Spojrzałem na Margo, niepewnie wzruszając ramionami. Wymusiłem uśmiech. Nie chciałem, by wadera przejmowała się tą całą sprawą. Nie powinna. To był mój obowiązek i nie chciałem nim nikogo obciążać. Mimo wszystko byłem jej wdzięczny za pomoc. Trochę bałem się zostania sam an sam z tymi podejrzanymi typami podobno należącymi do niszowej społeczności NIKL'u. Jeszcze raz przyjrzałem się wstążką, którą miałem na szyi, po czym skinąłem głową. Uśmiechnąłem się do Margo, starając się ją uspokoić. Widziałem, że była zdenerwowana prawie tak jak ja.
- Chodźmy zatem - powiedziałem spokojnie.
- Przepraszamy panią - skłonił się wilk Margo, po czym odwrócił się na pięcie i zaczął iść szybko w kierunku gęstych i dosyć wysokich zarośli - krzewów jałowca.
Niespiesznie podążyłem za nim.
- Tak więc - zaczął wilk - mamy z wami problem.
- Z nami?! - krzyknąłem
- Tak. Z wami. Wataha Szarych Jabłoni, która jest naszym godnym zaufania podopiecznym, zeznała jakiś czas temu, że zakłócacie jej spokój. Co prawda nie mieli do was wielkich pretensji, chcieli tą sprawę rozwiązać pokojowo, jednak my musimy pilnować porządku. O co tu chodzi? - zapytał prowokacyjnie, podnosząc brwi. Moje nogi zaczęły drżeć. Właściwie cały zacząłem drżeć. Byłem zdenerwowany - miałem jednak nadzieję, że nie tylko WSJ ale także my jesteśmy "godnymi zaufania podopiecznymi" NIKL'u.
To przecież oni wtargnęli na nasze tereny... tylko jak mu o tym powiedzieć?
< Margo? Też przepraszam, że tak długo nie odpisywałem... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz