Czasami chciałbym, aby chwila trwała wiecznie. Aby czas się dla mnie zatrzymał. Abym już na zawsze mógł pozostać tam gdzie jestem, abym nie czuł głodu ani zimna, abym mógł tak siedzieć wpatrzony w dal. Na pewno by mi się nie nudziło.
Nawet teraz, gdzieś w nieznanym miejscu, starej stodole czy szlag jasny wie gdzie, przyklejając nos do okna, które samo nie było większe od mojego pyska. Westchnąłem. Gdzie mogą być moi rodzice? Mama? Tata? Alekei, Andrej? Jeszcze nigdy nie byłem tak bardzo sam. Nawet specjalnie nie tęskniłem do domu. Instynktownie wyczuwałem, że nie byłem od niego daleko. Chciałem tylko być bezpieczny. Najlepiej, jeśli zostanę tu bardzo długo sam. To ciche i spokojne miejsce, chociaż nie wiem nawet, jak się tu znalazłem. Nie mogłem nawet wyjść.
Mimo tego wszystkiego, tej przygnębiającej samotności, mimo braku poczucia bezpieczeństwa, mimo tych wielkich niewiadomych, nie miałem chęci opuszczać tego dziwnego miejsca. Miałem jednak świadomość, że prędzej czy później przyjdzie tu jakiś człowiek i będę musiał z nim stoczyć osobistą walkę. Samotną i nierówną walkę. A najpierw walkę z samym sobą.
Bałem się ludzi.
Wyrwałem się z przemyśleń. Muszę przygotować się do ucieczki. Nie mogę tutaj zostać. Umrę z głodu. Wstałem pewnie: im pewniejsze ruchy będę wykonywał, tym będę odważniejszy, pomyślałem.
Swoją drogą, ciekawe, gdzie są moi towarzysze i kiedy znów ich zobaczę - dodałem sobie otuchy. Och, jakże niedoświadczony i młody byłem! Jak wiele jeszcze musiałem w życiu zobaczyć. Nasze losy nie zawsze idą tymi drogami, którymi oczekujemy.
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz