Kiedy znaleźliśmy się w owym ogrodzie, przystanęliśmy. Pies jednak wydawał się być przerażonym. Nie powiem, denerwowało mnie. Podchodząc do niego szybkim susem, warknąłem
-Coś taki przerażony, kundlu?!
Pies skulił pod siebie ogon robiąc się przy tym mniejszy. Po chwili usłyszałem za sobą proszący głos Jaskra
-Alekei, proszę...
Kątem oka spojrzałem na niego. Prychnąłem z wściekłością. Wtedy pies odezwał się cicho
-Mam swoje powody...
Odwróciłem się od niego odchodząc a następnie usiadłem na ziemi rozglądając się dookoła. Nie chciałem nawet słuchać tych głupot. Co prawda, słyszałem krótkie urywki ich konwersacji le nic poza tym. Zamknąłem oczy wzdychając głęboko. Wtedy usłyszałem głos dochodzący z lewego boku
-Co cię tak zirytowało
Otworzyłem lewe oko. Mojemu spojrzeniu ukazał się Mundus. Syknąłem odwracając się
-A co cię to?
-Nic, po prostu się pytam - Znów stanął na przeciwko mnie wymuszając na mnie mój wzrok
-Czego ty chcesz - Warknąłem wstając
-A czego bym niby chciał - Zapytał z tym swoim uśmieszkiem
Zacisnąłem zęby a następnie zwróciłem się z pogardą lecz za razem prośbą do Jaskra
-Zakończyłeś już swoje pogaduszki? Dłużej tu nie wytrzymam... - Spojrzałem kątem oka na ptaszysko - Tym bardziej z tym...
Jaskr patrzał na mnie nie wiedząc co zrobić aż w końcu odezwał się kundel
-...
<Jaskr? Przepraszam, że takie ostatnio daje opowiadania, ale naprawdę nie mam pomysłów... poza tym, trochę znudziło mi się bycie wilkiem więc będę mało częstotliwa. Może kiedyś mi się to zwróci>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz