pisma był identyczny, jak na dwóch pozostałych stronach...
< Eclipse? >
wtorek, 12 stycznia 2016
Od Eclipse C.D Beryla
-O to się nie martw, już my tego dopilnujemy, że WSJ siedziała tam gdzie siedzi - Prychnęłam po czym odwróciłam się
-E-eclipse..? - Usłyszałam za sobą
Odwróciłam głowę w stronę głosu kładąc uszy po sobie
-Idę zobaczyć jak tam u naszego gościa... Może coś mi się przypomni bez pomocy tego zwyrodnialca-Syknęłam kierując zimne spojrzenie na ptaka
On natomiast w odpowiedzi lekko się wzdrygnął po czym powiedział
-To co robicie to mnie nie obchodzi, w razie jakichkolwiek niedogodności wiecie gdzie się znajduję-Powiedział na następnie wzbił się w powietrze. Popatrzyłam za nim a następnie wzdychnęłam zwieszając łeb
-Wszystko w porządku? - Usłyszałam zbliżający się do mnie głos Strzygi
Odwróciłam się do niej przy czym uśmiechnęłam się
-Tak.. Prócz tego, że niczego się nie dowiedzieliśmy o naszym przybyszu
-Uch, o to chodzi... No cóż, ja tym bardziej wam w niczym nie pomogę ale wiecie gdzie mnie znaleźć w razie potrzeby - Mówiła powoli odchodząc
-Strzygo zaczekaj! - Powiedział dość głośnie Beryl
Strzyga odwróciła się do niego przy czym przyjrzała mu się z ciekawością. Ten natomiast posłał jej jakieś skinienie głową. Jakbym się nie spodziewała, ona to zrozumiała a wtedy wbiegła w krzaki i tyle ją widzieliśmy. Beryl otrząsnął się trochę a po chwili podszedł do mnie
-To co, idziemy? - Powiedział bez cienia smutku czy zniewagi po wypowiedzi ptaka
W odpowiedzi skinęłam głową. Po kilku minutach byliśmy już w jaskini w której leżał ów przybysz. Ten na sam nasz widok uniósł głowę przy czym powiedział
-I co, czegoś się o mnie dowiedzieliście?
My zaś w milczeniu podeszliśmy do niego, usiedliśmy przed nim i wzdychnęliśmy głęboko. Widziałam, że wilk zrozumiał przekaz ponieważ z powrotem ułożył się w swojej poprzedniej pozycji. Chwilę tak trwaliśmy aż w końcu Beryl powiedział
-No nic... pójdę poszukać jakiś innych poszlak w starych zapiskach... może coś się zachowało
-To ja w takim razie posiedzę tu i pomyślę jeszcze, dobrze?
-Dobrze - Powiedział, ucałował mnie a następnie wyleciał z jaskini
Patrząc na opadające trzy pióra z jego skrzydeł zaczęłam myśleć. I wtedy jakby za sprawą magii gdy pióra opadły przypomniały mi się pewne zdarzenia.
<Beryl?>
-E-eclipse..? - Usłyszałam za sobą
Odwróciłam głowę w stronę głosu kładąc uszy po sobie
-Idę zobaczyć jak tam u naszego gościa... Może coś mi się przypomni bez pomocy tego zwyrodnialca-Syknęłam kierując zimne spojrzenie na ptaka
On natomiast w odpowiedzi lekko się wzdrygnął po czym powiedział
-To co robicie to mnie nie obchodzi, w razie jakichkolwiek niedogodności wiecie gdzie się znajduję-Powiedział na następnie wzbił się w powietrze. Popatrzyłam za nim a następnie wzdychnęłam zwieszając łeb
-Wszystko w porządku? - Usłyszałam zbliżający się do mnie głos Strzygi
Odwróciłam się do niej przy czym uśmiechnęłam się
-Tak.. Prócz tego, że niczego się nie dowiedzieliśmy o naszym przybyszu
-Uch, o to chodzi... No cóż, ja tym bardziej wam w niczym nie pomogę ale wiecie gdzie mnie znaleźć w razie potrzeby - Mówiła powoli odchodząc
-Strzygo zaczekaj! - Powiedział dość głośnie Beryl
Strzyga odwróciła się do niego przy czym przyjrzała mu się z ciekawością. Ten natomiast posłał jej jakieś skinienie głową. Jakbym się nie spodziewała, ona to zrozumiała a wtedy wbiegła w krzaki i tyle ją widzieliśmy. Beryl otrząsnął się trochę a po chwili podszedł do mnie
-To co, idziemy? - Powiedział bez cienia smutku czy zniewagi po wypowiedzi ptaka
W odpowiedzi skinęłam głową. Po kilku minutach byliśmy już w jaskini w której leżał ów przybysz. Ten na sam nasz widok uniósł głowę przy czym powiedział
-I co, czegoś się o mnie dowiedzieliście?
My zaś w milczeniu podeszliśmy do niego, usiedliśmy przed nim i wzdychnęliśmy głęboko. Widziałam, że wilk zrozumiał przekaz ponieważ z powrotem ułożył się w swojej poprzedniej pozycji. Chwilę tak trwaliśmy aż w końcu Beryl powiedział
-No nic... pójdę poszukać jakiś innych poszlak w starych zapiskach... może coś się zachowało
-To ja w takim razie posiedzę tu i pomyślę jeszcze, dobrze?
-Dobrze - Powiedział, ucałował mnie a następnie wyleciał z jaskini
Patrząc na opadające trzy pióra z jego skrzydeł zaczęłam myśleć. I wtedy jakby za sprawą magii gdy pióra opadły przypomniały mi się pewne zdarzenia.
<Beryl?>
sobota, 9 stycznia 2016
Od Beryla CD Margo
- Gwałtownie wypuściłem powietrze z płuc. Biała chmura rozeszła się w powietrzu przed moim pyskiem.
Stałem sam na małej łące w lesie, czekając na towarzyszy mojej wyprawy. Po chwili nadeszła Margo.
- Witaj, Berylu! - zawołała już z daleka - jeszcze ich nie ma?
- Nie... - powiedziałem zamyślony. Wtem usłyszeliśmy kroki za krzaami. Najpierw wyszedł chudy czarnooki wilk o dziwnym odcieniu sierści, a zaraz za nim mniejszy i chyba jeszcze chudszy, szary.
- spóźnieni... - mruknąłem cicho.
Margo spojrzała na mnie uważnie. Westchnąłem ciężko.
- Idziemy? - zapytałem. Wilk przytaknął nawet na mnie nie patrząc.
Po kilkudziesięciominutowej podróży byliśmy na miejscu. Było tu tak samo zimno, śnieżnie i cicho jak u nas. Czemu się dziwić - przecież to niegdyś były nasze tereny! I pomyśleć, że zostaliśmy wezwani do obcej watahy na swoje własne ziemie, będąc posądzonymi o zakłócanie spokoju. To niesprawiedliwe!
Szliśmy jeszcze długo w milczeniu. Do dziś nie spodziewałem się, że nasze tereny zajęte przez WSJ są aż tak wielkie!
Znaleźliśmy się w jaskini należącej teraz do samca alfa WSJ - Kanijela.
Był tam on sam, kilku strażników i Mundus. Zacisnąłem zęby i wszedłem do środka.
< Margo? >
Stałem sam na małej łące w lesie, czekając na towarzyszy mojej wyprawy. Po chwili nadeszła Margo.
- Witaj, Berylu! - zawołała już z daleka - jeszcze ich nie ma?
- Nie... - powiedziałem zamyślony. Wtem usłyszeliśmy kroki za krzaami. Najpierw wyszedł chudy czarnooki wilk o dziwnym odcieniu sierści, a zaraz za nim mniejszy i chyba jeszcze chudszy, szary.
- spóźnieni... - mruknąłem cicho.
Margo spojrzała na mnie uważnie. Westchnąłem ciężko.
- Idziemy? - zapytałem. Wilk przytaknął nawet na mnie nie patrząc.
Po kilkudziesięciominutowej podróży byliśmy na miejscu. Było tu tak samo zimno, śnieżnie i cicho jak u nas. Czemu się dziwić - przecież to niegdyś były nasze tereny! I pomyśleć, że zostaliśmy wezwani do obcej watahy na swoje własne ziemie, będąc posądzonymi o zakłócanie spokoju. To niesprawiedliwe!
Szliśmy jeszcze długo w milczeniu. Do dziś nie spodziewałem się, że nasze tereny zajęte przez WSJ są aż tak wielkie!
Znaleźliśmy się w jaskini należącej teraz do samca alfa WSJ - Kanijela.
Był tam on sam, kilku strażników i Mundus. Zacisnąłem zęby i wszedłem do środka.
< Margo? >
poniedziałek, 4 stycznia 2016
Od Margo CD Beryla
Gdy Beryl wypowiedział te słowa, ja... zaniemówiłam. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. W końcu, przypomniałam sobie, że on nadal czek na moją odpowiedź.
- No... tak! Jasne! Jak mogłabym odmówić? - zaśmiałam się
- Heh, to świetnie! Spakuj się, spotkamy się tutaj jutro, dobrze? - zaproponował
- Tutaj, tak? - dopytałam
- Tak, zaraz o świcie. Będziemy na Ciebie czekać - odpowiedział i poszedł. Ja, wróciłam do mojej jaskini i usiadłam przy wejściu. Wtedy przyleciał Elver (mój towarzysz).
- Hej, wiesz, że jutro wyjeżdżam...
- Ty?! A gdzie się wybierasz? Już Ci się tuta nie podoba? - zapytał zdziwiony
- Oczywiście, że mi się podoba! Nie odchodzę z watahy! Muszę udać się gdzieś z Berylem... - odpowiedziałam
- To źle?
- Nie, cieszę się, że mogę mu towarzyszyć, gdyż jest to bardzo ważne dla naszej watahy, lecz trochę się boję, że się nam nie uda...
- Nie wiem o co chodzi, ale jeśli Ty masz w tym uczestniczyć, to jestem pewien, że wam wyjdzie, a teraz idź się przygotować. Ja, zrobię Ci coś do jedzenia.
- Dziękuję - uśmiechnęliśmy się do siebie.
Następnego dnia byłam już gotowa...
< Beryl? >
- No... tak! Jasne! Jak mogłabym odmówić? - zaśmiałam się
- Heh, to świetnie! Spakuj się, spotkamy się tutaj jutro, dobrze? - zaproponował
- Tutaj, tak? - dopytałam
- Tak, zaraz o świcie. Będziemy na Ciebie czekać - odpowiedział i poszedł. Ja, wróciłam do mojej jaskini i usiadłam przy wejściu. Wtedy przyleciał Elver (mój towarzysz).
- Hej, wiesz, że jutro wyjeżdżam...
- Ty?! A gdzie się wybierasz? Już Ci się tuta nie podoba? - zapytał zdziwiony
- Oczywiście, że mi się podoba! Nie odchodzę z watahy! Muszę udać się gdzieś z Berylem... - odpowiedziałam
- To źle?
- Nie, cieszę się, że mogę mu towarzyszyć, gdyż jest to bardzo ważne dla naszej watahy, lecz trochę się boję, że się nam nie uda...
- Nie wiem o co chodzi, ale jeśli Ty masz w tym uczestniczyć, to jestem pewien, że wam wyjdzie, a teraz idź się przygotować. Ja, zrobię Ci coś do jedzenia.
- Dziękuję - uśmiechnęliśmy się do siebie.
Następnego dnia byłam już gotowa...
< Beryl? >
sobota, 2 stycznia 2016
Od Beryla CD Margo
Westchnąłem. Nie miałem ochoty wlec się z tymi urzędniczynami z NIKLa na tereny wrogiej watahy, mając świadomość, że nawet owi urzędnicy nie trzymają naszej strony.
Byliśmy więc w tej sytuacji poszkodowani. Pomyślałem chwilę o naszym niekorzystnym położeniu.
Wiatr zaczął głucho wiać i dudnić pomiędzy gałęziami drzew. Robiło się coraz ciemniej i zbliżał się zimny wieczór. Jutro ważny dzień.
- Chłodno - wadera spojrzała w niebo. Jakby na coś wyczekiwała. Doskonale rozumiałem jej zmęczenie, więc postanowiłem szybko zakończyć rozmowę. Sam także byłem zmęczony.
- Margo... Eclipse nie może ze mną iść. Oleander też nie... co prawda jedziemy razem z Alekei'em, ale przydałby się ktoś jeszcze. Jesteś szpiegiem... może ty udałabyś się z nami na tereny WSJ?
Wadera przez krótką chwilę milczała. Odpowiedziała w końcu:
- ...
< Margo? Przepraszam, że tak krótko :( >
Byliśmy więc w tej sytuacji poszkodowani. Pomyślałem chwilę o naszym niekorzystnym położeniu.
Wiatr zaczął głucho wiać i dudnić pomiędzy gałęziami drzew. Robiło się coraz ciemniej i zbliżał się zimny wieczór. Jutro ważny dzień.
- Chłodno - wadera spojrzała w niebo. Jakby na coś wyczekiwała. Doskonale rozumiałem jej zmęczenie, więc postanowiłem szybko zakończyć rozmowę. Sam także byłem zmęczony.
- Margo... Eclipse nie może ze mną iść. Oleander też nie... co prawda jedziemy razem z Alekei'em, ale przydałby się ktoś jeszcze. Jesteś szpiegiem... może ty udałabyś się z nami na tereny WSJ?
Wadera przez krótką chwilę milczała. Odpowiedziała w końcu:
- ...
< Margo? Przepraszam, że tak krótko :( >
piątek, 1 stycznia 2016
Od Jaskra CD Kasai
Nadal trząsłem się z oburzenia i podenerwowania. Kasai usiadła obok mnie.
- Myślę, że przede wszystkim powinniśmy przekupić jakoś strażników. Z tego co widzę, nie lubią chyba Mundusa.
- Naprawdę, dziwne - westchnęła Kasai. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Może, jak chcesz - kontynuowała tymczasem wadera - ale nie możemy na nich tracić czasu tak jak na Wasyla, czy robić takich dziwnych rzeczy jak przed chwilą. Musimy szybko ich sobie zjednać, w miarę możliwości tak, by nic nie powiedzieli Kanijelowi.
Nie byłem przekonany, co do tego planu. Wątpiłem w to, czy strażnicy dadzą się przekupić szybko i skutecznie. Zwłaszcza, że nasza ucieczka naraziłaby ich na nieprzyjemności.
W duchu byłem załamany.
< Kasai? >
- Myślę, że przede wszystkim powinniśmy przekupić jakoś strażników. Z tego co widzę, nie lubią chyba Mundusa.
- Naprawdę, dziwne - westchnęła Kasai. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Może, jak chcesz - kontynuowała tymczasem wadera - ale nie możemy na nich tracić czasu tak jak na Wasyla, czy robić takich dziwnych rzeczy jak przed chwilą. Musimy szybko ich sobie zjednać, w miarę możliwości tak, by nic nie powiedzieli Kanijelowi.
Nie byłem przekonany, co do tego planu. Wątpiłem w to, czy strażnicy dadzą się przekupić szybko i skutecznie. Zwłaszcza, że nasza ucieczka naraziłaby ich na nieprzyjemności.
W duchu byłem załamany.
< Kasai? >
Od Kasai CD Jaskra
- Śmieszy cię to?! - warknął Jaskier.
- Nie, skądże... Może trochę. - Ptak spojrzał na mnie z cwanym uśmieszkiem. - Rozumiem co tobą kieruje, Jaskrze, ale sumieniu Kasai bym jednak nie ufał...
Uśmiechnęłam się lekko. Czyżby biedak w akcie rozpaczy próbował zwalczyć ogień ogniem?
- Daruj sobie to przedstawienie i nie próbuj mnie prowokować, bo następnym razem będziesz się martwił moim sumieniem, wąchając kwiatki od spodu. - Spojrzałam na niego wyzywająco. Kątem oka zauważyłam niepewne miny strażników.
- Ty... - zaczął Mundus.
- Dosyć. Nie mamy powodu by z tobą rozmawiać. - westchnął Jaskier.
- Nie macie powodu?! Próbowaliście...
Niespodziewanie przerwał mu jeden ze strażników.
- Oj, zamknij się już, ty żałosna kupo piór.
Pozostali dwaj wybuchnęli śmiechem. Ptak posłał im zimne spojrzenie i przeniósł wzrok na nas.
- Jeszcze sobie porozmawiamy. - zapewnił, po czym odwrócił się i odleciał.
Wraz z Jaskrem weszłam do jaskini.
- Może powinniśmy jednak spróbować się stąd wydostać? - zapytałam.
< Jaskrze? >
- Nie, skądże... Może trochę. - Ptak spojrzał na mnie z cwanym uśmieszkiem. - Rozumiem co tobą kieruje, Jaskrze, ale sumieniu Kasai bym jednak nie ufał...
Uśmiechnęłam się lekko. Czyżby biedak w akcie rozpaczy próbował zwalczyć ogień ogniem?
- Daruj sobie to przedstawienie i nie próbuj mnie prowokować, bo następnym razem będziesz się martwił moim sumieniem, wąchając kwiatki od spodu. - Spojrzałam na niego wyzywająco. Kątem oka zauważyłam niepewne miny strażników.
- Ty... - zaczął Mundus.
- Dosyć. Nie mamy powodu by z tobą rozmawiać. - westchnął Jaskier.
- Nie macie powodu?! Próbowaliście...
Niespodziewanie przerwał mu jeden ze strażników.
- Oj, zamknij się już, ty żałosna kupo piór.
Pozostali dwaj wybuchnęli śmiechem. Ptak posłał im zimne spojrzenie i przeniósł wzrok na nas.
- Jeszcze sobie porozmawiamy. - zapewnił, po czym odwrócił się i odleciał.
Wraz z Jaskrem weszłam do jaskini.
- Może powinniśmy jednak spróbować się stąd wydostać? - zapytałam.
< Jaskrze? >
Subskrybuj:
Posty (Atom)